niedziela, 22 grudnia 2013

Znowu razem

Na początku była ciemność. Powoli Luna zaczęła odzyskiwać przytomność. Leżała na ziemi... Na Rajskiej Ziemi. W łapie trzymała Berło. Wstała, przetarła oczy i zauważyła, że nieopodal leży Pami. Podbiegła do niej.
- Pami, Pami czy to ty? Obudź się!
Kremowa lwiczka rozchyliła powieki. Uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. Obie roześmiały się. 
- Jesteśmy nienormalne.
- Bardzo- przytaknął Cravin.
- Ciebie też tu przeniosło?- zdziwiła się Pami.
Luna spojrzała na niego. Tak, to ten sam lew, którego spotkała na Błękitnej Ziemi. 
- Dobrze, że nic wam nie jest.
- Mam je- przypomniała biała wyciągając przed siebie Skrzydlate Berło.
Zapadła cisza.
- No i... co dalej?- spojrzał na nią Crav.
- Sama nie wiem, może już misja wykonana. Nie ważne. Chcę wracać do domu.
Ruszyli przez Wielkie Wzgórza i z oddali ujrzeli Grotę. Ktoś stał przy niej. Również ich zauważył. Luna od razu go rozpoznała. Tak jak i on rzuciła się w jego stronę.
- Michael!

Zagus podszedł do starej lwicy i zapytał:
- Ostatnio śniło mi się coś bardzo dziwnego...
- A co takiego?- lwica spojrzała mu w oczy.
- ...że jest wielka wojna na Rajskiej Ziemi. Od razu potem śniło mi się, że straciłem córkę. Że ona zniknęła. Rozpoczęliśmy poszukiwania, ale bez skutku.
- W jakich okolicznościach to było?
Stara lwica poszła parę kroków do wielkiej miski i zaczęła dodawać do niej niesamowicie dziwne rzeczy.
- Przyszliśmy do naszej Groty pewnego dnia, a jej nie było. Bardzo się o nią martwię.
- Ile czasu temu miałeś Zagusie taki sen?- dopytywała się przyrządzając niesamowitą mieszankę.
- Kilka dni temu.
Lew wrzucił do misy włos ze swojej grzywy.
- Zobaczymy co to oznacza.

Wpadli sobie w ramiona. Oboje byli bardzo wzruszeni.
- Martwiliśmy się o ciebie? Gdzie byłaś?- zapytał Michael.
- To długa historia. Ważne, że jesteśmy razem i już nic nas nie rozdzieli- odparła Luna wtulając się w jego ciepłą grzywę.
- Gratulacje, czyli jesteście razem?- zapytał Cravin- Myślałem, że jesteś jeszcze... wolna.
Michael zmierzył go wzrokiem.
- A to co za jeden?
- To też długa historia...- zaczęła księżniczka.
- Chętnie posłucham- zaczął ciemnobrązowy.
- Wyluzuj- uspokoił go Crav- Już stąd znikam.
- To na co czekasz?
Pami wychyliła się zza nich.
- Nie róbmy od razu takiej złej atmosfery. Cieszmy się z tego co mamy.
Michael i Luna oddalili się. Chcieli spędzić ze sobą trochę czasu. Minęło kilka dni za nim wszystko wróciło do normy. Lwica opowiedziała Unis o całej sprawie... no prawie całej. Pokazała również Berło, które postawiła na honorowym miejscu. Wieczorem odbył się piknik dla wszystkich lwów Rajskiej Ziemi. 
Michael i Luna usiedli sami, oddalili się od reszty. 
- Bałem się, że cię stracę- powiedział Michael.
- Nie martw się o mnie, wybrnę z każdej sytuacji- uśmiechnęła się.
- Muszę ci opowiedzieć o wszystkim co tu się działo bez ciebie.
Lwica położyła swoją łapę na jego. Spojrzeli sobie w oczy i... pocałowali.
To była piękna i długa noc. 
---------------------------------------------------
Wesołych świąt ! : )

