niedziela, 30 grudnia 2012

Powrót rodziców i niemiłe spotkanie I


Lwiczka przeciągnęła się na swoim łożu i dopiero wtedy otwarła oczy. Krzyknęła. 
- Mogłabyś ostrzec, że stoisz nad moim łóżkiem i wpatrujesz się w mnie. Lubisz straszyć, co?
Unis nic na to nie odparła. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i położyła tackę z jedzeniem przed księżniczką. Luna popatrzyła na to przez chwilę, a potem dodała.
- Co to jest? Śniadanie do łózka? Jakieś nowe zasady tutaj są wprowadzone. O niczym nie wiem...
- Nie przejmuj się- zapewniła.
Luna podrapała się po łebku. Chwila, przecież była daleko od domu jak ostatnio się obudziła, więc dlaczego znalazła się w domu? Nie chciała zadać tego pytania Unis. Nie doceniała jej i nie ufała do końca. Według niej lwica nie zasługiwała na zaufanie. Była roztargniona i tajemnicza, zupełnie jak Satha. Tyle, że ta z kolei była poukładana w przeciwieństwie do swojej córki. Luna wstała i nie zwróciła już więcej uwagi na uprzejmość młodej opiekunki. Stanęła przed Sathą, która najwyraźniej była czymś bardzo zajęta. Usiadła i zaczęła udawać, że myje łapę. Podglądała jej pracę, ale nie mogła dostrzec czym się zajmuje. Podeszła nieco bliżej, ale na nieszczęście Satha zauważyła to.
- Witaj Luno, czego tutaj szukasz?- spytała niepewnie.
- Pff... to mój dom. Mam prawo być w każdym jego zakamarku- odparła.
- Co racja, to racja, ale jak ja coś robię to nie wolno tego podglądać. Też by ci nie było miło gdyby ktoś postąpił tak w twoim przypadku.
- No ale powiedz czym się zajmujesz, proszę- nalegała lwiczka i wychylała głowę żeby zobaczyć cokolwiek.
- Przykro mi, ale to nie dotyczy się ciebie- odparła i przesunęła lwiczkę.
,, Na pewno miesza swój jakiś eliksir albo jakąś specjalną mieszankę. Wygląda mi to bardzo podejrzanie. Jestem pewna, że też macza łapy w tych dziwnych poszukiwaniach Czarnej Róży teraz jakiegoś durnego Skrzydlatego Berła.''- pomyślała Luna.
Wyszła na podwórko i rozejrzała się. 
,, CO by tu teraz porobić?''- zastanowiła się w ciszy.
- Luna!- ktoś krzyknął wpadając na księżniczkę przewracając ją na grzbiet. Imsi jednak szybko pomogła jej wstać.
- Co tutaj robisz z takim grymasem na twarzy, rozchmurz się! Widzisz jaka wspaniała pogoda, czyli czas na jakąś przygodę, zabawę, cokolwiek! Byle, żeby było zabawnie!- odrzekła i zaczęła biegać w kółko.
- Cześć- odparła na początek otrzepując się z piasku- Może pobawimy się nad rzeczką? Uwielbiam spędzać tam czas.
- A potem pospacerujemy po Niekończących Dróżkach- dodała Imsi ciągnąc za sobą Lunę.
Pobiegły szybko nad rzeczkę i zaczęły wskakiwać na kamienie. Luna wychyliła się i spojrzała do wody.
- Jejciu! Ile tu ryb, może połowimy sobie?- zaśmiała się.
- Nie głupi pomysł!- odparła Imsi i zaczęła chlapać wodą.
- Ej, oblałaś mnie!- krzyknęła Luna śmiejąc się na cały głos- A masz!
Ta zabawa zajęła im co nieco większą część czasu jakiego miały poświęcić na wspólne spotkanie. Wyszły na brzeg i obie otrzepały się.
- Haha! Wyglądasz tak śmiesznie, całe futro ci się napuszyło!- zaśmiała się Imsi.
- Zapewniam, że opisałaś właśnie swój wygląd- pociągnęła Luna pękając ze śmiechu.
Położyły się na trawie i próbowały uspokoić nadchodzące fale nieskończonej radości. Luna odetchnęła.
- No tak to się chce żyć!- rzekła wstając- Żadnych zmartwień, zmuszeń i można się wreszcie...
- Wyluzować- dokończyła Imsi.
- Tak.. własnie- uśmiechnęła się- A z tobą jest to o wiele przyjemniejsze. 
Teraz postanowiły pochodzić po Niekończących Dróżkach. Rosło na nich bardzo wiele kwiatów. Niektóre Luna pierwszy raz widziała.
- Ale tu pięknie- podskoczyła z radości Imsi i rzuciła się w najbliższe zgromadzisko różowych pąków. Motyli również było tam nie mało.
- Ej, pobawimy się w chowanego! Ja szukam!
- Okej- krzyknęła Imsi i zaczęła chować się w kwiatach. 
Potem pomyślała, że Luna łatwo ją tam dostrzeże i postanowiła schować się w pobliskim lasku.
- Czterdzieści-osiem, Czterdzieści-dziewięć, Pięćdziesiąt! Szukam!
Luna wystartowała jak oparzona. Zaczęła przeczesywać całe pola pachnących roślin, aż wreszcie ujrzała lasek.
- Przecież tak spryciula mogła się ukryć, właśnie!
Pognała tam czym prędzej. 
- Wiem, że tu jesteś!- krzyknęła.
Zaczęła się rozglądać i cieszyć jak ujrzy skwaszoną minę Ismi, gdy nagle niespodziewanie ujrzała coś znajomą sylwetkę.
Zmarszczyła brwi i zwolniła kroku. 
,,Tak, to ona. Ale co tutaj robi?''- zastanowiła się.
Pami również zobaczyła Lunę i uśmiech z pyska nagle zniknął...

niedziela, 23 grudnia 2012

Powołanie


Luna w ogóle nie zwracała uwagi na to ile czasu upłynęło od jej wyjścia z domu. Każda chwila spędzona obok przyprawiała ją o szczęście i niezmierną radość. Nie chciała tego zmieniać. Jednak wiedziała, że jak wróci to zadowolenie minie, a Satha i Unis będą ją zamęczać wypytywaniem i zapewne wymyślaniem kar jakie mogłyby wycedzić za nie posłuszeństwo małej. Leżała teraz obok Michaela, ale nagle wstała gwałtownie. Lewek właśnie w tej chwili obudził się.
- J-ja muszę już iść- oświadczyła z dziwną tajemniczością w głosie.
- Ale dlaczego, Luna co się stało?- zapytał.
- Ja muszę- odparła.
Pocałowała go na pożegnanie i oddaliła się bez słowa. Michael spojrzał w ziemię. Martwił się o Lunę i przez pewien czas zastanawiał się czy nie powinien za nią pójść, tak na wszelki wypadek. Tylko sprawdzić czy wszystko gra, ale tego nie uczynił. Księżniczka robiła krok po kroku, z czasem szło jej to powolniej. Wreszcie stanęła. Rozejrzała się. Stała na zupełnym pustkowiu. Słyszała ciche szepty wydobywające się spod liści. Zdawało jej się przed sekundą, że ktoś wymówił jej imię. Tak, z pewnością ktoś to zrobił.
- Kto tu jest?- zapytała gniewnym głosem.
Szepty ucichły. Liście przestały się ruszać.
- Mogłabym przysiądź, że coś słyszałam- wyszeptała.
Poszła dalej nie zwracając uwagi na to co się dzieje dookoła. W pewnej chwili dziwne głosy zaczęły być nie do zniesienia i teraz nawet nie zwracały uwagi na to, czy Luna rzeczywiście je słyszy, czy może wręcz przeciwnie. Lwiczka podążyła ku małym strumieniu wydobywającym się spośród skał. Obmyła łapy i westchnęła. Było zupełnie ciemno w miejscu, w którym się znajdowała. Zupełnie nic nie było widać, więc trudniej było się kierować do domu. Postanowiła przeczekać ten czas dopóki się nie rozjaśni. 
Gdy się obudziła nie znajdowała się w miejscu, w którym była poprzednio. Powoli zaczynała kojarzyć co się tutaj dzieje. Łapy miała przywiązane jakimiś małymi lianami do podłoża, a dookoła niej stało mnóstwo wpatrujących się ze zdziwieniem i lekkim oszołomieniem stworków.
Zrobiła ruch, żeby się uwolnić i wtedy małe tajemnicze istotki rozbiegły się.
- Oj, błagam was. Wy się mnie boicie? Bądźmy szczerzy, prędzej ja powinnam się was przestraszyć! I coście za jedni i czego ode mnie oczekujecie.
- Zamilcz, to ci wszystko wytłumaczymy- odparł jeden z większych maluchów- Znajdujesz się w mieście elfów, znanym też jako Effalen.
- Pierwszy raz o czymś takim słyszę. To daleko od Rajskiej Ziemi?
- Nie, właściwie to obie te krainy graniczą ze sobą. Jest jeden problem. Tylko my wiemy jak się do niej dostać, żadna inna żywa istota nie.
- Acha, czyli rozumiem mam się nie wygadać? A właściwie po co mnie tu sprowadziliście?
- Jesteś Kyleinos, ta która ma nas ocalić- powiedział jeden głosik.
- Nie tylko nas, ale i całe pobliskie Ziemie- odparł drugi.
- Chwila, moment. Czyli to jednak prawda? Jestem jakąś tam... załóżmy wróżką.
Elfy pokiwały głowami.
- To kim jestem? I za pewne wiecie coś o Czarnej Róży, zgadza się?
- Tak, masz jeden krok za sobą. Teraz musisz odnaleźć Skrzydlate Berło pod Tonącym Wodospadem- odezwał się poprzednio mówiący z elfów.
- Skrzydlate Berło, tak?- Luna zrobiła zdziwiono-oburzoną minę- Jasne, jeszcze czego.
- Ty niczego nie rozumiesz?Jesteś księżniczką i do tego wybranką. Wiesz jaki to dar? 
- Żaden dar, tylko przysparzanie problemów!- odparła.
- Musisz wykonać wszystkie kroki by dostać nagrodę i zostać nie tylko królową Rajskiej Ziemi, ale i naszej i oddalonych. Jeżeli nie wykonasz chociaż jednego z nich w danym terminie dostaniesz ostrzeżenie coś w rodzaju.. drobnej kary. Jeżeli i to zignorujesz dostaniesz karę, która nawet będzie w stanie cię mocno zranić.
- Mało z tego pojmuję- przyznała lwiczka- Ale wiem jedno. Chcę się jak najszybciej znaleźć w domu. Teraz! 
- Proszę, to dla naszego dobra, jak i dla twojego! Wiele zależy od ciebie!- zaczęły szlochać.
- Dobra, już dobra. Może znajdę dla was te jakieś tam Berło. 
- Jeden z elfów poprowadzi cię do niego. Dostaniesz również różne rzeczy do przetrwania. Za kilka dni zjawi on się po ciebie. W dodatku nie powinnaś nam robić łaski. Robisz to przede wszystkim dla siebie. 
- Serio?- zakpiła Luna- Warto wiedzieć. A teraz odprowadźcie mnie z powrotem bo się spieszę. Pewnie w domu się martwią. Ile to czasu mnie już nie było?
Lwiczka podrapała się po głowie.
- Spokojnie- odparł jeden- Naszej rozmowy nie było...
Wtedy księżniczka obudziła się. Otwarła szeroko oczy i dyszała.
- Uff... to tylko sen- westchnęła. 

