sobota, 29 września 2012

Zemsta I

Pami miała już dość natrętnych zaczepek swojej siostry Lilian. Sądziła, że mała ciągle uprzykrza jej życie, wtrąca w nie swoje sprawy i ciągle za nią łazi. ,, Ile jeszcze?''- pytała siebie w myślach. Mimo, że nie potrafiły się dogadać były siostrami. Powinny się wspierać. Niestety tu z żadnej strony nie było mowy o wsparciu. A szczególnie u Pami. Ona wręcz nie cierpiała Lili. Według niej Lilian wszystko do czego się zabierze- psuje. W pewnym sensie to była prawda. 
Mała Lilian miała też ''ale'' do swojej starszej siostry, lecz nie przeszkadzało jej to towarzystwo. Czasem nawet nie potrafiła wytrzymać i pytała Pami o wspólną zabawę, na co ciągle słyszała jedną, jedyną odpowiedź - stanowcze ,, NIE ''! 
Było jej z tego powodu bardziej przykro i wiele razy walczyła ze sobą mówiąc, że już nigdy się do niej nie odezwie. Jednak za każdym razem przełamywała się i znów prosiła o zabawę. I tak cały czas w kółko, do czasu, kiedy...
- Złap mnie, jeśli potrafisz!- krzyknęła Luna dając berka prosto w brzuch Pami.
- Ach, tak?- zapytała lwiczka rzucając się do pogoni za rówieśniczką.
Złapała ją w szybkim tempie, po czym zaraz Luna oddała jej. Zaczęły się tarzać po trawie, śmiać i dawać sobie na wzajem berka.
- Hehe! Berek!
- Berek!- odpowiedziała szybko Luna.
- Berek!- krzyknęła Pami.
Po jakimś czasie zabawa ustała. Obie wstały pomagając sobie. Całej tej sytuacji przyglądała się zazdrosna Lilian. Była przekonana, że Luna jest dla niej ważniejsza niż ona. Jej własna siostra. Ta o to tam lwiczka zastępuje Pami rodzeństwo. Spojrzała w ziemię. Zrobiło jej się bardzo smutno. 
Po południu Luna i Pami pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę. 
Luna zaczęła radośnie biec w kierunku domu, gdy nagle na jej drogę wstąpiła Lilian.
Księżniczka gwałtownie zahamowała, bo była w stanie wpaść na małą.
- Czego tutaj chcesz?- zapytała z lekkim zdumieniem.
- Mam tylko jedno małe pytanie, poświęcisz mi chwilkę?
Luna zastanowiła się przez jakiś czas.
- Już ci ją poświęciłam, więc zmiataj. 
Lwiczka poszła parę kroków, a za raz obejrzała się za siebie.
Lili stała cały czas w tym samym miejscu spoglądając na nią błagalnym wzrokiem.
Luna westchnęła. Nie cierpiała tego w sobie, że nie potrafi być stanowcza.
- No, czego chcesz?- powiedziała z uśmiechem- Tylko szybko.
- Chodzi o to... że, znaczy ja chciałam zapytać jak, wiesz...- jąkała się Lilian.
Księżniczka przekrzywiła głowę i zmrużyła oko.
- O co?- wspomogła ją.
- No dobra. Powiem to wprost. Jak się czujesz, gdy Pami jest tylko dla ciebie?
Luna zrobiła wielkie oczy i cofnęła się. Nie miała pojęcia jak ma zrozumieć to pytanie, więc Lilian ciągnęła dalej.
- No wiesz, jak ona jest tylko dla ciebie, dla nikogo innego, nikomu innemu nie poświęca czasu tylko tobie. Jest tylko z tobą...
- Okej mała, jestem zdumiona, że o to pytasz, bo to nie jest pytanie na miejscu- zauważyła- A teraz muszę iść spieszę się.
Speszona Luna pobiegła zostawiając małą nadal bez pożądanej odpowiedzi. Przecież nie zapyta się o to Pami, bo znowu ją spławi. 
Pod wieczór Luna spostrzegła przyjaciółkę siedzącą nieopodal.
Ruszyła w jej kierunku.
- Luna? A co ty tu robisz?- zapytała ze zdziwieniem.
- Chciałam cię o czymś poinformować- oświadczyła poważnie.
- O co chodzi?
- Dziś przychodzi do mnie emm... twoja siostra.
Pami zmarszczyła brwi i nastawiła uszu.
- No i pyta się mnie, jak, znaczy czy fajnie się czuję, gdy ty jesteś tylko dla mnie i coś w tym stylu.
- Pewnie zazdrości, że spędzam z tobą tyle czasu!- rozzłościła się Pami- Mówiłam jej, żeby nie wtrącała się w to i żeby zostawiła cię w spokoju! Takie pytania ma kierować do mnie, a nie denerwować ciebie i źle o mnie mówić. Już ja jej pokażę.
Pami wstała i odeszła. Luna pobiegła za nią.
- Coś w tym jest- odparła po chwili.
- Musisz coś zrobić, a najlepiej żeby to było czymś co zniechęci ją do dalszych zaczepek...
Na następny dzień Lilian siedziała przy wodospadzie. Bawiła się w kamyczki sama ze sobą. Udawała, że jest przy niej wymyślona koleżanka.
Pami zacisnęła zęby widząc ją tam. Była wściekła na to, że nie słucha jej wcale, a wcale.
- Cześć!- przywitała się z sztucznym uśmieszkiem.
Lilian aż podskoczyła. Była w wielkim szoku.
- Może chcesz się ze mną pobawić?- zaproponowała.
- A gdzie Luna?- spytała podejrzliwie Lilian.
- Nie ważne, gdzie ona jest. Ważne, że jesteś tutaj ty! Moja siostra!
Lilian uradowała się w sekundzie. Zapomniała o tym jaką nienawiść żywiła w sobie do Pami. 
- Chętnie się z tobą pobawię! Jaki masz pomysł?
- Chmm... niech no się zastanowię. Może w przeskakiwanie przez Bagna Błotniste?
- A co to za zabawa i gdzie to jest?- zapytała mała lwiczka.
- Jeszcze mało rzeczy wiesz. Bagna Błotniste to takie miejsce, gdzie jest mnóstwo kałuż z błotem. Uwielbiam je przeskakiwać, ale z Luną nie było tak fajnie jak z tobą będzie.
Po tych słowach Lilian już nie pamiętała o niczym. Była pewna, że to nie jest żadna ściema, ale tu się myliła...