niedziela, 3 listopada 2013

Jaskinia Eude



Luna ruszyła od zaraz. Zaczęła biec nie zważając na przerażonego Crava. 
- Oszalała!- zawołał i zaczął biec w kierunku swego domu- Matko!
Lati wyszła z groty.
- O co chodzi?
- Luna, ta lwica co tu była... Ona poszła do Jaskini Eude! 
Na twarzy królowej nie malowało się zdziwienie.
- Jeżeli tego chce to pozwól jej. Widać ma jakieś zadanie do wykonania.
- Ty też jesteś za tym aby mogła stracić życie?- zdziwił się lew.
- Nie przesadzaj- skarciła go i odeszła.
Cravin nie wierzył w to co słyszy. Postanowił udać się na Rajską Ziemię.

Równiny Wiecznych wyglądały bardzo groźnie, ale to była jedyna droga na skróty. Luna wkroczyła w ich progi. Wydawało się, że wystarczy przejść przez wąską szczelinę i jest się już na drugim końcu. Lwica nie zwlekała i zaczęła przez nią biec. 
- No i co? Jestem już w połowie drogi i nic się nie dzieje- zaśmiała się.
Coś zapiszczało jej przez oba uszy. Zatrzymała się i krzyknęła. Pisk nie był do wytrzymania. 
-ODEJDŹ STĄD!- usłyszała.

- Którędy idziemy?- zapytał Sitver.
- A mamy w końcu jakiś wybór?- zdziwiła się kremowa.
- No Równiny Wiecznych, ale tam nie radzę iść mimo, że to jest droga na skróty łatwo tam zabłądzić. Jeżeli się pospieszymy to ominiemy je w takim samym czasie.
- No to w drogę.

Luna tarzała się po podłodze zatykając uszy łapami.
- Dość! Dość!- krzyczała.
Pisk jak nagle się pojawił tak i nagle zniknął. Luna mogła iść dalej. Widziała już zarys Jaskini Eude. 
,, Małe ostrzeżonko nie zaszkodzi''- pomyślała.

Stiver i Pami również zbliżali się do Jaskini Eude nie mając pojęcia, że mogą zastać tam Lunę. 
- Po prostu schowajmy się w tej Jaskini. Nie dam rady już dłużej iść- powiedziała Pami. 
Oboje byli wykończeni tą całą podróżą. W pewnym momencie kremowa nie umiała nawet iść. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Lew musiał resztą drogi nieść ją na grzbiecie. Pami nawet zapomniała, że właśnie oboje tam zmierzają za Luną. Południe nie wydawało się takie jakie każdy sobie wyobraża. Żaden promień słońca nie przedostawał się przez szare chmury.

- Jesteś już blisko, nie marnuj swojej szansy, uda ci się...
Luna zaczynała po woli majaczyć. Dużo kosztowało ją aby znaleźć się u stóp tej Jaskini. 
- Jest niedaleko, uda ci się...
Po długim czasie lwica doczołgała się do wejścia Jaskini Eude. Runęła na ziemię z trudem łapiąc oddech. 
- Jesteś, jesteś...- powtarzała sobie- A może to tylko piękny sen..- zastanowiła się po chwili. 
Za nim weszła do środka musiała pozbierać myśli, które nieustannie tłoczyły się w jej głowie. Wewnątrz było ciemno. Jej wzrok powoli oswajał się z otaczającą czernią. Każdy kawałek jej ciała odczuwał wewnętrzny niepokój. Kolejna wizja.
Widzi... stworzenie. Czarne stworzenie, które również szuka Skrzydlatego Berła. Nie ma co zwlekać. 

- Zdawało mi się...
- Co?- zapytała Pami, którą mało interesowała sama odpowiedź.
- Białą postać wchodzącą do tej groty...- zaczął Stiver. 
- CO?!- wykrzyknęła lwica jeszcze głośniej.
Stanęła na równe nogi
- To nie jest jakaś tam grota! To Jaskinia Eude! Jesteśmy na miejscu!- rzuciła się na zdziwionego nagłym atakiem euforii lwa. 
Pocałowała go.
- Dziękuję ci za wszystko co zrobiłeś, za to, że zdecydowałeś się ze mną tu iść, za twoją cierpliwość, wytrwałość, za wszystko ci dziękuję!