środa, 12 grudnia 2012

Teraz to przesadziłaś...

Satha chwyciła się za głowę i powędrowała do środka groty. Spojrzała na Lunę siedzącą na dużym kamieniu. Nic nie powiedziała.  Postanowiła dać jej jeszcze jedną szansę na poprawę, albo to nie skończy się dobrze...
Lwiczka pod wieczór wyszła z domu i zadowoliła się pięknym widokiem zachodzącego słońca. Niebo zaczynało się robić granatowe. Księżniczka pobiegła przez gęstą trawę z pagórka. Zobaczyła jakąś gromadkę lwiątek bawiących się przy ognisku. Zmrużyła oczy i naliczyła dosyć sporo cieni tańczących i biwakujących. Ruszyła w tamtą stronę. Weszła w strefę oświetloną. Obok niej bawiło się mnóstwo lwiątek znanych z widzenia, ale tych które pierwszy raz zobaczyła na oczy. Jakie okazało się jej zdziwienie gdy ujrzała bardzo znajomą postać.
- Michael?!- zapytała.
Lwiak skierował zdziwiony wzrok ku niej.
- Luna, jak miło cię widzieć!- krzyknął przytulając ją.
Lwiczka zupełnie się tego nie spodziewała, ale od razu poczuła motylki w brzuchu i wtuliła się w jego miękkie futerko. 
- Ale co tu robisz?- spytała nadal niczego nie rozumiejąc.
- Rodzice od Otty zorganizowali dla nas biwak. Miłe to z ich strony co nie?
- Bardzo... Powiadasz rodzice Otty?- dopytała się jeszcze raz.
- Tak, czy coś nie gra?
- Wszystko jest okej- zapewniła rozglądając się dookoła.
Zabawa była niemożliwa, wszyscy cieszyli się, skakali i tańczyli. Lwiczka nawet dojrzała tam Imsi i Tamari.
- Poczekaj na chwileczkę- powiedziała do Michaela puszczając jego łapy.
Poszła w ich kierunku.
- Luna! - krzyknęły obie.
- A wy się skąd znacie?- zapytała.
- Żartujesz sobie? Nasi rodzice są przyjaciółmi.
- To ciekawe- odparła Luna- A znacie organizatorów tej imprezy?
- Nie- odrzekła Tamari- Ale jak jakaś jest to nie może obyć się beze mnie. W naszej miejscowości mało było odprawianych tego typu imprez, zabaw, biwaków, pikników i tak dalej, nie chce mi się dalej tego wymieniać, rozumiesz, ale jak jakieś były to zawsze w nich uczestniczyłam. Były takie momenty kiedy...
- Stop! Wystarczy, zaś się zagalopowałaś- przerwała jej Luna z uśmiechem- A ty?- zapytała Imsi.
- Też nie wiem kto jest organizatorem, bo nie jestem tutejsza, ale miło z jego strony.
- Racja, bardzo miło...
- A o co chodzi? Ty znasz?- spytała Tamari w zamyśleniu.
- W pewnym sensie...- Luna starała się jak najszybciej zmienić temat- A są tu jakieś konkurencje? Na przykład liczenie gwiazd na niebie, byłoby ciekawie.
- To nie możliwe- podkreśliła Imsi.
- Ja czasami nad tym się zastanawiałam...- pomyślała Tamari.
Luna gestem skierowała łapy z pochwałą dla niej spoglądając na Imsi.
- Czasem siadałam na trawie, gdy było bardzo ciemno- ciągnęła- I nikt nie przeszkadzał mi w tym, wiatr rozwiewał mi sierść, trawa łaskotała w łapy i westchnęłam ciężko. Zamknęłam oczy i...
Zaś nie dano jej dokończyć dosyć długiej i zajmującej opowieści, bo Imsi wtrąciła jej się w słowo.
- Chwilunia, przecież żeby liczyć gwiazdy trzeba mieć oczy szeroko otwarte.
- Zależy czym patrzysz- odparła Tamari.
Imsi skrzywiła się ze zdziwieniem, a Luna w między czasie powędrowała znów do Michaela. Przywitała się po drodze ze znajomymi. Dostrzegła również Otty śmiejącą się na cały głos ze swoimi koleżankami. Gdy ją zobaczyła zrobiła współczująco pogardliwe spojrzenie w kierunku Luny.
Michael bawił się ze swoimi kumplami i każdy był zajęty. Stanęła więc w oczekiwaniu obok niego. Zorientował się i przystopował. Przeprosił kolegów i zwrócił się do niej.
- I jak się podoba?
- Miło jest, nawet bardzo. Szkoda tylko, że Otty musiała być organizatorką.
- Nie lubicie się, co?
- No raczej- odparła- Ale świetnie się bawię.
Stanęli obok siebie na pagórku. Luna popatrzyła na Michaela czy przypadkowo nie chce jej objąć, ale się nie doczekała.
,, Pewnie traktuje mnie tylko za zwykłą przyjaciółkę ''- pomyślała- ,, Mam nadzieję, że to się zmieni ''. 
- Tak też jest miło!- powiedziała dosyć podniosłym tonem z uśmiechem patrząc mu w oczy.
Od razu zaczaił o co biega.
- Przecież wystarczyło powiedzieć- zapewnił i przybliżył się do niej.
Całą noc spędzili na siedzeniu i spoglądaniu w gwiazdy. Biwak dobiegał końca i każdy kładł się spać, a oni nadal siedzieli.
Tamari spojrzała na nich z zadowoleniem. 
- Już jest późno, może uświadommy im to- zaproponowała.
- Nie, nie przeszkadzajmy im- odparła Imsi ciągnąc za sobą koleżankę.
- A wiesz, może liczą gwiazdy. Tyle, że do liczenia gwiazd przyjmuje się inną pozycję, bo jak nie...
- Daruj sobie, pozycję zapewniam cię można mieć jaką się chce.
- No nie, bo musisz mieć dobry kąt by widzieć wszystko inaczej źle policzysz i wszystko nie będzie się liczyło. Znałam taką jedną lwicę, która nie stosowała się do tych zasad i wszystko się popsuło. Zmarnowała na to bardzo dużo czasu, a nic z tego nie wyszło...
- Tamari, proszę. Zamilcz wreszcie!

