piątek, 31 lipca 2015

The End

Lwica nie wiedziała co się z nią dzieje, widziała mroczki, kręciło się jej w głowie. Nie znała przestrzeni, w której się obecnie znajdowała. Wiedziała jedynie, że musi opuścić Rajską Ziemię. Potknęła się o kamień i upadła. Spojrzała w niebo. Było pokryte czarno-szarymi chmurami. Wyglądało jakby zaraz miały ukazać się na nim błyskawice. To jednak nie nastąpiło. Poza granicami królestwa nie czuła się bezpiecznie, nie było to jednak dla niej problemem. Znacznie bardziej bolała ją strata ukochanego. 

Pami pociągnęła Stivera w swoją stronę.
- Co się tak ociągasz? Masz zamiar poznać tę Ziemię, czy też nie?- uśmiechnęła się.
- Tak, tyle, że chciałbym się zatrzymać przy czymś interesującym- odparł odwzajemniając uśmiech.
Lwica nic nie odpowiedziała, więc dalej ciągnął.
- A ktoś bardzo interesujący jest zawsze blisko mnie i nie mogę się na niczym skupić.
Pami spojrzała na niego.
- Wiesz, nie wierzę. Chciałeś po prostu pobyć bliżej mnie, a nie zobaczyć tę Ziemię. Nie spodziewałam się tego- sprostała.
Stiver pokręcił się przez chwilę w miejscu.
- Tak jakby, ale nie zupełnie. Jestem chętny abyś mnie oprowadzała. Tak więc chodźmy.
Przybyli do Kryształowego Jeziora. Pami pamiętała jak po raz pierwszy zobaczyła tutaj Lunę. Jak właśnie tu się zaprzyjaźniły. Ta przyjaźń trwa do dziś, tylko czy przypadkiem aby jej nie zaniedbała?
- Słuchasz mnie?- zapytał Stiver machając łapą przed pyskiem Pami- Coś cię trapi?
- Ja przepraszam, Stiver, ale tak. Coś mnie niepokoi. 

Cravin biegł przed siebie. Nie wiedział dokąd dokładnie zmierza, chciał odnaleźć Lunę zanim ta zrobi coś czego będzie później żałować. Nie miał takiego obowiązku, ale chciał. Czuł do tej lwicy coś na rodzaj empatii i pozytywnej energii, gdy ta była blisko niego. Dobiegł do gęsto zalesionego zagajnika. Nie wahał się nawet aby tam iść. Nic nie było mu straszne.
- Luna! Luna, chodź, wracajmy!- zawołał.
Rozglądał się dookoła. Czuł na sobie spojrzenia zamieszkujących te tereny stworzeń. Najwyraźniej nie były otwarte na nowe znajomości, nie były też zadowolone, że ktoś narusza ich teren oraz spokój. 
Dlatego też jedna z małp rzuciła kamieniem w Cravina, ten jednak zdążył odskoczyć.
- Bardzo was proszę o pomoc, nie widzieliście przypadkiem przechodzącej tenty śnieżnobiałej lwicy?
Nie otrzymał odpowiedzi. Znów zapadła cisza, zupełnie jakby został przez wszystkich zignorowany. Westchnął i powoli przemierzał przez roślinność. 
Doszedł do skalnej groty. Chwilę spoglądał do jej wnętrza, nie było widać nic prócz rozciągającej się ciemności. Postanowił jednak wejść. 
Kilkakrotnie potknął się, ale udało mu się dotrzeć do wyjścia. Co on tu właściwie robi? Dlaczego mu tak zależy? Przecież ona i tak go nie polubi na tyle, jak on by tego chciał. Szybko postarał się wyrzucić z głowy negatywne myśli. Nie było to dla niego łatwe. Droga była długa, gdyby choć wiedział, gdzie szukać lwicy. Stanął na stromym urwisku, które urywało przebytą już drogę. 
,, To koniec wycieczki ''- pomyślał. 
Nagle jednak, po drugiej stronie urwiska zauważył coś białego. Tak, to była Luna. 
- Luna!- krzyknął.
Lwica zdawała się go nie zauważyć. Patrzyła się w dół. Zupełnie jakby chciała skoczyć.
- Luna, nie rób tego!

- Nie mogę cię oprowadzać, odłóżmy to na kiedy indziej, nie dam rady. Moje myśli w ogóle odbiegają daleko stąd- odparła Pami patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.
- Przecież jeszcze mamy czas, nie mam zamiaru nigdzie się wybierać. Zostaję. 
Przytulili się do siebie. Stiver był taki dobry, wszystko zrozumiał, nie był nachalny. Wiedziała, że to jest ten jedyny. 