poniedziałek, 24 września 2012

Detektywi i zawiść




Dzień zapowiadał się słonecznie. Liście szeleściły, a słońce wschodziło. Luna otwarła oczy, przeciągnęła się i rozejrzała. Tala i Zagus jeszcze smacznie spali.
- Śpiochy- zażartowała i uśmiechnęła się.
Ciągle myślała o tym co stało się w lesie. Odparła, że nie będzie zawracać sobie głowy jakimiś głupotami. Jeżeli jej niania ją powołuje do znalezienia czarnej róży to ona odpada. 
Wyszła i otrzepała się.
- Dzień dobry!- rozległo się za jej plecami.
Lwiczka aż podskoczyła.
- Czemu to pani robi?!- zapytała z wyrzutem.
Satha zrobiła minę niewiniątka jakby nie miała pojęcia o co jej chodzi.
- Właściwie to dlaczego pani tak wcześnie wstała? Ja zawsze wstaję najwcześniej!
- Ale do dziś. Wstaję parę dobrych godzin przed tobą.
- I nie nudzi się pani?- zapytała Luna.
- A skąd, mam masę roboty do zrobienia. No, a teraz idź się bawić. Pamiętaj bądź ostrożna.
Luna odwróciła się i przewróciła oczami ze złości. Pobiegła szybko do Pami.
Przyjaciółka właśnie przebudziła się.
- Cześć, Luna co cię tu sprowadza?
- Jak zawsze przychodzę do ciebie rano- zaśmiała się i pociągnęła ją za sobą.
Wyszły przed dom.
- To co tam słychać?- zapytała Pami.
- Co słychać?! Okropieństwo po prostu! Ta opiekunka mnie dobija- odparła Luna.
- Serio, może nie jest taka zła jak ci się wydaje.
- Oj, jest i to bardziej niż można sobie to wyobrazić. Na początku kazała mi znaleźć jakiegoś durnego kwiata w lesie, potem jeszcze...
- Chwila, jakiego kwiata?
- Takiego jednego, nie ważne. Potem jeszcze wprowadziła swoje zasady, a najgorsze jest to, że mam nie oddalać się, żeby mnie mogła zobaczyć. Ta lwica mnie dobija! I jeszcze wstaje wcześniej ode mnie!
- Nie gadaj! Nikt nie wstaje wcześniej od ciebie.
Lwiczki pokiwały stanowczo głowami.
- Ale w gruncie rzeczy to niańka, a wiesz jakie one są. Troszczą się o swoich podopiecznych i tak dalej.
- Bez przesady! No dobra, koniec tematu. 
Poszły razem na swoje ulubione miejsce przy wodospadzie.
- Hej, zastanawiałaś się czasem jak to jest być odkrywcą, no wiesz detektywem?- zapytała nagle Pami.
- Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło. A może pobawimy się?
- Ok, ale musimy mieć jakieś przezwiska. Chmm... z tym może być lekki problem.
Zaczęły dumać.
- Wiem, ja będę nazywać się Pazur, a ty Kieł.
- Fajnie, skąd wpadłaś na taki pomysł?- spytała Pami.
- A tak mi po prostu przyszło do głowy...
Nagle rozmowę lwiczek przerwał jakiś wesoły okrzyk radości.
- Luna, Pami mogę się pobawić z wami?
- O, nawet się zrymowało- przyznała Luna.
- Nie, cicho!- uciszyła ją Pami- Czego tutaj chcesz Lilian?
- Chcę się z wami pobawić.
- Nie!
- Ale dlaczego, będzie fajnie i tak jesteśmy razem nie?- dodała Luna.
- No dobra, ale musisz nosić ksywkę jaką ci nadam. Będziesz Nofosem.
- Okej!- krzyknęła Lili.
Pami niechętnie zgodziła się. Poszły na poszukiwanie poszlak.
- Tutaj coś mam!- Luna wskazała łapą na kłodę leżącą na drodze.
Pami przyjrzała się dokładniej podejrzanej rzeczy.
- To nic ważnego, Pazur. To tylko kłoda.
- A według mnie to jest coś dziwnego- odparła Lilian.
- Nie pleć głupstw, chodźmy dalej.
Lili skuliła uszy i posłusznie poszła za siostrą. 
W pewnym momencie każda z nich zapomniała o swoich smutkach, zmartwieniach i złości jaką żywiły do siebie. Ich siostrzane sprzeczki zniknęły w mgnieniu oka. Dogadywały się jak nigdy dotąd.
Nagle na swojej drodze Luna zauważyła sunące żyjątko. Przybliżyła się do niego, ale zaraz odskoczyła. 
- Pami, chodź tu szybko!
Chwila sióstr została nagle w szybkim momencie zniszczona.
Pami pobiegła do przyjaciółki i zaczęła przyglądać się tajemniczemu stworzonku.
- To tylko ślimak- oznajmiła po krótkim czasie.
- Pokażcie!- krzyknęła Lilian.
Za nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć Lili była szybsza. Jednym stąpnięciem uderzyła ślimaka, a ten odleciał daleko.
Mała lwiczka zaśmiała się, a Pami zacisnęła zęby.
- Ty wszystko potrafisz zniszczyć.
Lilian nagle spochmurniała.
- Ale o co chodzi? To śmieszne.
- Tak, chyba dla ciebie! To była nasza poszlaka! Zawsze zniszczysz każdą zabawę, dlatego nie warto się z tobą bawić! Teraz wiesz czemu tak ciągle cię omijam.
Pami odwróciła się zamaszyście. Lilian próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale zamilkła. Spojrzała z wiarą na Lunę, ale ta zrobiła smutną minę i poszła.
Lilian jeszcze długo stała w miejscu próbując pozbierać myśli. 
Nie przypuszczała takiego nagłego odwrotu akcji. Nikt z resztą się tego nie spodziewał.

