piątek, 31 lipca 2015

The End

Lwica nie wiedziała co się z nią dzieje, widziała mroczki, kręciło się jej w głowie. Nie znała przestrzeni, w której się obecnie znajdowała. Wiedziała jedynie, że musi opuścić Rajską Ziemię. Potknęła się o kamień i upadła. Spojrzała w niebo. Było pokryte czarno-szarymi chmurami. Wyglądało jakby zaraz miały ukazać się na nim błyskawice. To jednak nie nastąpiło. Poza granicami królestwa nie czuła się bezpiecznie, nie było to jednak dla niej problemem. Znacznie bardziej bolała ją strata ukochanego. 

Pami pociągnęła Stivera w swoją stronę.
- Co się tak ociągasz? Masz zamiar poznać tę Ziemię, czy też nie?- uśmiechnęła się.
- Tak, tyle, że chciałbym się zatrzymać przy czymś interesującym- odparł odwzajemniając uśmiech.
Lwica nic nie odpowiedziała, więc dalej ciągnął.
- A ktoś bardzo interesujący jest zawsze blisko mnie i nie mogę się na niczym skupić.
Pami spojrzała na niego.
- Wiesz, nie wierzę. Chciałeś po prostu pobyć bliżej mnie, a nie zobaczyć tę Ziemię. Nie spodziewałam się tego- sprostała.
Stiver pokręcił się przez chwilę w miejscu.
- Tak jakby, ale nie zupełnie. Jestem chętny abyś mnie oprowadzała. Tak więc chodźmy.
Przybyli do Kryształowego Jeziora. Pami pamiętała jak po raz pierwszy zobaczyła tutaj Lunę. Jak właśnie tu się zaprzyjaźniły. Ta przyjaźń trwa do dziś, tylko czy przypadkiem aby jej nie zaniedbała?
- Słuchasz mnie?- zapytał Stiver machając łapą przed pyskiem Pami- Coś cię trapi?
- Ja przepraszam, Stiver, ale tak. Coś mnie niepokoi. 

Cravin biegł przed siebie. Nie wiedział dokąd dokładnie zmierza, chciał odnaleźć Lunę zanim ta zrobi coś czego będzie później żałować. Nie miał takiego obowiązku, ale chciał. Czuł do tej lwicy coś na rodzaj empatii i pozytywnej energii, gdy ta była blisko niego. Dobiegł do gęsto zalesionego zagajnika. Nie wahał się nawet aby tam iść. Nic nie było mu straszne.
- Luna! Luna, chodź, wracajmy!- zawołał.
Rozglądał się dookoła. Czuł na sobie spojrzenia zamieszkujących te tereny stworzeń. Najwyraźniej nie były otwarte na nowe znajomości, nie były też zadowolone, że ktoś narusza ich teren oraz spokój. 
Dlatego też jedna z małp rzuciła kamieniem w Cravina, ten jednak zdążył odskoczyć.
- Bardzo was proszę o pomoc, nie widzieliście przypadkiem przechodzącej tenty śnieżnobiałej lwicy?
Nie otrzymał odpowiedzi. Znów zapadła cisza, zupełnie jakby został przez wszystkich zignorowany. Westchnął i powoli przemierzał przez roślinność. 
Doszedł do skalnej groty. Chwilę spoglądał do jej wnętrza, nie było widać nic prócz rozciągającej się ciemności. Postanowił jednak wejść. 
Kilkakrotnie potknął się, ale udało mu się dotrzeć do wyjścia. Co on tu właściwie robi? Dlaczego mu tak zależy? Przecież ona i tak go nie polubi na tyle, jak on by tego chciał. Szybko postarał się wyrzucić z głowy negatywne myśli. Nie było to dla niego łatwe. Droga była długa, gdyby choć wiedział, gdzie szukać lwicy. Stanął na stromym urwisku, które urywało przebytą już drogę. 
,, To koniec wycieczki ''- pomyślał. 
Nagle jednak, po drugiej stronie urwiska zauważył coś białego. Tak, to była Luna. 
- Luna!- krzyknął.
Lwica zdawała się go nie zauważyć. Patrzyła się w dół. Zupełnie jakby chciała skoczyć.
- Luna, nie rób tego!