Księżniczka spojrzała w jego stronę. Z jej oczu płynęły łzy. Zrobiła krok do przodu. Cravin nie wytrzymał i rzucił się aby ją powstrzymać. W mgnieniu oka znalazł się obok Luny i przytrzymał mocno.
- Puść mnie! Mam dość! Nie dam rady już dłużej tak żyć! 
Jej tęczówki zaczęły przybierać kolor czerwieni, co nieco wystraszyło młodego lwa. Odsunął się od niej nieco dalej. Księżniczka niespodziewanie uniosła się do góry i coś jakby zła energia zaczęła się z niej ulatniać. Cravin pierwszy raz w życiu widział coś podobnego. Zjawy wydostające się z jej ciała zaczęły się złowrogo śmiać, a po chwili zniknęły we wnętrzu skarpy. Lwica upadła na ziemię.
- Nic ci nie jest? Choć wracamy do domu.
- Ale już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej...- odparła i zamknęła oczy.

Pami z niecierpliwością chodziła w około Królewskiej Groty. Przyjaciółki w niej nie zastała. Rodzice Luny właśnie zmierzali w jej kierunku.
- Jak to dobrze, że jesteście, Luna, ona zniknęła!
Satha i Unis zaglądały po sobie, lecz Tala i Zagus nie byli z tego powodu w jakikolwiek sposób zdumieni. Lwia wróżka wszystko im wyjaśniła. Powiedziała też, że Lunie uda się z tego wyjść. Także ominęli Pami witając ją jedynie ciepłym uśmiechem.
Zdezorientowana kremowa aż oniemiała. Czyżby nie interesowała ich własna córka? Usiadła na wzgórzu, które oddzielało Rajską Ziemię od nieznanych terenów. Stiver zjawił się obok niej niespodziewanie, mimo iż chciała zostać sama. Przytulił ją. Trwali tak parę dobrych godzin. Słońce powoli zaczęło zachodzić, półmrok ogarnął Rajską Ziemię. Śpiewające dotychczas ptaki ucichły, wiatr delikatnie rozwiewał grzywę Stivera oraz otaczające ich trawy. Pami stała się nagle bardzo śpiąca. Zmrużyła oczy, ale tylko po to aby zaraz szeroko je otworzyć ze zdumienia.
- Czy to jest Luna?!- krzyknęła.
W oddali widzieli dwie postacie, jedna niosła drugą. To Cravin trzymał na plecach księżniczkę. Momentalnie zapomniała o całej chęci snu, zbiegli do nich. Cravin położył Lunę na trawie, ocknęła się. 
- Luna ty jesteś, jesteś tu z nami, Luna już dobrze- zaczęła Pami.
- Wszystko jest dobrze dzięki niemu- wskazała łbem na stojącego obok lwa- To Crav mnie z tego wyciągnął.
Wstała z ziemi, otrzepała się i rzuciła na kremowego lwa obejmując go mocno. Nie zauważyli, że prawie cała Rajska Ziemia zgromadziła się na wzgórzu, obserwując ich. Nic już nie było ważne. Liczyli się tylko ona i on. Gdyby nie te wszystkie nieprzychylności losu, pewnie nie zauważyłaby co dla niej najlepsze. 
Słowa nigdy nie trafiają do nas na czas, zawsze mają spóźnienie kosztem naszych uczuć. Nie sztuką jest wiedzieć, a zrozumieć. Masz dwie szanse, pierwszą i ostatnią.
Najbliższa osoba to nie pier­wsza, do której bieg­niesz, wołając o pomoc...
... ale 
pierwsza, która wy­biega nap­rze­ciw, za­nim uświado­misz
 so­bie, że po­mocy potrzebujesz... 

Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną do końca : )
Końcowe cytaty nie moje : )

niedziela, 29 marca 2015

Nie robię tego z przymusu.

Luna straciła wszystko. Nie widziała potrzeby dalszego życia. Kiedy odchodzi ktoś na kim nam zależy, cały świat się sypie. Księżniczce zdawało się, że wypłakała już wszystkie łzy łącznie z duszą. Nie miała pojęcia ile czasu upłynęło. Bała się otworzyć oczy. Bała się spojrzeć na Michaela. Zerknęła jednak w jego stronę. Był taki piękny, wyglądał jakby spał, gdyby nie krew, która już powoli zasychała na jego pysku i łapach. Podniosła się i pocałowała jego martwe ciało. Rozejrzała się i przez chwilę zastanowiła. Przecież nie wróci na Rajską Ziemię. Przecież nie będzie dalej prowadzić takiego życia jak poprzednio. Nie bez niego. Nie bez Michaela. 