wtorek, 18 września 2012

Na ratunek




 
Lwiczki bawiły się kamieniem.
- Szybciej!- zawołała Pami oświadczając powolność przyjaciółki.
- Nie potrafię!-odkrzyknęła Luna.
Uderzyła kamieniem z całej siły, a on wpadł do bramki Pami.
- Wygrałam! Jeden do zera!- ucieszyła się księżniczka.
Pami uśmiechnęła się pod nosem, a potem dodała, że już dość na dzisiaj zabawy w mini kamyki nożne.
Usiadły na kamieniu nad wodospadem. Woda lekko ocierała się o skałę, na której były.
- Uwielbiam od czasu do czasu tutaj podumać- odparła Luna.
Nagle Pami spostrzegła nadchodzącego Michaela, który podążał w ich kierunku.
Szturchnęła Lunę z całej siły.
- Ałć!- zawołała- Co jest?
Pami wskazała pyskiem w prawo. Luna obejrzała się i oniemiała. Po chwili znów się obróciła. 
- I co teraz?- zapytała z grozą.
- Idź, zachowuj się jak najnormalniej!
- Nie potrafię..!
Ale lwiczka pchnęła ją, że ta wylądowała na przyjacielu.
- Przepraszam- oznajmił Michael pomagając jej wstać.
- Nie to ja przepraszam, chociaż nie wpadłam na ciebie dobrowolnie- tutaj skierowała wzrok na Pami, a ta wzruszyła ramionami.
Zaś spojrzała na Michaela i uśmiechnęła się. On odwzajemnił jej to.
W tej samej chwili na głowę lewka wskoczyła ogromna żaba.
Skulił się pod jej ciężarem, a Luna i Pami osłupiały. Potem nagle wybuchnęły śmiechem. Michael zorientował się co właśnie się stało i również zaczął się śmiać.
Żaba zeskoczyła, a Luna podparła się o kamień i z przymrużonymi oczami przyglądała się lewkowi. Tak bardzo chciałaby żeby między nimi zaszło coś więcej niż przyjaźń. Coś o wiele więcej.
- Psst!- nagle Pami zaczęła szturchać przyjaciółkę.
Ona nie zwracała na to z początku uwagi, ale po kilku coraz mocniejszych razach zwróciła się ku niej.
- Czego?- warknęła.
- Twoja mama nas woła, musimy kończyć- szepnęła.
- Ale..!
- Widzę, że jesteście zajęte, nie będę przeszkadzał- odparł Michael wycofując się.
- Wcale nie przeszkadzasz my właśnie..!- ale tu urwała, poczuła również jak ktoś ją podnosi za skórę.
To była Tala. 
- Michae..!
- Daj se siana- odparła Pami- Już za późno.
Ją również trzymała jej mama- Kama.
Luna spojrzała tak groźnym wzrokiem, ale tak groźnym na matkę, że ta postawiła ją na ziemi nie chcąc wiedzieć o dalszym ciągu wydarzeń.
Lwiczka zrobiła się czerwona, ale zaraz odetchnęła. Co ona będzie jej tłumaczyć, przecież i tak jej nie zrozumie.
Zacisnęła pięści i zapytała jak gdyby nigdy nic przez zaciśnięte zęby.
- Czego chcesz..?
Tala uśmiechnęła się i polizała ją po głowie. 
- Pragnę, żebyś razem z Pami poszły na poszukiwanie złocistych grzybów.
Luna zrobiła większe oczy niż miała wcześniej, więc Tala wyjaśniła.
- To taki specjalny rodzaj grzybów, rośnie jedynie w części zachodniej Rajskiej Ziemi, ale daleko od granicy. Oprócz ich rośnie tam mnóstwo rodzajów leczniczych ziół i kwiatów. Tym nie musicie się zajmować, skupcie się na grzybach...
Luna nagle przerwała mamie.
- Ekhem, mam parę pytań- oświadczyła- Po pierwsze. Skąd mamy wiedzieć jak one wyglądają i czy nie zerwiemy innych- złych. Po drugie dlaczego sama ich nie pójdziesz poszukać, a po trzecie ja jeszcze nigdy nie byłam w zachodniej części Rajskiej Ziemi, więc odpadamy- odparła Luna z uśmieszkiem.
- Ja byłam!- oświadczyła Pami.