- Nie mogę cię oprowadzać, odłóżmy to na kiedy indziej, nie dam rady. Moje myśli w ogóle odbiegają daleko stąd- odparła Pami patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.
- Przecież jeszcze mamy czas, nie mam zamiaru nigdzie się wybierać. Zostaję. 
Przytulili się do siebie. Stiver był taki dobry, wszystko zrozumiał, nie był nachalny. Wiedziała, że to jest ten jedyny. 

Księżniczka spojrzała w jego stronę. Z jej oczu płynęły łzy. Zrobiła krok do przodu. Cravin nie wytrzymał i rzucił się aby ją powstrzymać. W mgnieniu oka znalazł się obok Luny i przytrzymał mocno.
- Puść mnie! Mam dość! Nie dam rady już dłużej tak żyć! 
Jej tęczówki zaczęły przybierać kolor czerwieni, co nieco wystraszyło młodego lwa. Odsunął się od niej nieco dalej. Księżniczka niespodziewanie uniosła się do góry i coś jakby zła energia zaczęła się z niej ulatniać. Cravin pierwszy raz w życiu widział coś podobnego. Zjawy wydostające się z jej ciała zaczęły się złowrogo śmiać, a po chwili zniknęły we wnętrzu skarpy. Lwica upadła na ziemię.
- Nic ci nie jest? Choć wracamy do domu.
- Ale już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej...- odparła i zamknęła oczy.

Pami z niecierpliwością chodziła w około Królewskiej Groty. Przyjaciółki w niej nie zastała. Rodzice Luny właśnie zmierzali w jej kierunku.
- Jak to dobrze, że jesteście, Luna, ona zniknęła!
Satha i Unis zaglądały po sobie, lecz Tala i Zagus nie byli z tego powodu w jakikolwiek sposób zdumieni. Lwia wróżka wszystko im wyjaśniła. Powiedziała też, że Lunie uda się z tego wyjść. Także ominęli Pami witając ją jedynie ciepłym uśmiechem.
Zdezorientowana kremowa aż oniemiała. Czyżby nie interesowała ich własna córka? Usiadła na wzgórzu, które oddzielało Rajską Ziemię od nieznanych terenów. Stiver zjawił się obok niej niespodziewanie, mimo iż chciała zostać sama. Przytulił ją. Trwali tak parę dobrych godzin. Słońce powoli zaczęło zachodzić, półmrok ogarnął Rajską Ziemię. Śpiewające dotychczas ptaki ucichły, wiatr delikatnie rozwiewał grzywę Stivera oraz otaczające ich trawy. Pami stała się nagle bardzo śpiąca. Zmrużyła oczy, ale tylko po to aby zaraz szeroko je otworzyć ze zdumienia.
- Czy to jest Luna?!- krzyknęła.
W oddali widzieli dwie postacie, jedna niosła drugą. To Cravin trzymał na plecach księżniczkę. Momentalnie zapomniała o całej chęci snu, zbiegli do nich. Cravin położył Lunę na trawie, ocknęła się. 
- Luna ty jesteś, jesteś tu z nami, Luna już dobrze- zaczęła Pami.
- Wszystko jest dobrze dzięki niemu- wskazała łbem na stojącego obok lwa- To Crav mnie z tego wyciągnął.
Wstała z ziemi, otrzepała się i rzuciła na kremowego lwa obejmując go mocno. Nie zauważyli, że prawie cała Rajska Ziemia zgromadziła się na wzgórzu, obserwując ich. Nic już nie było ważne. Liczyli się tylko ona i on. Gdyby nie te wszystkie nieprzychylności losu, pewnie nie zauważyłaby co dla niej najlepsze. 
Słowa nigdy nie trafiają do nas na czas, zawsze mają spóźnienie kosztem naszych uczuć. Nie sztuką jest wiedzieć, a zrozumieć. Masz dwie szanse, pierwszą i ostatnią.
Najbliższa osoba to nie pier­wsza, do której bieg­niesz, wołając o pomoc...
... ale 
pierwsza, która wy­biega nap­rze­ciw, za­nim uświado­misz
 so­bie, że po­mocy potrzebujesz... 

Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną do końca : )
Końcowe cytaty nie moje : )