Pami wyszła z domu, miała zamiar cały dzień odpoczywać. Była wykończona po przygodzie z Berłem. Po drodze wpadła na Stivera.
- A ty co masz zamiar robić?- zapytała z uśmiechem.
- Zostanę tu na stałe. Tutaj jest naprawdę pięknie- przyznał.
- Przecież nie widziałeś jeszcze wszystkiego- zaznaczyła.
- Chętnie się zgodzę aby ktoś niezwykle miły, mnie oprowadził.
Lwica pacnęła go łapą, tak że lew przewrócił się na ziemię.
- Tak się chcesz bawić?- zapytał.
Rzucił się na Pami i razem zaczęli się kulać. Nie zauważyli obecności kogoś innego obok siebie. Nad nimi stał Cravin. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Crav, co tu robisz?- zapytała Pami.
- Ja? Szukam Luny, ale nigdzie nie mogę jej dostrzec. 
- Dziś się z nią nie widziałam, nie wiem co robi.
Lew wzruszył ramionami i ominął parę. 
- Nie zastanawia cię co robi Luna aktualnie?- zdziwił się Stiver.
- Może wybrała się na spacer. To bardzo w jej stylu. Ty też mógłbyś mniej gadać i się ze mną wybrać na zwiedzanie Rajskiej Ziemi- oznajmiła. 
- W takim razie prowadź- uśmiechnął się. 
Cravin zerknął do tyłu przyglądając się Pami i Stiverowi.
- Tacy zadowoleni wszyscy dookoła- prychnął- Pewnie Luna poszła gdzieś z tym swoim Michaelem. Są szczęśliwi jak nigdy, gdy ich widziałem myślałem, że zaraz się zabiją z radości. Miłość jest przereklamowana. 
Szedł w stronę wodopoju, nigdy wcześniej nie wiedział, że się tam znajduje. 
,,Dlaczego tak dużo zwierząt jest zgromadzonych dookoła tego durnego zbiornika, skoro i tak nie piją. Pewnie chadzają tu jedynie na pogaduchy''- pomyślał. 
Rzeczywiście, wszystkie zwierzęta były zajęte zawziętą rozmową pomiędzy sobą. Jedne się ze sobą po prostu sprzeczały, drugie kłóciły już nie na żarty, a jeszcze inne po prostu prowadziły monologi. Dostrzegł nieopodal małego zajączka. Nie wyglądał za dobrze, z nikim nie rozmawiał. Był bardzo zmęczony. Crav podszedł do niego.
- Hej, mały co jest?- zapytał- Ktoś cię goni?
Zwierzak nic nie odpowiedział tylko zaczął biec, kiwając łebkiem na kremowego.
- Zaraz! Nie tak szybko!
Pognał za nim dość daleko. Zając ani na moment się nie odwrócił.
- Dokąd mnie prowadzisz?!
Chwilę potem już wszystko było jasne. Schodzili do pewnej doliny. Lew stanął jak wryty. Dostrzegł ślady krwi. 
- Co jest..?
Ciągły się kawał drogi. Ale... do kogo należała ta krew? Na to pytanie również uzyskał odpowiedź w tempie ekspresowym. Zauważył czyjeś ciało. Leżało gdzieś z boku, nie cieszyło się szczególnym zainteresowaniem ze strony sępów. Jeden z nich nadleciał i zbliżył się. Crav nie czekał dłużej tylko ruszył aby odgonić intruza. 
- Sio, wynocha!- zawołał.
Ptak szybko opuścił ziemię, lecz usiadł nieopodal na gałęzi drzewa i przyglądał mu się. Cravin nie wiedział skąd, ale znał tego lwa, który właśnie leżał pod jego łapami. Wydawał się dziwnie znajomy. Chyba widział go ostatnio. Ależ tak!
- Michael?- wykrztusił- O Boże! Luna! 
Domyślił się, że lwica musiała opuścić królestwo skoro nigdzie jej nie można było zlokalizować. Pewnie dowiedziała się w jakiś sposób o jego śmierci. A może jej też coś się stało? Albo co gorsza stanie, jeśli nie zacznie działać. Nie było to jego obowiązkiem, ale czuł, że powinien. W pewien sposób Luna utkwiła w jego głowie i nie umiał się pozbyć myśli o niej. 
- Szykuje się kolejny pracowity czas- westchnął i pognał poza granicę królestwa. 
-----------------------------------------------------------------
Blog powraca do życia.
Czemu nie dodałam w 'postaciach' Cravina, tego nie wiem.
Jestem trochę zrozpaczona wiadomością o 1D z 25.03. Dlatego nieco ciemny humor mnie ogarnął i notka taka mroczna ; )

niedziela, 22 marca 2015

Prowadzić dalej?

Kurcze, kurcze, kurcze. Nie wiem. Nie wiem czy dalej będę prowadziła bloga, nie wiem jak to będzie, ale słowa pewnego Anonima, który uświadomił mi bardzo wiele rzeczy , dały mi również wiele do myślenia. Zgodzę się, że nie powinnam na tym zakończyć, ale... no ciężko. 
Chodzi też o to, że nie mam jak rysować, bo dostałam nowego laptopa, a nie ma on możliwości wgrania płyty z tabletu. Muszę dopiero kupić dysk zewnętrzny czy jak to się tam zwie. 
Jeżeli uzbieram parę głosów na tak zdecyduję się na dalsze prowadzenie. A więc zaczynajmy! Piszcie pod postem, głosujcie w ankiecie...