- Widzisz, Pami z pewnością cię tam oprowadzi, bo tam była- odrzekła Tala.
Luna spiorunowała wzrokiem Pami, że aż zamilkła.
- A macie szukać złocistych grzybów, czyli żółtych, sama nazwa wskazuje, a ja nie zrobię tego, bo mam masę pracy tutaj, w królestwie. Po za tym chciałabym się przekonać czy jesteś odpowiedzialna. Nie jesteś już taką małą dziewczynką, dorastasz i muszę ci zrobić parę testów sprawdzalności.
Popchnęła ją w kierunku zachodnim i wręczyła koszyk.
- Jakbym nie miała niczego ważniejszego do roboty- żaliła się przyjacióce po drodze.
- Nu wu niu wuż- powiedziała Pami trzymając koszyk w zębach.
- Nie rozumiem jej. Jak można powiedzieć, że chce mi zrobić testy sprawdzalności młodzieńczej?! '' Chcę żebyście z Pami pozbierały złociste grzyby, bo ja nie mam czasu''. '' Chcę sprawdzić czy jesteś odpowiedzialna''. '' Pami cię oprowadzi, zna się lepiej na Rajskiej Ziemi niż ty!''
- Heu, wcula tuk ni powudziola- odparła Pami.
- Naprawdę niektórzy mnie bardzo denerwują, nie rozumieją, że ja też mam swoje życie i nie mogą mnie traktować jak córeczki na posyłki!
- Suna na pusylki- poprawiła Pami.
- Och, wyjmij ten głupi koszyk!- krzyknęła wyrywając jej go z zębów.
Pami zmarszczyła brwi, ale nic nie odpowiedziała.
- To chyba tu- odparła wskazując las przed sobą.
- To one!- oświadczyła Pami biegnąc do grzybów pod kamieniami.
- Nie mamy takiej pewności czy to złociste grzyby.
- To są złociste grzyby!- ktoś powiedział podniosłym głosem.
Lwiczki spojrzały przed siebie, a przed nimi pojawiła się sylwetka dużego lwa.
- I należą do kogoś- dokończył.
Pami postawiła na ziemi wyrwany jeden z grzybów.
Lew wyszczerzył kły.
- Przepraszamy nie miałyśmy pojęcia, że są czyjąś własnością- powiedziała Luna z lekką grozą w głosie.
Lew zeskoczył kilka kamieni na dół. 
- To teraz już wiecie!- ryknął. 
Lwiczki cofnęły się parę kroków, ale lew wyrównywał oddalaną odległość.
Obie rzuciły koszyk i rzuciły się do ucieczki. Biedaczki nie dałyby rady być szybsze od dorosłego lwa, ale na szczęście jeden z ptaków z Rajskiej Ziemi zobaczył to i szybko zwołał pomoc. 
Tala pierwsza rzuciła się na ratunek córce, a za nią jedna lwica ze stada. Kamy nie było w tym momencie i nie miała pojęcia o tym wydarzeniu. 
Tala biegła i biegła aż wreszcie Luna zderzyła się z matką. Pami ukryła się za nimi.
Wpadły sobie w ramiona, ale Luna nagle krzyknęła. Przed nimi stał potężny lew.
Tala wycofała się powarkując, ale tuż za nią wyskoczyła druga lwica, która biegła za Talą. Zasłoniła je swoim ciałem. Była jedną z najzwinniejszych lwic w stadzie i bardzo agresywną dla wrogów, więc gdy lew próbował dopaść małe ona ostrzegawczo zagrodziła mu drogę.
Wreszcie zrezygnował i poszedł w swoją stronę. 
- Nic ci się nie stało?- powiedziała z rozpaczą w głosie Tala- Tak się o was bałam.
Przytuliła je obie. Królowa chwyciła do pyska Lunę, a szarawa lwica Pami.
Gdy doszły na miejsce strach chwycił za serce Kamę, która właśnie zjawiła się pod wodospadem. Luna i Pami opowiedziały co się tak właściwie stało.
Tala nie mogła sobie wybaczyć, że naraziła je na takie niebezpieczeństwo, ale Luna pocieszała ją i tłumaczyła, że właśnie ona zdała test sprawności na najlepszą mamę na świecie.