W tym samym czasie Unis rozpaczliwie poszukiwała Luny.
- Nic mi nie powiedziała, nie mam pojęcia dokąd poszła!- rozpaczała żaląc się Stahrze.
- Spokojnie, nic jej nie jest.
- Ja wiem, ale musi mnie o tym informować. Uch! Teraz to przesadziłaś Luna...- powiedziała nieco ciszej.

środa, 5 grudnia 2012

Czego ode mnie chcesz?


Lwiczka nie przepadała za nową opiekunką. Często wymykała się z domu tak żeby nie spostrzegła tego Unis. Luna chciała udowodnić, że nie nadaje się na nową niańkę i żeby Satha wróciła do poprzedniego stanowiska. Mimo to tak się nie działo. W prawdzie Unis często była przerażona, że nie może znaleźć nigdzie Luny. Wracała późnym wieczorem, a wtedy pytała się ją  gdzie była. Księżniczka zadzierała nos do góry i nic nie odpowiadała na te spostrzeżenia. Tak było i tego razu. 
Bardzo wczesnym rankiem zbudziła się i rozejrzała. Unis miło spała w koncie, a wtedy lwiczka wykorzystała nadarzającą się okazję. Wyszła z Królewskiej Groty i odetchnęła świeżym powietrzem. Od razu na jej powitanie zaśpiewały ptaszki. Uśmiechnęła się i powędrowała dalej. 
- Chyba teraz pójdę do Imsi. Mam nadzieję, że już wróciła... ale zaraz, zaraz. Przecież ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie ona mieszka.
Luna usiadła i podrapała się po głowie. Niebo cały czas było granatowe z jaśniejszymi porannymi chmurkami. Dopiero na samym horyzoncie wyłonił się ciepły żółć, co uradowało lwiczkę. 
- No dobra, odpuszczę sobie poszukiwania domu Imsi. Później się z nią spotkam... 
W tym momencie zdała sobie sprawę jak mało ma przyjaciół, a chociażby kolegów. 
- Przecież nie będę zawracała ciągle głowy Michaelowi. Ma swoje życie, swoje sprawy, a w nich nie zawsze znajdzie się czas dla mnie- odparła.
Zaś przez myśl przeniknęła jej jedna myśl o ... Nie! W sekundzie wymazała sobie to z pamięci. 
- Nie mogę wrócić do domu, a więc muszę ten czas aż do popołudnia przeczekać sama- rozejrzała się mówiąc następujące słowa- Może jest tutaj ktoś... Ktokolwiek do zabicia czasu na rozmowie.
Spostrzegła mały punkcik poruszający się w trawie. Zaciekawiła się któż to taki. Zbliżyła się ostrożnie i odchyliła trawę, gdy usłyszała czyjś okropny warkot.
Mała równie śnieżna lwiczka rzuciła się na nią. Luna jednak była silniejsza, ale to nie miało znaczenia. Nieznajoma była bardzo zwinna i od razu wywinęła się z łap Luny. 
Dyszała jak szalona.
- O hej!- przywitała się- Mam na imię Tamari, przepraszam jeżeli cię tak przestraszyłam, ale akurat nie lubię jak ktoś mnie podchodzi od tyłu. Po za tym uwielbiam się bawić. Potraktuj to także jako nawyk. Nie chcę się przechwalać, ale naprawdę dobrze mi to wychodzi. Jestem z tego znana jak i za równo z tego, że jestem straszną gadułą. Czasem nie potrafię się pohamować. Znam parę takich osób które mówiły mi, że bardzo mi się nal...- i tu urwała bo Luna zakryła jej pysk łapami.
- Dziękuję- odparła Tamari.
- Nie dałaś mi dojść do słowa, nawet przywitać, a więc cześć.
Lwiczka ukłoniła się.
- Pochodzę z królewskiej rodziny, dla ścisłości... księżniczka- przedstawiła się Luna- Uciekłam z domu, bo mam taką jedną głupią opiekunkę. Nową, a ja jej nie cierpię.
- Tak... to znaczny spadek godności- odrzekła Tamari.
Luna zrobiła zdziwioną minę.
- Jaki spadek godności. Nie, chodzi o to, że poprzednia była lepsza, taka miła, wyrozumiała i szlachetna, a ta? Ta jest taka... niepoukładana.
- A skąd to wiesz? Od kiedy zaczęła swoją pracę.
- Właściwie parę dni temu...
- No właśnie, nie możesz jej tak od razu oceniać. Może daj jej szansę. Mną raczej zajmują się rodzice, a właściwie to tylko mama. Ojca nie widzę na oczy już dość długi czas- powiedziała Tamari.
- To tak samo jak u mnie!- wykrzyknęła Luna- Tle, że matki też nie widzę już całe dni i noce. Nawet nie wiem co się z nimi dzieje, ale boję się o to zapytać Sathę, bo skieruje mnie do Unis, a to oznacza kompletną katastrofę. 
Tamari okręciła się parę razy i podskoczyła do góry.
- Co ty robisz?- zainteresowała się księżniczka.
- Bawię się. U nas w okolicy Rajskiej Ziemi to jest znak rozpoznawczy. Może pobawisz się ze mną? 
Lwiczki bawiły się przez cały czas. Spacerowały po alejkach i na pagórkach. Trwało to do późnego wieczora. 
Unis niepokoiła się o małą. Zobaczyła ją nadchodzącą z daleka.
- Nareszcie, wytłumacz się teraz! Gdzie byłaś?!
- Nidzie- odparła lwiczka zmieniając od razu wyraz twarzy.
- Mówię coś do ciebie!- krzyknęła Unis ciągnąc do siebie lwiczkę.
- Zostaw mnie! Nie twój interes! Trzymaj się swoich spraw!
Luna wbiegła do środka. Satha spojrzała na nią.
- Za taką współpracę to dziękuję bardzo- odrzekła załamana lwica oddalając się. 

czwartek, 29 listopada 2012

Nowa niania? Nie, nie !




Luna odsunęła się gwałtownie. Michael zaniepokoił się przez chwilę, ale ta go uspokoiła. 
- Dziękuję- odparła.
Michael uśmiechnął się.
- Wiesz, chyba muszę iść. Jeszcze Satha będzie zła, że tak po protu wychodzę i nie wracam- zaśmiała się.
Pożegnała się z nim i zaczęła powoli kroczyć w kierunku domu. Spojrzała posępnym wzrokiem, ale Satha nie stała przed nim wypatrując jej.
- Dziwne...- zastanowiła się.
Lwiczka pognała tam szybko. Stanęła w wejściu, ale nie ujrzała zupełnie nikogo. Odwróciła się za siebie, a wtedy zobaczyła nadchodzącą Sathę.
- No nareszcie- odparła Luna- Gdzie byłaś? Zaniepokoiłam się.
- A jestem ci do czegoś potrzeba? Co się stało?
- Nie, nic. Naprawdę.
- To dobrze, bo właśnie miałam zamiar cię komuś przedstawić- powiedziała nieco ciszej.
Luna zrobiła skwaszoną minę, ale Satha poszła już dalej. Cała akcja w ogóle nie miała według niej sensu. 
- Komu?- zapytała po długiej chwili milczenia.
- Ha, ha- zaśmiała się Satha.
To jeszcze bardziej zadziwiło Lunę. Zdenerwowało ją to dodatkowo.
- Teraz siadaj do obiadu- zaprosiła ją niania- Potem wszystko ci wyjaśnię.
Przez cały czas Luna nie potrafiła się skupić. Satha spojrzała na nią. 
Siedziała z założonymi łapami podparta o kamienny stół.
- No dalej, jedz. Jedzenie jest pyszne. Nie mów, że nie lubisz jeżyn z kawałkami liści i drobno poszatkowanej gazeli.
- Nie, nie chodzi o to. Ciekawość mnie zżera. Kogo masz zamiar mi przedstawić?
- No dobrze. Skoro tak nalegasz. A właściwie już tu idzie.
- Kto? Kto taki?- obejrzała się szybko za siebie- Nikogo nie ma.
Satha uśmiechnęła się podejrzanie.
- Nie widzisz?- spytała.
Wyprowadziła małą lwiczkę na dwór. 
- Już nadciąga, ale nie stamtąd- zaprzeczyła widząc, że Luna zagląda przed siebie- Za tobą.
Obie zwróciły się teraz w kierunku północy, a przed nimi powoli ukazywała się postać. Luna wytrzeszczyła oczy. Po kilku sekundach zorientowała się, że to lwica. 
- Ale po co ją tu niesie?- zapytała lwiczka- Nie jest tutejsza.
- Widzisz- odrzekła Satha- To moja córka.
- Córka?- powtórzyła Luna- To ty masz dzieci?
- To, że jestem niańką nie oznacza, że nie mogę żyć z rodziną. Jest co prawda już dorosła, ale nadal jest...- i tutaj urwała uśmiechając się.
Lwica wreszcie dotarła do oczekiwanego miejsca.
Ukłoniła się nisko Lunie, a ta zdziwiła się. 
- Witam, mam na imię Unis. 
- Miło mi cię poznać. Satha zdradziła mi, że...
- ... jest moją matką. Tak, zgadza się- odparła lwica.
- Ale... nie wiele rozumiem- powiedziała Luna- Po co tu przyszłaś? Za pewne pobyć z matką.
- Nie, przyszłam ją akurat zastąpić- szepnęła Unis.
- Pff ! Ale w czym?- zakpiła Luna.
Ale nagle dotarło jej do głowy co się święci.
- Nie!- zaprzeczyła zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć- Nie zgadzam się!
- Ale z czym? Moja mama jest już stara więc zastąpię ją w opiekowaniu się tobą.
- Właśnie o to mi chodzi i nie wyrażam zgody. Co się z tobą stanie Satha?
- Nic, będę tutaj z wami mieszkać. Twoi rodzice o tym wiedzą. Zgodzili się na taki układ.
- To możesz mnie pilnować w ten sposób!
- Nie bój się- uspokoiła Unis- Nic ci nie będzie. Nie musisz mieć od razu o mnie złej opinii. Nawet mnie nie znasz. Satha nie ma już siły biegać za tobą, ale ja jestem rześka i podołam tego zadania.
Luna spuściła głowę i zaczęła się oddalać. Unis próbowała ją zatrzymać, ale Satha powstrzymała ją przed tym nierozważnym uczynkiem.
- Przemyśli to i zmieni zdanie. Będzie dobrze- odparła.