sobota, 5 kwietnia 2014

Śmierć Michaela

Czarne postacie przechadzały się po Rajskiej Ziemi. Luna widziała wyraźnie ich zaczerwienione oczy. Obwąchiwały kamienie, rozglądały się dookoła w poszukiwaniu kogoś lub czegoś. Lwica skryła się za drzewem. Serce waliło szybko, strach przejął kontrolę nad jej ciałem. Zaczęła się wycofywać. Nastąpiła na gałązkę. Ta przełamała się, wstrzymała oddech. Błoga cisza. Odetchnęła z ulgą. Już była pewna swego. Przeraźliwa postać wyłoniła się z zakamarka i rzuciła wprost na nią.
Luna obudziła się i zamrugała parę razy. Obok niej spał Michael. 
- To tylko sen- uspokoiła się. 
- Jak spałaś?- zapytała Pami.
- Śniło mi się coś dziwnego, z resztą nie ważne. Muszę iść się przejść- oznajmiła, a widząc wyczekujący wzrok przyjaciółki dodała- Sama. 

Luna szła teraz kamienistą dróżką w stronę wodopoju. Wiedziała, że powoli zaczyna tracić kontrolę nad sobą. Może ją stracić w najmniej spodziewanym momencie. Może kogoś skrzywdzić... Ciężko jest żyć z tą myślą. Spojrzała w odbicie w wodzie. 
Musiała podjąć ważną decyzję. Tak, zrobi to. Odejdzie. Nagle usłyszała jakiś szelest za sobą. Odwróciła się gwałtownie.
- Kto to?- zapytała.
Mały zając wyskoczył z krzaków i pognał pędem przed siebie.
- Biedaczek, pewnie musiał się czegoś wystraszyć- oceniła lwica.
Po chwili sama zorientowała się o co chodziło. Nieopodal widziała te same cienie co w swoim śnie. 
- To nie może być prawdą.
Zerwała się i szybko schowała za pagórkiem. Miała nadzieję, że czarne postacie nie będą w stanie jej dostrzec. Myliła się jednak. Mimo dobrej kondycji po pewnym czasie nie umiała już dłużej uciekać. Poczuła silny uścisk na swoich ramionach, a następnie została powalona na ziemię. Jęknęła, gdy jej plecy uderzyły o wielki kamień. Jeden ze stworów wpatrywał się w nią z wrogością. 
- Kogo my tu mamy?- uśmiechnął się.
Księżniczka odwróciła głowę żeby nie widzieć jego palących czerwienią oczu.
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię- warknął.
Luna mimo woli znów skierowała wzrok na napastnika. Tuż obok niego zgromadziło się więcej stworów. Były one bardzo wykończonymi wiecznymi walkami czarne lwy.
- Jak się tu dostaliście?- zapytała lwica- Rajska Ziemia jest strzeżona.
- Już się o to nie martw, zacznij się martwić lepiej o siebie. 
- Co z nią robimy?- dopytywał się lew z wielką blizną na pysku.
- Wiesz, moglibyśmy cię rozszarpać na strzępy, ale chyba wybiorę opcję numer dwa. Pójdziesz z nami.
- A jeżeli nie zrobię tego?
- To zastosujemy numer jeden- zdenerwował się ostatni z lwów, zdecydowanie największy z grupy. 
Chwycili Lunę i brutalnie zaczęli prowadzić po za granice Rajskiej Ziemi. Ogarnęła wzrokiem Rajską Ziemię. Nie widziała nikogo kto byłby w stanie jej pomóc. Oddalali się w nieznane. Po pewnym czasie byli już bardzo blisko granicy. Zapowiadało się na ulewę. Lew z blizną na pysku najbardziej zrzędził. 
- Akurat teraz?- pytał sam siebie.
- Może słusznie- parsknęła Luna. 
Czarnucha zdenerwowały te spostrzeżenia. Uderzył księżniczkę w brzuch. Ta zaś upadła na ziemię. 
Cała gromada usłyszała złowrogi ryk. Odwrócili się w tym kierunku.
- Michael!- zawołała Luna- Nie rób tego!
<wizja młodszych lat>
Dziwne uczucie.
Lew jednak nie słuchał. Rzucił się i podniósł lwicę z ziemi. Odwrócił się i pognał w stronę Rajskiej Ziemi. 
- Łapać ich!- wrzasnął największy z lwów.
Michael biegł ile tylko miał sił, łapy ślizgały mu się coraz bardziej na mokrej powierzchni. Deszcz zaczął padać w najmniej oczekiwanym momencie. Lew skręcił za skałę i schował Lunę w szczelinie.
- Nie wychodź stąd!- rozkazał.
- Michael!- krzyknęła zrozpaczona.
<wizja>
On jednak wiedział, że najważniejsze było to aby Luna była bezpieczna. Po za tym nie było już miejsca dla niego. Gromadka wściekłych lwów zobaczyła jego ślady. Pognali za nimi, ominęli ukrycie Luny błyskawicznym tempem. Lwica wychyliła się. Tak, biegli centralnie za Michaelem. Był od nich mniejszy, wolniejszy i coraz słabszy. 
- Michael!- wrzasnęła Luna, a po jej pysku zaczęły spływać łzy. 
Zaczęła schodzić w głąb doliny. 
- Michael!- wołała już nie zważając na to czy usłyszy ją jakaś inna istota.
Ani śladu. Zdołowana zaczęła rozglądać się dookoła. Jej wzrok uderzyła najgorsza rzecz jaką widziała w życiu. Podbiegła do leżącego na ziemi Michaela.
<wizja>
- Słyszysz mnie!?- zapłakała.
Brązowy leżał w plamie krwi, która spływała po jego ciele. Spojrzał na nią załzawionymi oczami po czym powiedział:
- Chociaż tyle mogłem dla ciebie zrobić... Kocham cię.
Przymknął powieki. Luna zaczęła krzyczeć i błagać o to aby wstał. Niczego to nie skutkowało. Położyła głowę na jego grzywie. Roniła łzy bez przerwy, serce biło jakby miało zaraz eksplodować. Czuła pustkę, najgorszą pustkę. Nic nie mogła zrobić.