Luna biegła przez ciemny korytarz. Co jakiś czas słyszała dookoła siebie szmery, szepty i głosy. Raz udało się jej usłyszeć swoje imię.
,, Dokąd mam zmierzać''- błądziła myślami.
- Śladem swego serca...- odpowiedziała sobie.
Instynkt podpowiadał jej czy postępuje słusznie. Po długim rozpaczliwym szukaniu Berła wreszcie je ujrzała. Unosiło się nad najwyższą skalną półką. Błyszczało, że trudno było na nie spojrzeć. Przymrużając oczy Luna zaczęła się wspinać ku górze. 
- Luna!
Odwróciła się. Nikogo nie było. 
,, Skup się na celu''.
Myśli przerwał jej potężny warkot. Po raz kolejny spojrzała do tyłu. Pod nią znajdowało się stado zdenerwowanych psich istot przypominających wilki. Zaczęła szybciej podążać do Berła. Spostrzegła, że nie tylko ona się o nie stara. Wyżej od niej znajdował się jeden z wilków.
,, Jeżeli on zdobędzie je pierwszy wszystko pójdzie na marne!''.
Rzuciła się w pogoń. Czarny pies zauważył Lunę i również przyspieszył. Ułamki sekund, chwile...
Lwicy zapłonęły oczy.

,, On nie może być pierwszy!''.

Pami i Stiver wtargnęli go Jaskin .
- Którędy teraz?- zapytał lew.
Do ich uszu dotarły warkoty wilków.
- Chodźmy za tymi odgłosami!- zaproponowała. 
Skalne korytarze były niebezpieczne. Pełno było zapadni lub ogromnych pajęczyn.
W końcu wyszli otworem na ''pole walki o Berło''.
- To przecież Luna!- krzyknęła Pami.
Stiver zakrył jej usta.
- Jeszcze nas usłyszą.
- Przecież ten stwór będzie pierwszy przed nią!
Rzeczywiście, wydawało się, że lwica zajmie drugie, a raczej ostatnie miejsce w tej potyczce. Nagły przypływ siły i odwagi jednak na to nie pozwolił. Żarzące się krwistą czerwienią oczy Luny nie wyróżniały się już z tłumu wilków. 
- Berło jest moje!- wykrzyknęła.
Wykonała potężny skok i znalazła się wyżej niż czarny stwór. 
- Jeszcze tylko trochę...- łapa księżniczki była tuż tuż od celu- MAM!
Rozbłysło światło.

niedziela, 29 września 2013

Równiny Wiecznych

Stiver wstał i zamrugał parę razy.
- Przemyślę to- oznajmił- A teraz ruszajmy.
- Postój trwał naprawdę długo- powiedziała ironicznie. 
- Nie możemy tu stać w nieskończoność- oburzył się.
- Ale chociaż chwilę dłużej...