sobota, 24 listopada 2012

Wyrwać się do gwiazd


Zachowanie lwiczki wzbudzało podejrzenia. Satha była zaniepokojona o Lunę. Cały czas pogrążona była w smutku. Ileż tak można? Na jej miejscu każdy z pewnością nie wytrzymałby tego. Luna jednak była nieustępliwa. Nie miała zamiaru się cieszyć po tym jak rozstała się ze swoja przyjaciółką. Bardzo ją to gnębiło, nie potrafiłabyć radosna. Pewnego ranka niania zaproponowała małej żeby zrobiła coś żeby o tym zapomnieć. 
- Słuchaj, ciężko mi jest patrzeć na twoją zasmuconą minę i to, że cały czas nie jesteś w dobrym nastroju. Zrób coś dla swojej przyjemności. To co było to już przeszłość, oderwij się od ziemi.
Lwiczka nie do końca zrozumiała o co chodzi. Satha miała mnóstwo dziwnych pomysłów, ale ten Lunie wydawał się zupełnie jakiś obcy.
- ,, Wyrwać się do gwiazd ''- powtórzyła- Ciekawe jak mam to rozumieć.
Poszła przez Kryształową Dolinę na Morskie Wzniesienie. Tam usiadła i zastanowiła się jeszcze raz tylko w większym skupieniu nad jej słowami.
- Może, Sthrze chodziło o to, że mam zapomnieć o Pami. Nie przejmować się tym zupełnie?
Luna nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Bez Pami nie potrafiłaby żyć jak poprzednio. 
- Ale przecież nie trudno jest odnaleźć kolejną równie podobną przyjaciółkę- pocieszyła się.
Sama nie wierzyła w swoje słowa. Wszystko wydawało jej się takie dziwne, takie bez sensu. Świat stał się nagle jakiś taki szary, a ona przestała patrzeć na wszystko optymistycznie.

W międzyczasie Michael przechodził tamtędy ze swoimi kolegami. Bardzo się zdziwił zastawszy Lunę o takim smutnym wyrazie na pysku. 
- Cześć, Luna! Coś się stało?- zapytał troskliwie.
- Nie... wszystko jest okej- odparła zapewniając młodego lewka.
- Ale na pewno?
- Słuchaj- wtrącił się jeden z przybyszy towarzyszący Michaelowi- Jak mówi, że wszystko jest okej, to jest okej.
Koledzy pociągnęli Michaela dalej, ale ten zatrzymał się.
- Idźcie beze mnie. Ja zaraz do was przyjdę- odparł.
- Tak zostaw nas dla jakiejś laski- odparł jeden.
Michael spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- No idź- uśmiechnęli się- Przecież cię nie zatrzymujemy.
- Dzięki.
Szybko skierował się ku Lunie.
- Mogłeś z nimi iść, czemu tego nie uczyniłeś?- spytała nie odwracając się- Idź powygłupiać się z nimi...
- Ale dla mnie ty jesteś ważniejsza, nie jakieś tam wygłupy- zapewniał.
- Naprawdę?- zdziwiła się odwracając.
- Tak, tylko powiedz czy wszystko gra.
- No właściwie to nie. Wszystko się wali. Pami nie chce mnie znać, Imsi wyjechała, rodziców nie ma. Jedynie Satha mi pozostała, ale z nią nie można normalnie pogadać, więc też odpada.
- Ale ja jestem. Mi możesz zaufać- odparł.
- Ty tego nie rozumiesz- powiedziała odchodząc.
- No to mi wytłumacz!- zatrzymał ją Michael pociągając za łapę.
- I tak byś nie zrozumiał, albo wyśmiałbyś mnie.
- Wcale nie, nie wmawiaj mi czegoś czego nie popełniłbym.
Luna wbiła wzrok w ziemię. Sama nie wiedziała czy dobrze postępuje.
- Chodzi o to, że od pewnego czasu widzę jakieś dziwne zjawiska. Nie wiem co one oznaczają. Nie dawno zobaczyłam jakiś migający pierścień, jeszcze wcześniej jakąś błyskającą kulę... i ja. Sama nie wiem. Nie spodziewałam się tego.
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Ja... boję się tego- oznajmiła.
- Przecież nie masz czego. To nic takiego. Dopóki jesteś ze mną nie masz czego się obawiać.
W tej własnie chwili Michael przysunął się do lwicy i przytulił. Luna poczuła motylki w brzuchu. 
- Lepiej?- zapytał.
- Tego też się nie spodziewałam- odparła cicho. 

środa, 14 listopada 2012

Dalsze poszukiwania...