środa, 12 września 2012

Księżycowa misja


Luna stała naprzeciwko wody, która ciągnęła się od wodospadu. Spojrzała na nią i spostrzegła swoje odbicie, ale i również odbicie nieba. Mieniła się żółtymi barwami i świeciła.
Lwiczka bardzo lubiła spędzać czas nad wodą. To ją odprężało i dodawało siły. Nie zawsze miała dobry humor i żeby go poprawić przychodziła na swoje ulubione miejsce nad wodospadem i siadała w zadumaniu. Po paru minutach mimo, że tego nie zauważała na jej twarzy pojawił się uśmiech. Uśmiech radości i szczęścia z życia. Dotąd miała je spokojne. Rodzice, przyjaciele no i wspaniała kraina, nad którą za jakiś czas musi objąć władzę. Co prawda miała również wrogów, ale nie zaprzątała sobie tym głowy. 
Tego dnia rozłożyła się wygodnie na miękkiej trawie i zamknęła oczy. Rozkoszowała się tą chwilą, ale nie za długo. Zawsze takie momenty są zazwyczaj przerywane nagłymi krzykami, jak i w tym przypadku.
Usłyszała głuche nawoływanie. Otwarła niechętnie jedno oko i spojrzała w lewo. 
Zobaczyła tam Talę, a obok niej jakąś inną lwicę. Wstała i teraz przyjrzała się dokładniej osobie stojącej obok matki. Była to szara lwica, nie wyglądająca na jedną z Rajskiej Ziemi. 
Zauważyła również, że krzyki są kierowane w jej stronę. Tala kiwnęła łapą na znak, żeby córka poszła w ich kierunku. Luna zaczęła się zbierać z ziemi.
Westchnęła i zmarszczyła brwi. Nie miała zamiaru nigdzie się wybierać. Gdy już była wystarczająco blisko, królowa przedstawiła nieznajomą lwicę.
- To jest Satha- powiedziała- Jest... jakby to dobrze ująć... twoją opiekunką.
Luna zrobiła taką minę przerażenia, że Tala od razu zamilkła, ale po chwili dodała.
- Poznajcie się, a ja już... pójdę- oświadczyła.
Lwica odeszła, a Luna spojrzała na nieznajomą. Satha uśmiechnęła się.
- Z tego powodu, że rodzice nie mają tyle czasu na opiekowanie się tobą zatrudnili nianię, czyli mnie.
Zapadła chwila milczenia. Satha patrzyła na Lunę wyczekująco, ale ta nie miała zamiaru się odezwać.
Lwica wskazała drogę do domu pod wodospadem. Obie tam ruszyły.
Po drodze Satha zagadywała do księżniczki.
- No więc jesteś następczynią tronu, zgadza się?
Luna milczała. Przecież to było dla niej jasne i oczywiste. 
,,Skoro ta stara lwica to wie to po co się o to pyta?''- zastanawiała się Luna.
- Jesteś jakaś nieśmiała.
Po tych słowach lwiczka zatrzymała się.
- Czy coś nie tak?- zaniepokoiła się lwica.
- Nie, nic- odparła szybko Luna z kwaśną miną.
Gdy doszły do siedziby władców Satha poszła przygotować coś na ząb.
Luna usiadła wygodnie w kącie i obserwowała poczynania lwicy.
Ona jednak szybko zorientowała się, że jest obserwowana więc nie patrząc na podopieczną zaprosiła ją gestem do stołu zrobionego z kamienia.