------------------------------------------------
No i zawieszam bloga. Rysunki są już dano rysowane, więc... Sami wiecie, że nie jest prosto pogodzić to wszystko- naukę, blogowanie i w ogóle. 

Pozdrawiam Was : )

niedziela, 22 grudnia 2013

Znowu razem

Na początku była ciemność. Powoli Luna zaczęła odzyskiwać przytomność. Leżała na ziemi... Na Rajskiej Ziemi. W łapie trzymała Berło. Wstała, przetarła oczy i zauważyła, że nieopodal leży Pami. Podbiegła do niej.
- Pami, Pami czy to ty? Obudź się!
Kremowa lwiczka rozchyliła powieki. Uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. Obie roześmiały się. 
- Jesteśmy nienormalne.
- Bardzo- przytaknął Cravin.
- Ciebie też tu przeniosło?- zdziwiła się Pami.
Luna spojrzała na niego. Tak, to ten sam lew, którego spotkała na Błękitnej Ziemi. 
- Dobrze, że nic wam nie jest.
- Mam je- przypomniała biała wyciągając przed siebie Skrzydlate Berło.
Zapadła cisza.
- No i... co dalej?- spojrzał na nią Crav.
- Sama nie wiem, może już misja wykonana. Nie ważne. Chcę wracać do domu.
Ruszyli przez Wielkie Wzgórza i z oddali ujrzeli Grotę. Ktoś stał przy niej. Również ich zauważył. Luna od razu go rozpoznała. Tak jak i on rzuciła się w jego stronę.
- Michael!

Zagus podszedł do starej lwicy i zapytał:
- Ostatnio śniło mi się coś bardzo dziwnego...
- A co takiego?- lwica spojrzała mu w oczy.
- ...że jest wielka wojna na Rajskiej Ziemi. Od razu potem śniło mi się, że straciłem córkę. Że ona zniknęła. Rozpoczęliśmy poszukiwania, ale bez skutku.
- W jakich okolicznościach to było?
Stara lwica poszła parę kroków do wielkiej miski i zaczęła dodawać do niej niesamowicie dziwne rzeczy.
- Przyszliśmy do naszej Groty pewnego dnia, a jej nie było. Bardzo się o nią martwię.
- Ile czasu temu miałeś Zagusie taki sen?- dopytywała się przyrządzając niesamowitą mieszankę.
- Kilka dni temu.
Lew wrzucił do misy włos ze swojej grzywy.
- Zobaczymy co to oznacza.

Wpadli sobie w ramiona. Oboje byli bardzo wzruszeni.
- Martwiliśmy się o ciebie? Gdzie byłaś?- zapytał Michael.
- To długa historia. Ważne, że jesteśmy razem i już nic nas nie rozdzieli- odparła Luna wtulając się w jego ciepłą grzywę.
- Gratulacje, czyli jesteście razem?- zapytał Cravin- Myślałem, że jesteś jeszcze... wolna.
Michael zmierzył go wzrokiem.
- A to co za jeden?
- To też długa historia...- zaczęła księżniczka.
- Chętnie posłucham- zaczął ciemnobrązowy.
- Wyluzuj- uspokoił go Crav- Już stąd znikam.
- To na co czekasz?
Pami wychyliła się zza nich.
- Nie róbmy od razu takiej złej atmosfery. Cieszmy się z tego co mamy.
Michael i Luna oddalili się. Chcieli spędzić ze sobą trochę czasu. Minęło kilka dni za nim wszystko wróciło do normy. Lwica opowiedziała Unis o całej sprawie... no prawie całej. Pokazała również Berło, które postawiła na honorowym miejscu. Wieczorem odbył się piknik dla wszystkich lwów Rajskiej Ziemi. 
Michael i Luna usiedli sami, oddalili się od reszty. 
- Bałem się, że cię stracę- powiedział Michael.
- Nie martw się o mnie, wybrnę z każdej sytuacji- uśmiechnęła się.
- Muszę ci opowiedzieć o wszystkim co tu się działo bez ciebie.
Lwica położyła swoją łapę na jego. Spojrzeli sobie w oczy i... pocałowali.
To była piękna i długa noc. 
---------------------------------------------------
Wesołych świąt ! : )