Lwica niepewnie patrzyła na Cravina, który mówił całkiem serio. 
- Boję się tamtędy sama iść- wyznała.
- Nie musisz iść sama, możesz iść ze mną. Zaprowadzę cię do tej jaskini.
I znowu to uczucie. Po raz kolejny ktoś proponuje jej wspólną wyprawę do Jaskini Eude. Luna nie wie jaką wymówkę może mu zafundować. 
Wiatr wiał lekko, a liście tańczyły na niebie. Wszystkie zmierzały w jednym kierunku- do Jaskini Eude. Jakby je pochłaniała, zabierała do siebie i nie miała zamiaru oddać. 
- Nie...- zaczęła Luna, ale lew przerwał jej w połowie.
- Jeszcze nie dziś. Ale pewnie za kilka dni, zaprowadzę cię tam. Nie pozwolę abyś sama tam wyruszyła. Nie wiem dlaczego tam zmierzasz, nie będę cię zadręczać pytaniami. Teraz chodź do mojego domu. Możesz tam przenocować. 
Księżniczka niepewnie poszła za Cravem. Jego dom był z pewnością większy od Królewskiej Groty rodziców Luny. Lati przywitała Lunę ciepłym uśmiechem.
- Zrobię ci coś do jedzenia- oznajmiła. 
- Na Błękitnej Ziemi nie ma wojen, ale często jakieś nieprzyjazne istoty próbujące wywoływać awantury. Na szczęście mamy straże- wyjaśnił lew.
- Na Rajskiej Ziemi też nie ma wojen, wszyscy raczej żyją w zgodzie- powiedziała niebieskooka.
- Mój ojciec zna się z twoim ojcem. Mówi wiele razy, że idzie do znajomych z Rajskiej Ziemi. Na pewno nie idzie do pospolitych lwów tylko od razu do władców.
- Wiedz, że nikt nie jest pospolity- oburzyła się, ale za razem ucieszyła, bo w końcu przyłapała go na czymś- Każdy jest na swój sposób wyjątkowy. 
Luna zamyśliła się na chwilę. Nie potrwało to długo, ponieważ Lati przyszła z gorącą zupą i postawiła ją przed nią. Księżniczka spróbowała.
- Jeszcze nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego- zachwyciła się. 
- Dziękuję, to miłe co mówisz. Przepis mojej babki- powiedziała królowa i zostawiła Cravina i Lunę samych.
Lwica była pewna, że Crav w końcu nie wytrzyma i zapyta ją jednak o Jaskinię Eude. Nie zrobił tego. Ale dlaczego? Może to ona sama mu to zdradzi skoro nie pyta. Przecież właśnie nie chce. Albo wręcz przeciwnie...
Jej kręgosłupem wstrząsnął silny dreszcz. 

Robiło się coraz zimniej. W pewnym momencie para zaczęła wydobywać się z pysków Pami i Stivera, kiedy oddychali. 
- Jakby był tu jakiś duch- zażartował lew.
Jak na jego oświadczenie kwiat, na który patrzyli stał się zupełnie zrobiony z kryształków lodu. 
- Jak to możliwe...- zaczęła Pami, ale przeraźliwy głos przerwał jej.
- KTO OŚMIELIŁ SIĘ WTARGNĄĆ NA MÓJE TERYTORIUM..?- rozległo się zewsząd.
Pami krzyknęła, Stiver złapał ją, inaczej lwica pobiegłaby w przestrzeń ze strachu.
- To tylko wiatr- zapewnił. 
- TO NIE JEST WIATR- zaprzeczył głos.
- W takim razie kim jesteś?
- JESTEM TU GOSPODARZEM, A WY NIEPROSZONYMI GOŚĆMI!
Ziemia zatrzęsła się pod ich łapami i zaczęła pękać. Z przerażeniem rozglądali się dookoła. Nagle między nimi zaczęła momentalnie tworzyć się przepaść. Odskoczyli i zaczęli uciekać.
- MYŚLICIE, ŻE TO TYLKO TYLE NA CO MNIE STAĆ? NIGDY STĄD NIE WYJDZIECIE ŻYWI!
Drzewa dotąd spróchniałe i uschnięte zaczęły wyrywać swe korzenie z ziemi. Wymachiwały konarami chcąc zadać śmiertelne ciosy dwójce. 
- Co to ma być?!- wrzasnęła kremowa. 
Z wielkim trudem starali się wymijać zbuntowane istoty. Jedno z drzew oplotło swój konar na kostce Pami i pociągnęło do siebie.
- Stiver!
Lew spojrzał za siebie, ale jego szyję zaczęły również oplatać gałęzie. Wyrywał się z wszystkich sił i biegł na ratunek Pami. Lwica została uniesiona do góry. Stiver wdrapał się na nie pazurami i zaczął gryźć. Rozdrażnione i obolałe drzewo odrzuciło Pami. 
- Uciekaj!- zawołał.
- Nie zostawię cię!- odkrzyknęła. 
Kremowa jednak nie posłuchała jego rad. Stiver został wielokrotnie pokiereszowany. 
- Wstawaj- ponaglała. 
Pomimo wszystkiego udało im się wybiec z Ścieżki Zguby. Słychać było przeraźliwe przytłumione:
- NIEEE..!
Pami miała rozciętą łapę i rany na grzbiecie. Stiver był w podobnym stanie.
- Już po wszystkim- powiedział.
Przytulił ją i obaj usiedli na ziemi. 
- Słyszysz?- zapytał.  
Obrócili się do tyłu i oniemieli. Z nieba spadały meteoryty. Uderzając w ziemię sprawiały, że zaczynała płonąć, ale tylko na chwilę.
- Niesamowite- przyznała.