Luna powolnym krokiem przyczłapała na miejsce. Satha podparła się łapami i spojrzała na małą, co ją speszyło.
- Ja wiem- powiedziała cicho opiekunka.
Lwiczka spojrzała na nią ze zdziwieniem. Satha dalej kontynuowała. 
- Nie jesteś zwykłą lwicą. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale nie musisz.
Rodzice cię jeszcze w to nie wtajemniczyli, ale jesteś...
Tutaj urwała i rozejrzała się dookoła.
- ... jesteś wybranką. Jesteś Księżycową Lwicą- oświadczyła prawie szeptem.
- Skąd pani wie?- zapytała z irytacją w głosie.
- To nie jest ważne. Najważniejszą rzeczą jest żebyś odnalazła Czarną Różę. Twoi rodzice nie mogą o tym wiedzieć, bo by na to się nie zgodzili. A, i jeszcze się nie przedstawiłam. Jestem wróżką, lwicą czarodziejką- odrzekła.
Luna patrzyła na nianię ze zdziwieniem. Nie mogła w to wszystko uwierzyć, ale nie miała pewności. Może i jest tą Księżycową Lwicą, ale dlaczego miałaby uwierzyć osobie, którą pierwszy raz w życiu widzi.
Odpowiedź na to pytanie dostała dość szybko.
- Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale musisz mi uwierzyć.
Lwiczka zastanowiła się, ale i coś w środku jej podpowiadało, że Satha się nie myli.
- No dobra- powiedziała- Ale gdzie miałabym szukać tego czarodziejskiego kwiatu?
- Tam, gdzie serce ci podpowiada- odparła lwica po czym opuściła Lunę.
Ona siedziała sama próbując sobie to wszystko poukładać.
- Nie możliwe- powiedziała do siebie i wyszła na dwór. 
Mimo to nadal myślała o jej słowach. Nie potrafiła o nich zapomnieć.
- Szukać go tam, gdzie podpowiada mi serce... Czyli wszędzie!- odparła- Nie mam pojęcia. 
Skręciła dróżką do lasu. Obejrzała się za siebie, by znać drogę powrotną.
Coś ją tam ciągnęło. Powoli zapadał zmrok, a mimo to lwiczka szła dalej.
Stanęła na środku pustego miejsca. Zmrużyła oczy i dojrzała jakichś świecący punkt. Postanowiła pójść w jego kierunku.
- Nie, to nie możliwe...- zastanowiła się otwierając usta.
Przed nią, coraz bliżej w powietrzu świeciła tajemnicza kula. 
To nie mógł być świetlik, bo było za duże. To kwiatem też nie można było nazwać. Więc co to takiego? Mrok otoczył ją. Jej wzrok skupił się tylko na blasku. Pięknym, srebrzystym blasku, który wydobywał się z tego. Tego, czym nie można nazwać ani jednym ani drugim. Może to jakaś wskazówka, ale do czego? Do odnalezienia Czarnej Róży. Luna patrzyła na to, ale zaraz się ocknęła. Wówczas kula, która tak się mieniła zniknęła pozostawiając lwiczkę w kompletnych ciemnościach.
To ją w ogóle nie wzruszyło. Zaczęła kierować się ku wyjściu. Gdy była już nad wodospadem Satha niepokoiła się o nią.
- Gdzie byłaś?
Ale jak to zwykle nie dostała odpowiedzi. Luna bez słowa weszła do domu, a Satha obserwowała ją ze zdziwieniem. Mimo wszystko nie powiedziała ani słowa.