Satha wyjrzała zza pagórka na Zieloną Dolinę. Chmury gromadziły się na niebie, a z dnia na dzień było coraz bardziej pochmurno. Od czasu do czasu rosił drobny deszczyk. Kilkakrotnie Luna prosiła starą nianię o to żeby mogła się przewietrzyć, ale ta zabraniała jej tego zrobić. W tym samym czasie Pami siedziała w swoim domu w bardzo złym nastroju. Pakro spojrzał na córkę, a potem skierował wzrok na Kamę. Lwica pokiwała głową i szepnęła coś cicho do męża. Lwiczka spojrzała w ich kierunku, a wtedy oddalili się od siebie. Jeszcze nigdy nie była tak zawiedziona. Mogła nie uciekać od Luny. Mogła z nią porozmawiać. Czemu tego nie zrobiła? Może strach ją obleciał. Żałowała i nie potrafiła sobie tego wybaczyć. 
- Kochanie, może wyjdziesz na dwór?- zaproponowała Kama.
Pami spojrzała na wyjście z groty, a potem oświadczyła, że nie ma ochoty. Po za tym nie miałaby co tam robić.
- Może jednak?- nalegała- Za niedługo rozpęta się ulewa. Skorzystaj z ładnej pogody i wyjdź póki jest czas.
Lwiczka nie chciała dłużej się sprzeciwiać i żeby zadowolić matkę podążyła za Pakro na świeże powietrze. Lew uśmiechnął się do niej, a ta skierowała wzrok na ziemię. Cały czas martwiło ją to, że uciekła. Nie spróbowała. Niebo było teraz zupełnie szare z prześwitami żółtości. Wyglądało to pięknie. Ten widok jednak nie zadowolił jej ani odrobinę. 
W królewskiej grocie było podobnie tyle, że Luna nie miała zamiaru wychodzić na podwórko. Też krążyły jej te same myśli po głowie tak jak Pami. Satha spoglądała na nią z lekkim niezadowoleniem. Denerwowało ją zachowanie lwiczki, wiecznie nie zadowolonej ze świata. Ale to nie prawda. Luna jak najbardziej potrafi się cieszyć z życia tyle, że w takiej sytuacji nikt by tego nie podołał. Opiekunka pomyślała, że źle zrobiła nie wypuszczając jej na świeże powietrze. Zastanowiła się przez chwilę i wreszcie powiedziała, że pozwala jej na to. Luna jednak nic na to nie odpowiedziała. Nawet nie raczyła się ruszyć z miejsca. Spoglądała przez cały czas smutnym, przygnębionym wzrokiem w ziemię.
- No proszę cię- Satha straciła cierpliwość- Wyjdź, to dla twojego dobra.
Znowu cisza. Satha podeszła do niej i spojrzała już dosyć surowo. Gdy nie było reakcji nawet na coś takiego, chwyciła ją za grzbiet i wyprowadziła. 
Księżniczka przewróciła oczami i poczłapała. Obejrzała się jeszcze kilka razy, ale to nie dało rezultatów. Położyła się na trawie nieopodal rzeczki. Nie miała zamiaru nawet tam przebywać co było zdumiewające. Nagle dookoła zrobiło się zupełnie ciemno jakby cała radość zniknęła ze świata. Luna zerwała się na równe łapy i rozejrzała. Nie słyszała niczego po za szumiącym wiatrem. Trawa zaczęła szeleścić, a lwiczka zauważyła dziwne zjawisko podążające ku niej. Coś jakby wyrywało trawę, ale wcale tego nie robiło. Porywało ją do góry jak jakąś zabawkę. Cofnęła się parę kroków. Falująca trawa zdawała się być coraz bliżej. Lwiczka zaczęła uciekać. Po paru krokach przewróciła się, obejrzała i krzyknęła. 
Zakryła twarz łapami. Stała się zupełna cisza. Luna dyszała jak szalona, była cała roztrzęsiona. Niepewnie podniosła się do góry, ale przed sobą nie ujrzała nikogo. Pogoda nie zmieniła się. Nic właściwie się nie stało. Zrobiła krok do przodu i nadepnęła na coś. Cofnęła łapę i... znieruchomiała. 
Podniosła do góry tajemniczą rzecz.
- Co to takiego?- zapytała nie wierząc w to co się właśnie stało- To wygląda zupełnie jak... jak jakiś pierścień. Tylko co on tutaj robi?
Wzięła go do łapy i podniosła do góry. Wtedy stało się coś dziwnego. Pierścień zaczął świecić to raz na żółto, to na niebiesko.
Luna przeraziła się i rzuciła go na ziemię. Było jednak za późno. Uruchomiony dziwny przyrząd zaczął coraz wyraźniej i szybciej migać.
- Nie, nie, nie... nie jest dobrze!- powiedziała z grozą.
Niebo zagrzmiało nad nią i pojawiła się pierwsza błyskawica. Wiatr zawiał bardzo gwałtownie, a ulewa rozpętała się do reszty. Tajemniczy pierścień zaczął się ruszać. Luna znów spojrzała w jego kierunku, a wtedy dziwny prąd przeszedł przez trawę i poraził lwiczkę. Cofnęła i zaczęła posuwać się do tyłu...

piątek, 9 listopada 2012

Nie jesteś tu potrzebna!


Luna ostatecznie postanowiła nie odzywać się do Pami. Miała jednak nadzieję, że otrzyma od niej przeprosiny. Nie chciała się z nią rozstawać, bo łączyła je ta jedyna więź, której nie zdołają zerwać. Księżniczka jednak nie miała zamiaru zrobić tego pierwsza. Uważała, że ona ma czuć zażenowanie, a wtedy jej przebaczy. W takim razie nie miała niczego do roboty. Kilka dni później dowiedziała się, że Imsi idzie w odwiedziny do krewnych i nie będzie jej przez dłuższy czas. Kopnęła mały kamyczek, który poleciał w głąb groty. Satha ujrzała smutną minę lwiczki i jak zwykle zapytała czy wszystko w porządku. Luna odparła, że tak. Opiekunka jednak widziała, że coś trapi małą, ale nie będzie dociekliwa. Wkrótce i tak wszystko wyjdzie na jaw. Od miesiąca nie widziała się z rodzicami. To też niepokoiło ją, ale nie miała odwagi zapytać o to Sathę. Nie miała też zamiaru tego robić. Wyszła więc i usiadła na małym pagórku. Odetchnęła świeżym powietrzem, a wiatr powiał lekko jej lśniące futerko. Polizała kilka razy swoją łapkę. Zawsze pamiętała o tym by utrzymywać ładny wygląd. Ma w końcu przecież dawać przykład innym jako przyszła królowa Rajskiej Ziemi. Zastanowiła się przez chwilę, gdzie się wszyscy podziali. Interesowało ją to co robi teraz Michael. Pewnie bawi się w najlepsze z kolegami, a dla mnie nie ma czasu. Burknęła coś pod nosem i spojrzała w błękitne niebo. Unosiły się na nim kłębiaste chmury o białym kolorze. Gdzieniegdzie widziała też szare, ale było ich bardzo mało. Zadumała się przez chwilę. Usłyszała za sobą czyjeś okrzyki.
- Te! Łazęgo!- ktoś zawołał bezlitośnie.
Luna nie obejrzała się. Dobrze znała już ten głos.
- Czego chcesz?!- zapytała mimo woli.
Wtedy Otty pochwyciła kamień i wycelowała w łapę księżniczki. 
Luna zerwała się i spojrzała na nadciągające do niej Otty i Popo.
- A co robisz tutaj sama? Gdzie twoja wierna przyjaciółeczka?
- Nie interesuj się!- odrzekła skwapliwie.
- '' Nie interesuj się''- powtórzyła Otty- A co zabronisz mi się pytać!?
Lwiczka nic nie odpowiedziała. Popo zachichotała głośno, ale nie wtrącała się w ogóle.
- A co ty, podnóżek? Czemu ją tak wspierasz?- spytała Luna kpiąco.
Popo zrobiła głupią minę, speszyło ją to lekko. 
- Masz coś do mnie?- spytała następnie.
- Do ciebie?- zaśmiała się Otty- Ty jesteś dla mnie nikim! 
Te słowa mocno zabolały Lunę. Słysząc je poczuła się urażona. 
- Wiesz ty co? Uważasz się za taką fajną krytycznie oceniając innych?Nikt ci nie dał prawa do tego ani do wartościowania każdego stworzenia na ziemi. Próbujesz oczerniać w okropny sposób wyśmiewając się. Ale ja ci powiem jedno, przez takie coś nigdy nie zyskasz szacunku, najwyżej pogardliwe spojrzenia słuchaczy- odparła Luna.
Odwróciła się, a wtedy Otty zacisnęła zęby. Ruszyła w jej stronę i zaatakowała ją. Lwiczka odepchnęła atakującą, a ta o mal nie przewróciła się.
- A ty jesteś zerem! Kompletną nicością!- krzyknęła Otty- Nie liczysz się dla nikogo! 
Luna zaczęła uciekać. Łzy zaczęły jej pojawiać się w oczach.
- Nie jesteś tu potrzebna!- usłyszała na koniec z daleka głośne wołanie Otty i śmiech obu lwiczek.
Oparła się o głaz i zakryła twarz. Wtedy usłyszała straszne krzyki ze strony z której właśnie wracała. Pobiegła tam znów. 
Zobaczyła Pami wskakującą na grzbiet Otty. Otworzyła szeroko pysk ze zdziwienia.
- Jak śmiesz tak obrażać moją przyjaciółkę?!- wrzasnęła Pami.
- Nic ci do tego cwaniaro!- odparła Otty rzucając się.
Luna zaczęła biec w kierunku bójki. Popo próbowała wspomagać rówieśniczkę, ale dostała mocny kopniak od Luny. Wtedy przewróciły Otty, aż zleciała z pagórka turlając się na dół.
- Chyba zwichnęłam łapę!- krzyknęła do Popo.
Wtedy z groty wyszła Satha. Spojrzała ostrym wzrokiem na Lunę.
Skarciła ją za jej zachowanie.
- Co ty wyprawiasz?- zapytała.
Luna odwróciła się do Pami, ale ta pokiwała głową i uciekła. Luna jeszcze długo wypatrywała jej. Spuściła głowę i pogrążyła się w rozpaczy. W tym samym momencie Otty i Popo poszły do siebie wygrażając się po drodze.
Satha zmarszczyła brwi i kazała Lunie wracać do domu. Nie spodziewała się takiego zachowania po podopiecznej. Lwiczka rozmyślała nad tym co się stało.
,, Pami wstawiła się za mną ''- pomyślała- ,, W ten sposób chciała mnie wesprzeć i przeprosić, a ja jestem winna jej to samo...''.