Ranek był słoneczny. Luna nie wstała pierwsza jak to zawsze czyniła w swoim domu, co bardzo ją zaintrygowało. Cravin był już na nogach, jego mama również. 
- O, wreszcie się zbudziłaś- uśmiechnął się.
- Taak. 
Usiedli razem przy stole i zaczęli jeść śniadanie. Popołudniu Luna wyszła z Groty i przechadzała się po okolicy. Błękitna Ziemia była piękna, ale nie aż tak jak Rajska. Księżniczka zdała sobie sprawę jak bardzo tęskni za nią. 
- Co robisz?- spytał Crav, który nadchodził z daleka. 
- Myślę- odparła.
Lew kiwnął na nią głową aby poszła za nim. Zaprowadził ją na łąkę pełną kwiatów. Jeżeli można by było zobaczyć wszystkie kolory świata na raz, to chyba tylko tam. 
Crav spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Myślałem, że mogło ci się tu spodobać- oświadczył- Miałem rację?
Spojrzała w kierunku Jaskini Eude. Teraz mogła dokładnie dostrzec jej kontur. Nie uniknęło to jednak uwagi Cravina. 
- Jaskinia Eude- przytaknął- Naprawdę chcesz tam iść?
- C-co? Ja...- zaczęła. 
- Nie lubię jak lwy kłamią. Powiedz o co chodzi.
- O nic, ja muszę po prostu tam iść- odrzekła- Bez ciebie- dodała szybko.
- Rozumiem. 
Luna spojrzała na niego przepraszająco.
- Te wszystkie dni spędzone tutaj były naprawdę super, ale mam zadanie.
- Sądziłem, że tutaj się chociaż wyluzujesz, cały dzień chodzisz spięta- powiedział.
- Ty tego nie rozumiesz i za pewne nie zrozumiesz. Nikt nie zrozumie- sprostowała- Uch!
Wyminęła go i zaczęła iść przed siebie.
- Idę tam. Do Równiny Wiecznych i nie zatrzymasz mnie. 

piątek, 6 września 2013

Uwaga!

Notki będą co miesiąc. Nie mam czasu na ich pisanie. Musiałam to oznajmić na głównej stronie. Pozdrawiam! 

sobota, 24 sierpnia 2013

Błękitna Ziemia

Luna schroniła się w kamiennej grocie przed błyskawicami. 
,, Pięknie, jeszcze tylko tego brakowało''- pomyślała.
Jaskinia Eude była coraz bliżej, lwicy wydawało się, że wykonuje ona dziwne ruchy. Zupełnie jakby się przemieszczała. 
- To tylko złudzenie- dodawała sobie otuchy. 

- Ścieżka Zguby?- powtórzyła Pami spoglądając na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie ja ustalam nazwy, nie patrz na mnie- oburzył się lew.
- Nie o to chodzi! Po prostu czuję, że nie powinniśmy tamtędy iść. Zawróćmy!
- Stracimy zbyt dużo czasu i wtedy już na pewno nie znajdziemy Luny- powiedział Stiver.
- A tam- kremowa wskazała drogę przed nimi- Tam stracimy życie. Nie piszę się na coś takiego.
- Oj wyluzuj, nie będzie aż tak strasznie, nazwa to tylko nazwa.
- Dolina Śmierci to też tylko nazwa, a tyle ma wspólnego z tym określeniem. Tam straciłam kumpla.
Stiver spojrzał w dół, jakby kamyki po których stąpał stały się nagle tak interesujące. Pami dyszała ciężko. Co chwilę oglądała się za siebie. Mgła coraz szybciej pokrywała drogę skąd przybyli. 
- Zaraz nie będziemy wiedzieli jak wrócić- oświadczyła.
- Nie wracamy- zaprzeczył Stiver.
- Jak to nie?
- Z tego co wiem Ścieżka Zguby jest bardzo krótka, tyle, że nigdy nie wiadomo co można na niej zgubić, ale to nie ważne- zbagatelizował.
,, Można zgubić siebie, a co innego ty durniu''- chciała powiedzieć Pami, ale jednak się powstrzymała.
Lew spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Ona pokiwała głową, ale ruszyła za nim w ciemność.