piątek, 7 września 2012

Skoki w dal


Dziś słońce wzniosło się w górę i zaświeciło budząc księżniczkę. Luna otwarła oczy i zauważyła, że rodziców nie ma. Nie przejęła się tym zbytnio. Wiedziała, że wyjątkowo jej nie budzili. Zawsze to ona wstawała szybciej. Widocznie postanowili żeby lwiczka odpoczęła sobie. Po ostatnim zajściu większość się zmieniła. Zdała sobie sprawę jaka ważna jest dla niej Pami. Dogadują się jak nigdy dotąd. Nie mają zamiaru już nigdy się kłócić. Luna przeciągnęła się i wyszła. Dzień był już w pełni. Lwiczka weszła do mieszkania przyjaciółki. Pami również już wstała. Zobaczyła jedynie Kamę.
- Przepraszam- powiedziała cicho.
Lwica przestała robić pracę, którą wykonywała.
- Czy coś się stało?- zapytała mama Pami.
- Właśnie chodzi o pani córkę, gdzie ona teraz jest?- zapytała.
- Wyszła na dwór niedawno. Poszukaj jej. Mówiła o jakichś zawodach...- przypomniała sobie Kama.
Lunie tyle wystarczyło. Podziękowała i wybiegła. Rozejrzała się i dostrzegła grupkę lwiątek.
Podążyła za nią. Usłyszała stamtąd jakieś krzyki i wyzwiska.
- Teraz moja kolej!- ktoś krzyknął.
- Cześć Luna, jak dobrze, że jesteś- odparła Pami widząc przyjaciółkę.
- Co się tutaj dzieje?- spytała ze zdziwieniem.
- Stoimy w kolejce. Organizujemy konkurs, a dokładniej zawody w skokach w dal.
- A ty bierzesz w nich udział?- zapytała z niesmakiem Luna.
- To jest fajne! Startuje w nich tylko dziesięć lwiątek. Teraz kolej na następną piątkę- odparła szybko.
Pami stanęła na torze drugim, a obok niej wepchnęła się Otty.
Luna przewróciła oczami i pokiwała głową. 
- Zaś się zacznie- powiedziała wzdychając.
- Myślisz łazęgo, że ze mną wygrasz?- zapytała Otty z kpiną w głosie.
- Nie tylko z tobą wygram, ale i wgniotę cię w tą ziemię na którą skoczysz- odrzekła Pami z cwaną miną.
Luna aż przykryła usta żeby nie parsknąć ze śmiechu.
Otty prychnęła i popatrzyła z wyrzutem w jej stronę.
- O, kolejny pasożyt. Z czego się cieszysz ty biały skunksie?- zapytała.
- Dlatego, że jest mi ciebie żal ty fioletowy lisie- powiedziała Luna.
Otty zrobiła do niej nieszczery uśmieszek, a potem zaraz zmarszczyła brwi.
- Do skoku, gotowi?- krzyknął jakiś lew- Już!
Wszystkie lwiątka skoczyły najdalej jak potrafią. Pami była pierwsza, a zaraz za nią Otty, a na końcu pozostali. 
Otty widząc, że przegrywa przesunęła się o parę kroków przed Pami.
- Hej, tak nie wolno!- krzyknęła Pami widząc tą wielką niesprawiedliwość.
- O czym ty mówisz? Nie umiesz pogodzić się z przegraną?- zapytała.
Pami zacisnęła zęby, a jej pięści zacisnęły się.
- Ogłaszam Otty jako zwyciężczynię z całej kolejnej piątki!- ryknął lew.
- CO?!- wrzasnęła Pami, ale nikt nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi.
Luna wstała i krzyknęła:
- Ale to nie sprawiedliwe! Pami należy się to zwycięstwo!
Wszystkie lwiątka wstały i posłuchały wyników końcowych. Otty miała drugie miejsce. 
Luna podeszła do niej ze wściekłością.
- Nie umiesz normalnie wygrywać tylko przez zwykłe oszustwo?- zapytała.
- Gdzie ty tu widzisz oszustwo?- zapytała nie patrząc na nią i zadzierając głowę do góry.
- No niech się zastanowię... Wszędzie!
Otty spojrzała na nią z politowaniem. Wtedy do akcji wkroczyła Pami.
- Jesteś zwykłym oszustem! Wielkim, jednym oszustem!
- Ja?- zapytała przykładając łapę na swoją szyję- Śmiesz mnie posądzać o oszustwo? Wstydziłabyś się!
- Tak trudno jest się pogodzić, że nie wygrałaś?! 
Luna zaczęła ciągnąć przyjaciółkę.
- Chodź, tylko marnujemy nasz cenny czas- szepnęła jej do ucha.
Lwiczki oddaliły się.
- Dlaczego nas się tak uczepiła?- zapytała ze złością Pami.
- Znasz ją. Chytra, przebiegła i zachodząca za skórę. Potem jej nie wyciągniesz, gdy się przyssie.
- Dobra, zmieńmy temat, bo mnie na wymioty bierze- powiedziała Pami- Jak tam u ciebie.
- Dobrze, ale wystraszyłam się dziś rano, gdy cię nie widziałam w domu.
- Zawsze szybciej wstawałaś- zauważyła Pami.
- No ba- odparła Luna- Wyjątkowo dziś zaspałam. 
W tym momencie ziewnęła. Zaczęły się śmiać i poszły w kierunku wodospadu.