niedziela, 4 listopada 2012

Podstęp II

 Po rozmowie z Ismi, Luna postanowiła nie odzywać się do Pami. Nie miała jedynie pojęcia, że to wszystko... no w pewnym sensie było prawdą, ale i również przekrętem. Imsi liczyła na taki efekt. Nikt o tym nie wiedział, ale można się łatwo domyślić. Lwiczka bardzo lubiła Lunę i chciała być jej przyjaciółką, nie tylko koleżanką. Przeszkadzała jej w tym jedynie Pami. Teraz gdy Luna pokłóciła się z nią Imsi miała większe szanse na przyjaźń lecz czy tak się stanie? 
W tym samym momencie Pami sama spacerowała po brzegu rzeki. Położyła się przed nią i spojrzała w odbicie. Zamknęła oczy i westchnęła. Czekała z nadzieją na jakiś cud. Jednak cud nie chciał się wcale spełnić. Wróciła do domu naburmuszona. Kama już od progu zauważyła kwaśną minę córki i zapytała co się stało.
- A nic- odparła opierając się przy ścianie.
- Dobrze, skoro nie chcesz mnie wtajemniczyć- oświadczyła.
Spojrzała w kąt z którego wyglądała na nią Lilian. Bawiła się kamykami i gdy spostrzegła zdziwiony wzrok Pami, odwróciła się szybko.
,, Świetnie, teraz wszyscy się ode mnie odwracają''- pomyślała.
Na następny dzień Pami nie wychodziła w ogóle z domu. Nie chciała spotkania z Luną. Nie życzyła sobie również jej obecności. Zdumiła się gdy nikt nie nadszedł.
Wychyliła łeb i nikogo nie zauważyła.
- Wyjdź na świeże powietrze- powiedziała Kama.
- ... - powstrzymała się.
Kama polizała ją i uśmiechnęła się.
W tym momencie usłyszały czyjś straszny ryk.
Ryk wydobywał się z groty, w której się znajdowały.
- Kto to?- zdziwiła się Pami.
Kama od razu załapała co się stało.
- Pakro, nie strasz nas- zaśmiała się.
- Tata?- zdziwiła się Pami- Ale co ty tu robisz? Już wróciłeś?
- Owszem- przywitał się lew.
Lwiczka rzuciła się mu na szyję i wtuliła w miękkie futro.
- Miło cię widzieć.
Pami od razu rozpromieniła się.
Pobiegła nad rzeczkę. Sama nie wiedziała dlaczego. Może to ze szczęścia z powrotu ojca, a może z lekkomyślności. Za nim się zorientowała ujrzała przed sobą Lunę. Stała patrząc na nią dumnym wzrokiem. Żadna z nich nie odważyła się zrobić pierwszego kroku.
Pami postanowiła zniszczyć tą nieprzeniknioną ciszę.
- Jak się miewasz, czy namącono ci już w głowie dostatecznie?- zapytała.
Luna zmarszczyła brwi.
- Nie myśl sobie, że to przez to jestem na ciebie pogniewana. Otóż nie. 
Jestem zła na twoje zachowanie, a dokładniej na to, że ci na mnie nie zależy, a ja się dałam zbajerować.
- Powiedz, Imsi naopowiadała ci głupot?
- Nie, jest mądra i ufam jej...
- Bardziej niż mi? Proszę cię, znasz ją zaledwie parę dni, a już jest twoją przyjaciółką od serca?
- Nie, nie jest moją przyjaciółką!- zaprzeczyła Luna.
- Jasne, a dziwne, że jednak jest.
- Słuchaj, ja nie w tej sprawie. Mam zamiar oświadczyć, że nie mam ochoty się z tobą zadawać. Po tym co zrobiłaś to... koniec.
- O nie, nie, nie! Ja zamierzam ci to powiedzieć i to pierwsza!
Luna odwróciła się. Nie miała zamiaru niczego dodawać do swojej wypowiedzi. Pami też nie miała już komentarza. 
Mimo to zrobiło jej się bardzo przykro. Schyliła głowę i zapłakała.
Nie miała pojęcia, że jest obserwowana. Zza gałęzi i traw zaglądała na nią Otty i Popo. Zaciekawiły się jak usłyszały kłótnię lwiczek. 
- No, widzisz?- spytała Otty- Mamy tu kolejną sprawę do załatwienia ... 

wtorek, 30 października 2012

Halloween

Obchodzicie Halloween? Mam nadzieję, że tak . Wszystkim życzę miłej zabawy : 3

sobota, 27 października 2012

Podstęp I

Rankiem Luna sama siedziała nad rzeczką prowadzącą od wodospadu. Ujrzawszy w oddali Michaela zerwała się, ale zaraz usiadła.
- Co ja mu powiem?- zastanowiła się- Przecież nie przyjdę tak po prostu do niego bez żadnego dobrego tekstu.
Obserwowała go przez dłuższą chwilę i pytała się czy o niej pamięta czy nie zapomniał. Dawno temu ze sobą rozmawiali. ,,
Może nawet zdziwi się kto to do niego przyszedł i zapyta kim jestem?''- To była najgorsza myśl Luny. Postanowiła jednak zabrać się w garść i podejść do niego.
Szła powolnym krokiem, cichym i spokojnym. Michael odwrócił się, a ona stanęła jak wryta. Po chwili jednak uśmiechnął się. 
,, Jednak mnie pamięta''- ucieszyła się w duchu i odwzajemniła uśmiech.
Poszła teraz szybszym krokiem w jego kierunku.
- Cześć, Luna- przywitał się- Dawno cię nie widziałem. Co tam?
- A... dobrze. Coraz więcej mam znajomości. Niedawno poznałam pewną lwiczkę o imieniu Imsi. Bardzo miła jest.
- To fajne, a jak tam z Pami.
- Świetnie, a dlaczego by nie? 
- Widziałem ją spacerującą całkiem samą po Diamentowym Wzniesieniu.
- A dlaczego...- ale nagle sama sobie odpowiedziała- Przecież po nią nie przyszłam! Jak mogłam zapomnieć. Co dzień rano przychodzą do jej domu. Dziś zapomniałam... 
- Przecież każdemu może się zdarzyć- uspokoił ją lewek.
- Racja. Przecież nie będzie się gniewać, jest bardzo rozsądna, ale już może pójdę jej poszukać. Jeszcze pomyśli, że mi na niej nie zależy.
Pożegnała się i pobiegła na Wzniesienie. Po drodze napotkała wzrokiem Imsi.
Zatrzymała się i podeszła do niej.
- Cześć- zawołała lwiczka z daleka.
- Co tutaj robisz?- zapytała Luna.
- Wącham kwiatki. Każdy ma różny zapach, zobacz. Mimo, że są tego samego gatunku, każdy ma inny zapach.
- Nie, akurat teraz nie mam czasu. Spieszę się by poszukać...
- Pami?- zgadła Imsi.
- Skąd wiesz?
- Daj spokój, Luna. Dlaczego ci na niej tak zależy?
- Bo to moja przyjaciółka i codziennie ją rankiem odwiedzam, a dziś zapomniałam. Chcę wiedzieć czy wszystko w porządku.
- Jeżeli z niej taka przyjaciółka to dlaczego ona nie przyszła do ciebie?- zauważyła lwiczka.
- Racja... przecież cały czas do południa siedziałam w domu. Mogła do mnie przyjść, a nie ja do niej. Kiedyś tak było, że zaspałam i to właśnie Pami mnie pierwsza odwiedziła.
- Właśnie, jeżeli jej naprawdę na tobie by zależało nie potraktowałaby cię w taki sposób. Co ty masz wiecznie ruszać tyłek i zasuwać do niej?
- No chyba nie...- przytaknęła speszona Luna.
- Właśnie, ty masz wszystko pierwsza robić, bo jej się nie chce wstać? Jeżeli taka jest wasza przyjaźń to przepraszam bardzo- powiedziała Imsi wstając.
- A wiesz? Masz rację. Co jest dosyć dziwne... ale ją masz. Pami nie zachowywała się należycie.
Imsi uśmiechnęła się pod nosem.
- To co robimy?- spytała pełna nadziei.
- Nic mi się nie chce. Po tym co się przed chwilą dowiedziałam chcę mieć chwilę spokoju. Najlepiej chciałabym zakopać się pod ziemię.
- Ale dlaczego ty masz się wstydzić lub mieć poczucie winy? 
Lunie teraz kręciło się w głowie. Nie miała pojęcia jak postąpić, a Imsi zaczęła się niecierpliwić.
- Posłuchaj, albo o niej zapomnisz albo ona zrobi to samo- odparła odchodząc.
- Czekaj!- krzyknęła Luna- Masz stuprocentową rację i nie mam zamiaru zadawać się z kimś takim.
- Słuszny wybór...- rzekła Imsi z podejrzanym uśmieszkiem.

niedziela, 21 października 2012

Czy to znaczy koniec?