niedziela, 3 listopada 2013

Jaskinia Eude



Luna ruszyła od zaraz. Zaczęła biec nie zważając na przerażonego Crava. 
- Oszalała!- zawołał i zaczął biec w kierunku swego domu- Matko!
Lati wyszła z groty.
- O co chodzi?
- Luna, ta lwica co tu była... Ona poszła do Jaskini Eude! 
Na twarzy królowej nie malowało się zdziwienie.
- Jeżeli tego chce to pozwól jej. Widać ma jakieś zadanie do wykonania.
- Ty też jesteś za tym aby mogła stracić życie?- zdziwił się lew.
- Nie przesadzaj- skarciła go i odeszła.
Cravin nie wierzył w to co słyszy. Postanowił udać się na Rajską Ziemię.

Równiny Wiecznych wyglądały bardzo groźnie, ale to była jedyna droga na skróty. Luna wkroczyła w ich progi. Wydawało się, że wystarczy przejść przez wąską szczelinę i jest się już na drugim końcu. Lwica nie zwlekała i zaczęła przez nią biec. 
- No i co? Jestem już w połowie drogi i nic się nie dzieje- zaśmiała się.
Coś zapiszczało jej przez oba uszy. Zatrzymała się i krzyknęła. Pisk nie był do wytrzymania. 
-ODEJDŹ STĄD!- usłyszała.

- Którędy idziemy?- zapytał Sitver.
- A mamy w końcu jakiś wybór?- zdziwiła się kremowa.
- No Równiny Wiecznych, ale tam nie radzę iść mimo, że to jest droga na skróty łatwo tam zabłądzić. Jeżeli się pospieszymy to ominiemy je w takim samym czasie.
- No to w drogę.

Luna tarzała się po podłodze zatykając uszy łapami.
- Dość! Dość!- krzyczała.
Pisk jak nagle się pojawił tak i nagle zniknął. Luna mogła iść dalej. Widziała już zarys Jaskini Eude. 
,, Małe ostrzeżonko nie zaszkodzi''- pomyślała.

Stiver i Pami również zbliżali się do Jaskini Eude nie mając pojęcia, że mogą zastać tam Lunę. 
- Po prostu schowajmy się w tej Jaskini. Nie dam rady już dłużej iść- powiedziała Pami. 
Oboje byli wykończeni tą całą podróżą. W pewnym momencie kremowa nie umiała nawet iść. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Lew musiał resztą drogi nieść ją na grzbiecie. Pami nawet zapomniała, że właśnie oboje tam zmierzają za Luną. Południe nie wydawało się takie jakie każdy sobie wyobraża. Żaden promień słońca nie przedostawał się przez szare chmury.

- Jesteś już blisko, nie marnuj swojej szansy, uda ci się...
Luna zaczynała po woli majaczyć. Dużo kosztowało ją aby znaleźć się u stóp tej Jaskini. 
- Jest niedaleko, uda ci się...
Po długim czasie lwica doczołgała się do wejścia Jaskini Eude. Runęła na ziemię z trudem łapiąc oddech. 
- Jesteś, jesteś...- powtarzała sobie- A może to tylko piękny sen..- zastanowiła się po chwili. 
Za nim weszła do środka musiała pozbierać myśli, które nieustannie tłoczyły się w jej głowie. Wewnątrz było ciemno. Jej wzrok powoli oswajał się z otaczającą czernią. Każdy kawałek jej ciała odczuwał wewnętrzny niepokój. Kolejna wizja.
Widzi... stworzenie. Czarne stworzenie, które również szuka Skrzydlatego Berła. Nie ma co zwlekać. 

- Zdawało mi się...
- Co?- zapytała Pami, którą mało interesowała sama odpowiedź.
- Białą postać wchodzącą do tej groty...- zaczął Stiver. 
- CO?!- wykrzyknęła lwica jeszcze głośniej.
Stanęła na równe nogi
- To nie jest jakaś tam grota! To Jaskinia Eude! Jesteśmy na miejscu!- rzuciła się na zdziwionego nagłym atakiem euforii lwa. 
Pocałowała go.
- Dziękuję ci za wszystko co zrobiłeś, za to, że zdecydowałeś się ze mną tu iść, za twoją cierpliwość, wytrwałość, za wszystko ci dziękuję!