niedziela, 2 września 2012

Zgubny trop II




Lwiczki rozglądały się w pośpiechu na różne strony. 
- Wielkie dzięki- odparła Pami.
- To moja wina?- zdziwiła się Luna.
- A czyja? Kto chciał się wybrać na super przygodę?
- Nie miałam pojęcia, że wydarzy się coś podobnego!- krzyknęła.
- Następnym razem przemyśl kilka razy za nim coś zrobisz! Tak samo jak z Michaelem!- odrzekła Pami.
- Czy to wyzwanie?!- zdziwiła się oburzonym tonem Luna.
- Dobra, nie prowadźmy dalej tej rozmowy, bo jeszcze się pokłócimy- powiedziała Pami zatykając uszy- Najpierw zanim to nastąpi- spojrzała na nią- Znajdźmy drogę powrotną.
- W takim razie nie chcę się zadawać z marudą!- odparła Luna zadzierając nos do góry.
- Kto jest tą marudą? Ja?!
- Nie, może jeszcze ja- wrzasnęła Luna.
- A ja nie chcę się zadawać z krzykaczką, która ciągle patrzy żeby jej było najmilej, a nie na innych!
Luna zaczerwieniła się ze złości. Każda z lwiczek poszła w swoją stronę, nawet się nie oglądając za siebie.
Luna usiadła i wyrwała trawę. Nie wiedziała, że wydarzy się coś podobnego. Że straci najlepszą przyjaciółkę.
Przecież jest mnóstwo innych osób podobnych do Pami, ale żadna nie jest taka sama...
- Kto by się chciał kolegować z marudą- wypaliła Luna i wstała- Wcale nie myślę tylko o sobie. Nie obchodzi mnie jej opinia. Właściwie to ona strasznie się rządzi. A ja nic na to nie poradzę, że jestem wrażliwa. I jak ktoś mnie zdenerwuje to nie obejdzie się bez krzyku.
Luna miała chęć przygadać jeszcze raz Pami, ale postanowiła, że już nie będzie to konieczne. Po za tym nie miała pojęcia, gdzie znajduje się jej... była przyjaciółka. 
Postanowiła nie odzywać się już do niej nigdy więcej.
Szła teraz przed siebie mimo, że nie miała pojęcia dokąd się kieruje.
Szkoda, że nie widziała ani odrobiny skrawka Rajskiej Ziemi.
Lepiej by było jej dojść do celu gdyby wiedziała, gdzie podążać.
Po kilku krokach w nieznane cofnęła się. W pewnym momencie zaczęła żałować, że pokłóciła się z Pami. We dwójkę lepiej by było szukać domu. 
No ale cóż. Miałaby teraz ulegnąć i przeprosić? Przecież nie ona zaczęła tą kłótnię.
Westchnęła i zrobiła krok do przodu. Nagle poczuła jakby ziemia zatrzęsła się pod jej łapami.
Przybliżyła ucho do podłoża i w tym momencie usłyszała okropne śmiechy.
Nie miała już więcej wątpliwości. To były hieny. Prawdziwe hieny podążające ku niej.
Kurz, który miały pod swoimi nogami był jeszcze bardziej przerażający, a wystawione kły oraz język nie zapowiadały niczego niż atak.
Luna w sekundzie zerwała się i zaczęła uciekać w odwrotną stronę.
Nie miała tyle siły, żeby przed nimi uciekać, więc skręciła w zarośla.
Obejrzała się za siebie, a wtedy wielka czarna łapa chwyciła ją za ogon.
Zaczęła krzyczeć i z całej siły ugryzła rękę wroga. Hiena zapiszczała z bólu, ale zza niej wyłoniły się dwie następne.
Księżniczka nie czekała na zaproszenie i dalej gnała. Po drodze niespodziewanie napotkała Pami.
- Gdzie tak pędzisz?- zakpiła sobie lwiczka.
- Nie gadaj tylko uciekaj!- krzyknęła Luna.
Pami spojrzała w chmarę dymu, a w niej spostrzegła trzy żółte pary oczu.
Zaczęła cała się trząść. Znieruchomiała i nie potrafiła się ruszyć.
Ciężkie kroki zbliżały się nieustannie. Luna odwróciła się i zobaczyła ją stojącą na przeciw biegnących hien.
Pobiegła szybko i pociągnęła ją za sobą w ostatniej chwili.
Zęby jednej z hien zacisnęły się na miejscu, gdzie przebywała poprzednio Pami.
Wskoczyły na niższe z drzew i przeczekały aż hieny sobie pójdą. 
Po kilku minutach znudziło im się czekanie na lwiczki i odeszły oglądając się raz po razie.
Obie zeskoczyły i wpadły sobie w ramiona.
- Luna, przepraszam. Nie powinnam mówić tak do ciebie.
- Ja też. Zdałam sobie właśnie sprawę jaka jesteś dla mnie ważna.
Lunie popłynęły łzy. Pami również się zasmuciła i próbowała ją pocieszać.
- Chodź, wracajmy już do domu.
- Ale dokąd mamy iść.
- Przecież stąd widać już nasz wodospad- oświadczyła lwiczka.
Luna również go zauważyła. 
Doszły do Rajskiej Ziemi, a ku ich zdziwieniu nikt jeszcze się nie obudził.
A mówiąc ''nikt'' mam na myśli innych niż Zagusa. On wstał wcześniej, co nie było w jego stylu i widział powrót lwiczek.
- Luna, gdzie byłaś?- zapytał poważnie.
Obie odwróciły się za siebie, a za nimi stał potężny, brązowy lew.
- Tato ja... byłam na jagodach z Pami- szybko oświadczyła.
- Dziwne, że nie widzę z wami ani jednej- zauważył z lekkim uśmiechem.
- Bo wszystko zjadłyśmy- dodała Pami- Nie miałyśmy koszyka, więc przyniosłyśmy je w naszych brzuchach.
Nagle brzuch Pami wydał dziwny dźwięk.
Obie zrobiły głupie miny do taty Luny.
- Hahah, a wiać nadal jesteście głodne!