 Pewnego ranka to Pami odwiedziła swoją rówieśniczkę Lunę. 
- Cześć, co tu robisz?- zapytała zdziwiona Luna takim odwrotem sytuacji.
- Postanowiłam zabawić się w ciebie- zaśmiała się- No chodź już!
Wyszły ze skały pod wodospadem. Luna nabrała powietrza i odetchnęła.
- Ależ cudowny ranek- odparła. 
Niebo było różowe. Słońce wschodziło, ale Luna nie czekała aż to nastąpi. Zeskoczyła z kilku kamieni i wskoczyła na małą górkę. Wyjrzała zza niej i  ujrzała mnóstwo lwic i lwiątek. Uśmiechnęła się, ale skierowała się w innym kierunku. Nie potrzebowała nowych znajomości. Lubiła je zawierać, ale najważniejsza dla niej była jej własna przyjaciółka- Pami. 
- To co robimy?- spytała.
- Miałam się o to samo zapytać. Może wybierzemy się w poszukiwaniu przygody?- zaproponowała.
Luna stanowczo pokiwała głową.
- Nie mam ochoty. Pamiętasz jak nasze wyprawy się kończyły. A no właśnie, jak tam u ciebie?
- Dobrze- powiedziała ze zdumieniem Pami.
- Chodzi mi o siostrę. Jak tam, zaś cię zaczepia czy co?
- Nie, ale jestem bardzo zaskoczona. Nawet mnie unika w pewnym sensie i bardzo dużo czasu spędza z matką. Teraz ją męczy- zaśmiała się.
- Wreszcie się skończyło, co nie?- uśmiechnęła się Luna.
Pami położyła się na ziemi.
- Racja- odparła oddychając głęboko.
Nagle obie usłyszały czyjeś śmiechy i ujrzały biegającą małą lwiczkę.
Przyjrzały się, ale ona bawiła się zupełnie sama.
- Dziwne co nie?- zapytała Pami.
- No co? Nie ma się z kim bawić, więc bawi się sama ze sobą.
- I ciebie to nie bawi?- powtórzyła chichocząc.
- Wcale to nie jest śmieszne- powiedziała Luna i ruszyła w jej stronę.
Lwiczka spostrzegła przyjaciółki i uśmiechnęła się.
- Cześć!- zawołała rozpromieniona.
- Witaj- odparła Luna.
Szturchnęła Pami dość mocno.
- No co? Nie będę się z nią witać.
- Choćby z grzeczności- syknęła.
Pami przewróciła oczami i uśmiechnęła się do niej.
- Zadowolona?- szepnęła do Luny.
- Bardzo- odparła.
- Mam na imię Imsi, miło mi was poznać-rzekła.
- Może chcesz się z nami pobawić? Co lubisz najbardziej?- zaproponowała Luna.
Pami zrobiła błagalnie oburzone oczy w jej stronę, ale księżniczka nie zwróciła na to uwagi.
- Oszalałaś?- zapytała.
- Dlaczego?
- Miałyśmy być nie skłonne do znajomości, a ty jednak do tego jesteś!
- Przestań, przecież ona jest fajna. Przekonasz się.
Luna pobiegła za Imsi i zawołała Pami.
- Ja tu zostanę!- oświadczyła.
Oparła się o kamień i przyglądała się wspaniałej zabawie jej przyjaciółki z jakąś nieznajomą. Długo tak trwała ta chwila ich zabawy. Pami siedziała cały czas i zastanawiała się czy nie dołączyć. Po jakimś czasie Luna zapomniała o niej i skupiła się tylko na Imsi. Lwiczka postanowiła wstać, ale zaraz cofnęła się. 
Na następny dzień nie zastała Luny w swoim domu.
- Mamo, czy przypadkiem nie było tu...
- Luny?- zapytała Kama- Nie, nie widziałam jej.
Pami spochmurniała. Wyszła i ujrzała Imsi bawiącą się jak gdyby nigdy nic z Luną. Spiorunowała ją wzrokiem i zacisnęła zęby.
- Złodziejka przyjaciółek- szepnęła do siebie- Może Lunie lepiej się z nią spędza czas?
Odwróciła się i poszła.
- Spójrz! Tamta chmura wygląda zupełnie jak mały zajączek!- powiedziała Luna wskazując palcem.
- Rzeczywiście, a tamta jak stado zebr!- przytaknęła Imsi.
Luna uśmiechnęła się i położyła na trawie. Nagle jednak wstała.
- A gdzie jest Pami?- spytała szybko- Nie widziałam gdzie wczoraj poszła. Dziś jej też nigdzie nie widzę.
- Ja też... Ale nie zawracajmy sobie nią głowy!- odparła- Chodź! Pokażę ci coś...

--------------------------------------------------------------
Teraz rozstrzygnięcie quizu! 



wtorek, 16 października 2012

Wiadomość



Lwiczka jak zwykle miała dobry humor. Niestety to nie potrwało długo. Na dworze było potwornie zimno i wiał silny wiatr. Szare chmury zgromadziły się na niebie jak nieprzenikniona mgła. Gdzieniegdzie widać było jakiś kawałek niebieskiego nieba, które starało się objąć cały obszar. Szarość nie pozwalała na to. Luna chciała jak najszybciej skorzystać ze spokojnej pogody, jaka jeszcze się utrzymywała. Uśmiechnęła się do siebie i wybiegła więc z groty pod wodospadem i przeciągnęła się. ,, Pięknie''- pomyślała. Słońce wyjrzało zza chmury i oślepiło ją. Zmrużyła oczy i dostrzegła kogoś podążającego w jej stronę. Nie potrafiła określić kto to, ale znajomy głos doprowadził ją do porządku.
- Dobrze, że już jesteś na nogach- oznajmiła Satha.
Luna parsknęła.
- A czemu nie? Chcę skorzystać z tego, że jeszcze nie leje- oświadczyła podskakując radośnie. Satha jednak chwyciła ją za grzbiet.
- Pamiętaj- przestrzegła- Jak już będzie się zbliżać ulewa lub burza to masz szybko wracać, jasne?
- Tak, oczywiście- powiedziała Luna odchodząc.
Obejrzała się po jakimś czasie za siebie, ale Sathy już tam nie było.
,, Dziwne... ona zawsze znika w dziwnych okolicznościach''- pomyślała.
- No nic!
Pierwsze gdzie się skierowała to był dom Pami. Stanęła przed nim i odparła, że nie będzie jej przeszkadzać. Po za tym woli przez jakiś czas zostać sama.
Chmury coraz bardziej zachodziły na niebo, a Rajską Ziemię pokryła ciemność.
Luna zaczęła się rozglądać, ale nic nie widziała. Deszcz zaczął powoli opadać na ziemię, a po pewnym czasie zamienił się w ulewę. Księżniczka spostrzegła w oddali skałę. Pobiegła w jej kierunku i skryła się tam. Było dość ciasno, ale lwiczce to nie przeszkadzało. Długo siedziała tam zanim deszcz przestał tak szaleć. Uspokoił się, ale burza dopiero w tym momencie zaczęła pokazywać swoją moc. Błyskawice migotały na całe niebo, a wiatr wiał niemiłosiernie. Luna schowała się głębiej. 
Przeczekał tak parę dobrych godzin. Miała pewność, że już w domu się o nią pytają. Gdy grzmoty ustały wyszła szybkim krokiem. Niebo oczyściło się z szarości i pokazało piękny granatowy kolor. 
- Ale pięknie- zachwyciła się.
Nagle Luna poczuła silne uderzenie w grzbiet i upadła na ziemię. Szybko pozbierała się, ale sprawcy nigdzie nie było.
Podniosła głowę do góry i ujrzała niebo rozchodzące się na różne strony. Spośród czarnych chmur wyłoniły się promienie słońca oślepiając księżniczkę.
Zmrużyła oczy i otwarła pysk. Nie widziała czegoś podobnego.
Nagle ktoś odchrząknął. Luna rozejrzała się pospiesznie, ale głos nie wydobywał się z określonego miejsca. Lwiczka słyszała go zewsząd.
- Luno, czego się tak lękasz?- zapytał jakiś gruby głos.
Jeszcze raz spojrzała w niebo i ujrzała czyjąś sylwetkę. 
- Nie, to nie dzieje się naprawdę- zaprzeczyła.
Postać uśmiechnęła się i ciągnęła swoją wypowiedź dalej.
- Jesteś bardzo rezolutną lwiczką i pewnie w przyszłości zostaniesz wspaniałą królową. Zanim jednak to nastąpi musisz się zmierzyć z kilkoma przeszkodami na drodze, trudami i zmartwieniami. Musisz wpierw odnaleźć Skałę Umarłych i wziąć stamtąd Srebrzysty Kryształ. To pierwsza z pięciu misji jakie musisz wypełnić.
Niebo zaczęło wracać znów do poprzedniej formy pozostawiając Lunę w zdumieniu. Nie przypuszczała, że coś podobnego może się wydarzyć. Nie wiedziała również, gdzie znajduje się Skała Umarłych. Może jest poza Rajską Ziemią. Zaczęło ją to bardziej niepokoić. Poprzednio miała znaleźć Czarną Różę, a napotkała jakieś dziwne światełko w lesie. Postanowiła to zlekceważyć, ale teraz udowodniono jej, że sprawa jest poważna i to nie jest jakiś żart. Została wybranką mimo, że nie wiedziała.
Zaczęło się do reszty ściemniać i Luna postanowiła już wracać.
Przed domem Satha niecierpliwiła się na powrót lwiczki. Chodziła cały czas w miescu wypatrując ją i spoglądając w niebo.
Spostrzegła nadchodzącą księżniczkę w jej kierunku i ulżyło jej na sercu.
- Dziwna pogoda, czyż nie?- uśmiechnęła się do niej.
Luna zrobiła dziwnie podejrzliwą minę. Zdawało się jej, że Satha też ma jakiś związek z tymi tajemniczymi zajściami. 

