Dzień zapowiadał się słonecznie. Liście szeleściły, a słońce wschodziło. Luna otwarła oczy, przeciągnęła się i rozejrzała. Tala i Zagus jeszcze smacznie spali.
- Śpiochy- zażartowała i uśmiechnęła się.
Ciągle myślała o tym co stało się w lesie. Odparła, że nie będzie zawracać sobie głowy jakimiś głupotami. Jeżeli jej niania ją powołuje do znalezienia czarnej róży to ona odpada.
Wyszła i otrzepała się.
- Dzień dobry!- rozległo się za jej plecami.
Lwiczka aż podskoczyła.
- Czemu to pani robi?!- zapytała z wyrzutem.
Satha zrobiła minę niewiniątka jakby nie miała pojęcia o co jej chodzi.
- Właściwie to dlaczego pani tak wcześnie wstała? Ja zawsze wstaję najwcześniej!
- Ale do dziś. Wstaję parę dobrych godzin przed tobą.
- I nie nudzi się pani?- zapytała Luna.
- A skąd, mam masę roboty do zrobienia. No, a teraz idź się bawić. Pamiętaj bądź ostrożna.
Luna odwróciła się i przewróciła oczami ze złości. Pobiegła szybko do Pami.
Przyjaciółka właśnie przebudziła się.
- Cześć, Luna co cię tu sprowadza?
- Jak zawsze przychodzę do ciebie rano- zaśmiała się i pociągnęła ją za sobą.
Wyszły przed dom.
- To co tam słychać?- zapytała Pami.
- Co słychać?! Okropieństwo po prostu! Ta opiekunka mnie dobija- odparła Luna.
- Serio, może nie jest taka zła jak ci się wydaje.
- Oj, jest i to bardziej niż można sobie to wyobrazić. Na początku kazała mi znaleźć jakiegoś durnego kwiata w lesie, potem jeszcze...
- Chwila, jakiego kwiata?
- Takiego jednego, nie ważne. Potem jeszcze wprowadziła swoje zasady, a najgorsze jest to, że mam nie oddalać się, żeby mnie mogła zobaczyć. Ta lwica mnie dobija! I jeszcze wstaje wcześniej ode mnie!
- Nie gadaj! Nikt nie wstaje wcześniej od ciebie.
Lwiczki pokiwały stanowczo głowami.
- Ale w gruncie rzeczy to niańka, a wiesz jakie one są. Troszczą się o swoich podopiecznych i tak dalej.
- Bez przesady! No dobra, koniec tematu.
Poszły razem na swoje ulubione miejsce przy wodospadzie.
- Hej, zastanawiałaś się czasem jak to jest być odkrywcą, no wiesz detektywem?- zapytała nagle Pami.
- Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło. A może pobawimy się?
- Ok, ale musimy mieć jakieś przezwiska. Chmm... z tym może być lekki problem.
Zaczęły dumać.
- Wiem, ja będę nazywać się Pazur, a ty Kieł.
- Fajnie, skąd wpadłaś na taki pomysł?- spytała Pami.
- A tak mi po prostu przyszło do głowy...
Nagle rozmowę lwiczek przerwał jakiś wesoły okrzyk radości.
- Luna, Pami mogę się pobawić z wami?
- O, nawet się zrymowało- przyznała Luna.
- Nie, cicho!- uciszyła ją Pami- Czego tutaj chcesz Lilian?
- Chcę się z wami pobawić.
- Nie!
- Ale dlaczego, będzie fajnie i tak jesteśmy razem nie?- dodała Luna.
- No dobra, ale musisz nosić ksywkę jaką ci nadam. Będziesz Nofosem.
- Okej!- krzyknęła Lili.
Pami niechętnie zgodziła się. Poszły na poszukiwanie poszlak.
- Tutaj coś mam!- Luna wskazała łapą na kłodę leżącą na drodze.
Pami przyjrzała się dokładniej podejrzanej rzeczy.
- To nic ważnego, Pazur. To tylko kłoda.
- A według mnie to jest coś dziwnego- odparła Lilian.
- Nie pleć głupstw, chodźmy dalej.
Lili skuliła uszy i posłusznie poszła za siostrą.
W pewnym momencie każda z nich zapomniała o swoich smutkach, zmartwieniach i złości jaką żywiły do siebie. Ich siostrzane sprzeczki zniknęły w mgnieniu oka. Dogadywały się jak nigdy dotąd.
Nagle na swojej drodze Luna zauważyła sunące żyjątko. Przybliżyła się do niego, ale zaraz odskoczyła.
- Pami, chodź tu szybko!
Chwila sióstr została nagle w szybkim momencie zniszczona.
Pami pobiegła do przyjaciółki i zaczęła przyglądać się tajemniczemu stworzonku.
- To tylko ślimak- oznajmiła po krótkim czasie.
- Pokażcie!- krzyknęła Lilian.
Za nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć Lili była szybsza. Jednym stąpnięciem uderzyła ślimaka, a ten odleciał daleko.
Mała lwiczka zaśmiała się, a Pami zacisnęła zęby.
- Ty wszystko potrafisz zniszczyć.
Lilian nagle spochmurniała.
- Ale o co chodzi? To śmieszne.
- Tak, chyba dla ciebie! To była nasza poszlaka! Zawsze zniszczysz każdą zabawę, dlatego nie warto się z tobą bawić! Teraz wiesz czemu tak ciągle cię omijam.
Pami odwróciła się zamaszyście. Lilian próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale zamilkła. Spojrzała z wiarą na Lunę, ale ta zrobiła smutną minę i poszła.
Lilian jeszcze długo stała w miejscu próbując pozbierać myśli.
Nie przypuszczała takiego nagłego odwrotu akcji. Nikt z resztą się tego nie spodziewał.
Fajne!
OdpowiedzUsuńCudo!!! ;)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńświetne!gratuluję ci takiego bloga!
OdpowiedzUsuń