Luna biegła przez ciemny korytarz. Co jakiś czas słyszała dookoła siebie szmery, szepty i głosy. Raz udało się jej usłyszeć swoje imię.
,, Dokąd mam zmierzać''- błądziła myślami.
- Śladem swego serca...- odpowiedziała sobie.
Instynkt podpowiadał jej czy postępuje słusznie. Po długim rozpaczliwym szukaniu Berła wreszcie je ujrzała. Unosiło się nad najwyższą skalną półką. Błyszczało, że trudno było na nie spojrzeć. Przymrużając oczy Luna zaczęła się wspinać ku górze. 
- Luna!
Odwróciła się. Nikogo nie było. 
,, Skup się na celu''.
Myśli przerwał jej potężny warkot. Po raz kolejny spojrzała do tyłu. Pod nią znajdowało się stado zdenerwowanych psich istot przypominających wilki. Zaczęła szybciej podążać do Berła. Spostrzegła, że nie tylko ona się o nie stara. Wyżej od niej znajdował się jeden z wilków.
,, Jeżeli on zdobędzie je pierwszy wszystko pójdzie na marne!''.
Rzuciła się w pogoń. Czarny pies zauważył Lunę i również przyspieszył. Ułamki sekund, chwile...
Lwicy zapłonęły oczy.

,, On nie może być pierwszy!''.

Pami i Stiver wtargnęli go Jaskin .
- Którędy teraz?- zapytał lew.
Do ich uszu dotarły warkoty wilków.
- Chodźmy za tymi odgłosami!- zaproponowała. 
Skalne korytarze były niebezpieczne. Pełno było zapadni lub ogromnych pajęczyn.
W końcu wyszli otworem na ''pole walki o Berło''.
- To przecież Luna!- krzyknęła Pami.
Stiver zakrył jej usta.
- Jeszcze nas usłyszą.
- Przecież ten stwór będzie pierwszy przed nią!
Rzeczywiście, wydawało się, że lwica zajmie drugie, a raczej ostatnie miejsce w tej potyczce. Nagły przypływ siły i odwagi jednak na to nie pozwolił. Żarzące się krwistą czerwienią oczy Luny nie wyróżniały się już z tłumu wilków. 
- Berło jest moje!- wykrzyknęła.
Wykonała potężny skok i znalazła się wyżej niż czarny stwór. 
- Jeszcze tylko trochę...- łapa księżniczki była tuż tuż od celu- MAM!
Rozbłysło światło.

niedziela, 29 września 2013

Równiny Wiecznych

Stiver wstał i zamrugał parę razy.
- Przemyślę to- oznajmił- A teraz ruszajmy.
- Postój trwał naprawdę długo- powiedziała ironicznie. 
- Nie możemy tu stać w nieskończoność- oburzył się.
- Ale chociaż chwilę dłużej...

Lwica niepewnie patrzyła na Cravina, który mówił całkiem serio. 
- Boję się tamtędy sama iść- wyznała.
- Nie musisz iść sama, możesz iść ze mną. Zaprowadzę cię do tej jaskini.
I znowu to uczucie. Po raz kolejny ktoś proponuje jej wspólną wyprawę do Jaskini Eude. Luna nie wie jaką wymówkę może mu zafundować. 
Wiatr wiał lekko, a liście tańczyły na niebie. Wszystkie zmierzały w jednym kierunku- do Jaskini Eude. Jakby je pochłaniała, zabierała do siebie i nie miała zamiaru oddać. 
- Nie...- zaczęła Luna, ale lew przerwał jej w połowie.
- Jeszcze nie dziś. Ale pewnie za kilka dni, zaprowadzę cię tam. Nie pozwolę abyś sama tam wyruszyła. Nie wiem dlaczego tam zmierzasz, nie będę cię zadręczać pytaniami. Teraz chodź do mojego domu. Możesz tam przenocować. 
Księżniczka niepewnie poszła za Cravem. Jego dom był z pewnością większy od Królewskiej Groty rodziców Luny. Lati przywitała Lunę ciepłym uśmiechem.
- Zrobię ci coś do jedzenia- oznajmiła. 
- Na Błękitnej Ziemi nie ma wojen, ale często jakieś nieprzyjazne istoty próbujące wywoływać awantury. Na szczęście mamy straże- wyjaśnił lew.
- Na Rajskiej Ziemi też nie ma wojen, wszyscy raczej żyją w zgodzie- powiedziała niebieskooka.
- Mój ojciec zna się z twoim ojcem. Mówi wiele razy, że idzie do znajomych z Rajskiej Ziemi. Na pewno nie idzie do pospolitych lwów tylko od razu do władców.
- Wiedz, że nikt nie jest pospolity- oburzyła się, ale za razem ucieszyła, bo w końcu przyłapała go na czymś- Każdy jest na swój sposób wyjątkowy. 
Luna zamyśliła się na chwilę. Nie potrwało to długo, ponieważ Lati przyszła z gorącą zupą i postawiła ją przed nią. Księżniczka spróbowała.
- Jeszcze nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego- zachwyciła się. 
- Dziękuję, to miłe co mówisz. Przepis mojej babki- powiedziała królowa i zostawiła Cravina i Lunę samych.
Lwica była pewna, że Crav w końcu nie wytrzyma i zapyta ją jednak o Jaskinię Eude. Nie zrobił tego. Ale dlaczego? Może to ona sama mu to zdradzi skoro nie pyta. Przecież właśnie nie chce. Albo wręcz przeciwnie...
Jej kręgosłupem wstrząsnął silny dreszcz. 