Ulewa ustała, a niebo zaczęło się przejaśniać. Luna ziewnęła i przeciągnęła się. 
,, No to czas na dalszą wędrówkę''- pomyślała.
Usłyszała nagle czyjeś kroki. Spojrzała w tamtym kierunku. Pagórek wydawał się być osamotniony, ale lwica była pewna, że ktoś tam jest. Nastawiła uszu i zbliżyła się. Zmrużyła powieki i z wyczekiwaniem gapiła się na oświetlone słońcem wzgórze. Kroki były coraz wyraźniejsze i nie pojedyncze. Cofnęła się. Serce zaczęło jej walić, każda sekunda oczekiwań była nie do zniesienia. Wreszcie na szycie ukazało się kilka postaci. Na czele stał śnieżny lew. Spojrzał na Lunę. Ta zaś spłoszyła się i przeniosła wzrok na lwicę równie białą.
- Witaj- odparła nieznajoma.
- Kim jesteście?- zapytała Luna.
- Władcami Błękitnej Ziemi- powiedział lew, który stał na czele- Jestem Tolo, to moja żona Lati a to nasz syn Cravin. 
Luna skierowała swoje niebieskie oczy w stronę młodego lwa, który ukazał się zza władców. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. 
- Może Cravin cię oprowadzi?- zaproponowała Lati.
- Chętnie- odrzekł lew i podszedł do zmieszanej księżniczki. 
- Ale ja nie mogę zostać chwili dłużej, mam sprawy do załatwienia- stwierdziła szeptem Luna.
- Chwilę chyba możesz zostać?- spytał lew- Jestem Cravin, ale mów na mnie Crav.
- Nazywam się.... Może później powiem. 
- W takim razie co tu robisz?- zapytał biały lew.  
- Nie zrozumiałbyś dlaczego tu jestem i co tu robię. Proszę nie pytaj więcej- powiedziała Luna.
- Jeżeli to jakiś kłopot to nie będę pytał- odrzekł Crav. 
Królowie odeszli wraz ze stadem. Zapadła niezręczna cisza.
- W takim razie chodź- zaprosił Cravin.
Lwica ruszyła za nim. Szli wąską ścieżką. Dookoła było pełno pachnących kwiatów. Korony drzew były w kolorze liliowym. 
- Jak tu pięknie!- odrzekła Luna.
- To jeszcze nie koniec- odparł lew.
Zaprowadził księżniczkę nad małe jeziorko. Ona jakby nie wiedząc o co chodzi skierowała na niego wzrok.
- Nie patrz na mnie, tylko do góry- powiedział uśmiechając się.
Luna zrobiła to co chciał i oniemiała. Ogromny wodospad spadał w dół i chlupotał radośnie wpadając do jeziorka. 
- To najpiękniejsza rzecz jaką w życiu widziałam- przyznała. 
- Miałaś mi coś powiedzieć- przypomniał Cravin.
- Acha, jak się nazywam- przytaknęła- Jestem Luna, księżniczka Rajskiej Ziemi. 
- To ty?- zdziwił się lew.
- Skąd o mnie słyszałeś?
- Nie znam lwa, który o tobie nie słyszał- zaśmiał się.
Lwicy przeszło przez myśl, że może on będzie wiedział jak najszybciej dostać się do Jaskini Eude.
- Hej, a może wiesz jak najszybciej dojść tam- wskazała grotę w oddali.
- Trzeba iść przez Równiny Wiecznych.
Lunie ciarki przeszły po plecach. Przecież Xenna ostrzegała ją przed tym miejscem.
- Może jednak nie...- zaczęła.
- To dobry pomysł- oświadczył lew spoglądając na nią.