-----------------------------------------------------------------------
Zaczynamy nowy rozdział nr 2 o dalszych losach.  Rozdziałów jest 6, a po dwóch zrobię zawsze sprawdzian :)) 

czwartek, 11 października 2012

Quiz

Otóż mamy za sobą 20 wspaniałych notek, więc z tej okazji organizuję dla Was mały Quiz. Składa się on z ośmiu pytań.
To nie jest konkurs, konkursy są duże i zazwyczaj są zapowiadane.
Ten Quiz ma sprawdzić Waszą wiedzę, którą dotychczas otrzymaliście za uważne czytanie opowiadań o Lunie. 





1. Jak miała na imię przyjaciółka Luny?
2. Do kogo Luna miała szczególną słabość?
3. Jak wyglądała siostra Pami?
4. Po co Luna pewnego razu wybrała się do lasu? 
5. Kto oszukiwał w konkursie ''skoki w dal''?
6. Czy siostra Pami była od niej młodsza?
7. Dlaczego rodzice Luny zaprosili nianię do opieki nad księżniczką?
8. Z jakimi trzema lwiątkami zapoznała się na początku Luna? (wymień imiona)

Osoba, która pierwsza odpowie bezbłędnie na pytania dostanie wspaniałą nagrodę! Powodzenia! 

Termin: od 11.10 do 23.10

czwartek, 4 października 2012

Zemsta II

Luna jeszcze długo myślała nad słowami Lilian. Skąd mogła wiedzieć o co jej chodzi. Mogła się tylko domyślać. Postanowiła powiedzieć o tym Pami. Tak też się stało. Luna na następny dzień od razu kiedy ujrzała swoją przyjaciółkę, pobiegła w jej kierunku. 
- Cześć, Pami- krzyknęła- Masz wolną chwilę?
- Jasne co się stało?- zapytała.
Lwiczka nie wiedziała jak się wypowiedzieć. Z pewnością by nie zrozumiała.
- No, niedawno, a właściwie to wczoraj twoja siostra podeszła do mnie i... zapytała się... jak się czuję, gdy jesteś tylko moja i tylko dla mnie, czy jakoś tak. 
Na pysku Pami pojawił się tak potworny wyraz, że Luna cofnęła się. Wściekłość ogarnęła ją. Była potwornie zdenerwowana. To co się właśnie w tej chwili dowiedziała rozzłościło ją do reszty. Spojrzała na przyjaciółkę, a potem popatrzyła w bok.
- Ona mnie wykończy- wyszeptała przez zaciśnięte zęby- Musi tego pożałować.
- Nie możliwe żeby się oduczyła- powiedziała Luna- Nie sądzę.
- Musi się udać- rzekła z poważną miną Pami- I już chyba mam plan...
Tego samego dnia po południu Luna i Pami przez cały czas szukały czegoś co mogłoby odstraszyć Lilian od ciągłego zaczepiania siostry. 
- To nie, to też się nie nadaje, to absolutnie- dało się słyszeć od strony Pami. Lwiczka rzucała wszystkim dookoła i o mały włos nie trafiła Luny. Lwiczka robiła uniki, które uratowały ją przed tym. 
- No nic nie wymyślę!- rozpaczała.
- Wie.. sz. Może... mam .. pomysł- odparła Luna robiąc uniki przed gałęziami jakimi zaczęła rzucać Pami.
- Może po prostu... 
Pami przestała na chwilę interesować się rzucaniną i skierowała się ku Lunie.
- Mów, w tobie nadzieja- odparła spoglądając jej w oczy.
Luna zaśmiała się, ale kontynuowała dalej.
- Moglibyśmy ją po prostu zapędzić do jakiegoś, no nie wiem. Wąwozu?
- Ale po co miałybyśmy to robić?- spytała, ale od razu sobie odpowiedziała na to pytanie- A potem zalejemy ją wodą lub wpuścimy stado byków.
- No... stada byków raczej tu nie ma- oznajmiła spokojnie- Ale z tą wodą nie zły pomysł.
- Ale skąd znajdziemy tyle wody?
- No może z rzeki płynącej nad królestwem- zaproponowała Luna.
Lwiczki szybko zerwały się. Znalazły coś w rodzaju wąwozu, który znajdował się tuż pod rzeką. Rzekę tamowała kładka położona w szerokości.
Zaczęły napierać na nią z całych sił. Niestety nie udało im się przesunąć przeszkody.
- Nic na to nie poradzimy- odparła załamana Pami- Nigdy jej się nie pozbędę!
Usiadła na ziemi i zapłakała. Luna nie wiedziała co ma zrobić. W pewnej chwili zauważyła, że kłoda obsunęła się, a ze szpary zaczęła wylewać się woda.
Szturchnęła Pami, która podniosła oczy i od razu rozpromieniła się.
- Zostawmy, żeby sobie tak po prostu płynęła po woli, a my pójdziemy po nią!- krzyknęła Luna.
Zerwały się i zaczęły szukać Lilian. Lunie ten plan zaczął się wydawać idiotyczny.
Zastanawiała się nawet czy dobrze postępuje. Przecież to bez sensu. Lilian może nawet zginąć, albo zostać zraniona.

Nigdzie nie mogły jej znaleźć. Pami zaczęła wołać, ale dookoła odpowiadało tylko głuche echo.
- Chodź!- pogoniła Lunę.
- Nie- zaprzeczyła lwiczka.
Pami obejrzała się ze zdziwieniem.
- Ale jak to?!- krzyknęła.
- Tak to. Nie mam zamiaru postępować źle- odparła kiwając głową.
- To znaczy, że nie mogę na tobie polegać- rzekła ze złością Pami.
Ale ich rozmowę przerwał wrzask. Pobiegły w tym kierunku.
Ujrzały Lilian, która biegła w wąwozie.
- Jednak się udało!- krzyknęła- Potem powiem jej, że to ja...
- Nie!- krzyknęła Luna- Musimy jej pomóc!
- Nie możemy! Ma posmakować zemsty!- zatrzymała ją Pami.
Luna spojrzała w jej oczy. 
- Nie w mojej obecności- odparła.
Pami nie wiedziała co na to powiedzieć. Było już za późno. Luna rzuciła się do wąwozu. Za nią ciągnął się potężny strumień wody.
Księżniczka szybko wypatrzyła ją. Chwyciła małą za kark i postawiła ją na wyższym kamieniu, gdzie woda nie miała dostępu. Sama jednak nie potrafiła się tam wspiąć.
- Luna!- krzyknęła Pami biegnąc po zboczu.
Woda była coraz bliżej przyjaciółki. 
- Co ja narobiłam...- szepnęła z grozą w głosie lwiczka.
Luna nie miała siły już dłużej uciekać. Potknęła się o gałąź i upadła jak długa.
Lilian zapiszczała, bo woda wzbijała się coraz wyżej. Łapy zaczęły się zamaczać po woli.
Pami zaczęła panikować. Zeskoczyła w oka mgnieniu i wyciągnęła Lili z wąwozu.
Biegła w stronę Luny, ale woda wyprzedziła ją.
Lwiczkę ogarnął paniczny lęk, gdy woda zalała do reszty cały wąwóz. 
Długo rozglądała się, ale nigdzie dookoła nie było widać Luny.
Straciła już nadzieję na jakikolwiek szanse. 
Jednak usłyszała ciche stękanie. To Luna cała mokra gramoliła się z wąwozu.
Pami pomogła jej wstać. Przytuliły się ciepło. Po paru chwilach zorientowały się, że nie ma Lilian.
- Pewnie wróciła do domu- oświadczyła Pami- Lepiej my też już chodźmy...