Robiło się coraz zimniej. W pewnym momencie para zaczęła wydobywać się z pysków Pami i Stivera, kiedy oddychali. 
- Jakby był tu jakiś duch- zażartował lew.
Jak na jego oświadczenie kwiat, na który patrzyli stał się zupełnie zrobiony z kryształków lodu. 
- Jak to możliwe...- zaczęła Pami, ale przeraźliwy głos przerwał jej.
- KTO OŚMIELIŁ SIĘ WTARGNĄĆ NA MÓJE TERYTORIUM..?- rozległo się zewsząd.
Pami krzyknęła, Stiver złapał ją, inaczej lwica pobiegłaby w przestrzeń ze strachu.
- To tylko wiatr- zapewnił. 
- TO NIE JEST WIATR- zaprzeczył głos.
- W takim razie kim jesteś?
- JESTEM TU GOSPODARZEM, A WY NIEPROSZONYMI GOŚĆMI!
Ziemia zatrzęsła się pod ich łapami i zaczęła pękać. Z przerażeniem rozglądali się dookoła. Nagle między nimi zaczęła momentalnie tworzyć się przepaść. Odskoczyli i zaczęli uciekać.
- MYŚLICIE, ŻE TO TYLKO TYLE NA CO MNIE STAĆ? NIGDY STĄD NIE WYJDZIECIE ŻYWI!
Drzewa dotąd spróchniałe i uschnięte zaczęły wyrywać swe korzenie z ziemi. Wymachiwały konarami chcąc zadać śmiertelne ciosy dwójce. 
- Co to ma być?!- wrzasnęła kremowa. 
Z wielkim trudem starali się wymijać zbuntowane istoty. Jedno z drzew oplotło swój konar na kostce Pami i pociągnęło do siebie.
- Stiver!
Lew spojrzał za siebie, ale jego szyję zaczęły również oplatać gałęzie. Wyrywał się z wszystkich sił i biegł na ratunek Pami. Lwica została uniesiona do góry. Stiver wdrapał się na nie pazurami i zaczął gryźć. Rozdrażnione i obolałe drzewo odrzuciło Pami. 
- Uciekaj!- zawołał.
- Nie zostawię cię!- odkrzyknęła. 
Kremowa jednak nie posłuchała jego rad. Stiver został wielokrotnie pokiereszowany. 
- Wstawaj- ponaglała. 
Pomimo wszystkiego udało im się wybiec z Ścieżki Zguby. Słychać było przeraźliwe przytłumione:
- NIEEE..!
Pami miała rozciętą łapę i rany na grzbiecie. Stiver był w podobnym stanie.
- Już po wszystkim- powiedział.
Przytulił ją i obaj usiedli na ziemi. 
- Słyszysz?- zapytał.  
Obrócili się do tyłu i oniemieli. Z nieba spadały meteoryty. Uderzając w ziemię sprawiały, że zaczynała płonąć, ale tylko na chwilę.
- Niesamowite- przyznała.

Ranek był słoneczny. Luna nie wstała pierwsza jak to zawsze czyniła w swoim domu, co bardzo ją zaintrygowało. Cravin był już na nogach, jego mama również. 
- O, wreszcie się zbudziłaś- uśmiechnął się.
- Taak. 
Usiedli razem przy stole i zaczęli jeść śniadanie. Popołudniu Luna wyszła z Groty i przechadzała się po okolicy. Błękitna Ziemia była piękna, ale nie aż tak jak Rajska. Księżniczka zdała sobie sprawę jak bardzo tęskni za nią. 
- Co robisz?- spytał Crav, który nadchodził z daleka. 
- Myślę- odparła.
Lew kiwnął na nią głową aby poszła za nim. Zaprowadził ją na łąkę pełną kwiatów. Jeżeli można by było zobaczyć wszystkie kolory świata na raz, to chyba tylko tam. 
Crav spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Myślałem, że mogło ci się tu spodobać- oświadczył- Miałem rację?
Spojrzała w kierunku Jaskini Eude. Teraz mogła dokładnie dostrzec jej kontur. Nie uniknęło to jednak uwagi Cravina. 
- Jaskinia Eude- przytaknął- Naprawdę chcesz tam iść?
- C-co? Ja...- zaczęła. 
- Nie lubię jak lwy kłamią. Powiedz o co chodzi.
- O nic, ja muszę po prostu tam iść- odrzekła- Bez ciebie- dodała szybko.
- Rozumiem. 
Luna spojrzała na niego przepraszająco.
- Te wszystkie dni spędzone tutaj były naprawdę super, ale mam zadanie.
- Sądziłem, że tutaj się chociaż wyluzujesz, cały dzień chodzisz spięta- powiedział.
- Ty tego nie rozumiesz i za pewne nie zrozumiesz. Nikt nie zrozumie- sprostowała- Uch!
Wyminęła go i zaczęła iść przed siebie.
- Idę tam. Do Równiny Wiecznych i nie zatrzymasz mnie.