Pami i Stiver postanowili zrobić sobie krótki odpoczynek.
- Nie chcesz może zamieszkać na Rajskiej Ziemi?- zapytała nagle kremowa.
- Nie wiem czy mogę- odrzekł lew.
- Przecież nikt ci nie zabroni.
- Jestem wolnym lwem, nie mieszkam na żadnej Ziemi, może tak niech pozostanie- powiedział spoglądając na nią- Czemu mi to proponujesz?
- Właśnie z tego powodu- odparła Pami.

-----------------------------------------------------
* Zmieniłam wygląd postaci w zakładce Bohaterowie, na nieco starsze- młodzież.
* Czytajcie ogłoszenia! : )

sobota, 10 sierpnia 2013

Ścieżka Zguby

Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.

                                        [ Rajska Ziemia ]

Unis siedziała przy stole w Królewskiej Grocie. Głowę miała podpartą łapami. Wyglądała marnie. Satha również nie była w lepszym stanie. Spojrzała na nią zmęczonym wzrokiem.
- Królowie nie wiedzą o jej zniknięciu- powiedziała dla otuchy.
- Ale się dowiedzą- odparła brązowa nie podnosząc wzroku na matkę- Na Rajskiej Ziemi już się wypytują, gdzie jest Luna. Muszę kłamać, że jest ciężko chora i nie może wychodzić na podwórko. Nie wiem jak długo to jeszcze potrwa. Po za tym ostatnio był tu Michael.
- Był?- zdziwiła się Satha.
Unis uniosła głowę i spojrzała na nią ciężko.
- No był tu, wtedy ja tak rozpaczałam i latałam po domu jak szalona. Pewnie już wygadał to wszystkim, pewnie wszyscy myślą, że się nad nią znęcamy.
- On taki nie jest.
- Skąd możesz wiedzieć? 
- Bo wiem, że to jest dobry lew- zapewniała Satha.
Pogłaskała ją po głowie i wyszła.

                                              [ Luna ]

Nie zapowiadało się na koniec wędrówki Luny. Lwica była już bardzo zmęczona. Jej oczy nie szkliły się i nie tryskały radością jak za dawnych czasów. Już dawno zrezygnowałaby gdyby wiedziała, że czeka ją jeszcze tyle nieprzyjemnych wydarzeń. 
Nastawała noc. Gwiazdy powoli zaczynały pokrywać czarne niebo. Księżyc świecił mocniej niż zwykle, dzięki temu Luna widziała którędy wędruje. 

                                         [ Tala i Zagus]


-Nie mam pojęcia co się dzieje z Luną, martwię się o nią- rzekł Zagus. 
On i Tala właśnie dochodzili do Doliny Mezji.
- Spokojnie, jest pod opieką najlepszych opiekunek, nic jej nie będzie. Nie panikuj już tak. 
- Mam nadzieję. 
- Dużo razy zostawała sama. 
- Ale nie aż tak długo- Zagus był niepewny.


Przed nimi ukazała się postać bardzo starej lwicy. Ukłoniła się i skinęła na nich głową aby weszli do środka. Pomieszczenie było ozdobione mnóstwem bogato zdobionych, wartościowych rzeczy. Lew domyślał się, że to być może z tego powodu stara lwica obserwuje ich kontem oka. Nie mieli zamiaru nic kraść. 
- Jestem Okala, witam w Domu Snów...

                                           [ Pami i Stiver ]

- Tak się cieszę, że wreszcie mogę przeżyć z kimś przygodę!- wołał Stiver. 
- Trochę ciszej, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć- szepnęła młoda lwica.
- A właśnie, że- powiedział dokańczając krzykiem- Wszyscy!
Pami skarciła go wzrokiem.
- Spokojnie, już nie będę, bo jeszcze każesz mi się wynosić.
- Tego bym nie zrobiła z byle powodu- odparła kremowa i spuściła głowę.
- Co jest?- zapytał lew z troską w głosie.
- A co jeśli Luny nie odnajdziemy na czas?- zapytała spoglądając na niego.
- Nie martw się, zaraz się z nią spotkamy- zapewnił.
- Nie sądzisz, że z nas nietypowa para?- zaśmiała się Pami, a na jej pysku pojawił się cień uśmiechu.
- Będziemy stanowić wyjątek od reguły- stwierdził.
Zapowiadała się burza. Słychać było pierwszy grzmot, któremu od razu towarzyszyło błyśnięcie. 
- Robi się nieprzyjemnie- odparł Stiver spoglądając w niebo- Musimy się gdzieś skryć!
Pociągnął za sobą lwicę. Schronili się pod grubym drzewem. Jego korona miała na sobie tyle liści, że nie przepuszczała ani kropli.
- Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa?- spytała Pami.
- Sam nie wiem, może do rana.
Już miała na końcu języka to, co sądzi o jego żartach w takich sytuacjach, kiedy odwróciła się do niego, styknęli się nosami. Z początku zapadła cisza, ale Pami szybko spłoszyła się i oddaliła od niego. Na jej pysku dostrzec było rumieńce. Stiver nadal nie odrywał od niej oczu.
- Przypadek? Nie sądzę- odrzekł uśmiechając się.
- Nie wygłaszaj mi kazań. Nienawidzę tego- odparła. 
Ale jej głosie nie było słychać złości, raczej smutek. Młody lew aby nie wchodzić w kłótnię odwrócił wzrok i położył głowę opierając ją o łapy. Spojrzał przed siebie i nagle gwałtownie wstał.
- Co się stało?- zapytała Pami.
- Chyba idziemy w złą stronę- sprecyzował szeptem, a głośniej dodał- To Ścieżka Zguby. 

---------------------------------------------------------
Tak poprzeskakiwałam, bo chciałam pokazać co się u innych dzieje ; )

wtorek, 30 lipca 2013

,, Od­wa­ga to pa­nowa­nie nad strachem, a nie brak strachu.''


- To się nie dzieje naprawdę! Nie!
Pami biegła przez szerokie pole. 
- To czyste szaleństwo!
Kierowała się teraz do domu, gdzie słyszała niedawno rozmowę o Lunie. 

- One muszą wiedzieć coś więcej. Tylko gdzie to było?- zastanawiała się młoda lwica- A tak! Chatka z takim dziwnym płotkiem!
Przeskoczyła przez niego i wtargnęła niepytana do wnętrza. Za równo jak Eiseh spojrzała na nią Mira. 
- Co się dzieje? Dajecie jej tak po prostu odejść?- zapytała Pami z żalem.
- Komu?- zdziwiła się Mira.
- Lunie!- krzyknęła lwica.
- Nie zmienimy jej losu, jeżeli tego nie wykona to dopiero będą problemy. Przewidziałam, że w nocy będzie miała zamiar się wymknąć- odparła Eiseh.
- To bardzo ryzykowne, nie chcę jej stracić! Na swojej drodze ma tysiące niebezpiecznych pułapek!
Mira odstawiła miskę, którą dotąd trzymała. Spojrzała na nią łagodnie. 
- Słonko, nie martw się, będzie dobrze- stara lwica chwyciła ją za brodę.
- A właśnie, że nie będzie!- Pami wyrwała głowę szarpnięciem- Widać wy też mnie nie rozumiecie!
Po tych słowach w wejściu pojawiła się Xenna ze swoją flaszeczką. Jak gdyby nigdy nic, z kamienną twarzą postawiła ją na skalnej półce.
- A ty?- kremowa spojrzała na nią- Luna nic dla ciebie nie znaczy? Nie jest ci już potrzebna? Masz co chciałaś i już się nią nie przejmujesz?
- Słuchaj, umowa była, że idę z nią przez jakiś czas- do mojego celu. Jestem już czysta.
Pami nie wierzyła w to co słyszy. 
- W takim razie ja pójdę za nią!
Wybiegła z szałasu, Eiseh zerwała się za nią. 
- Nie możesz!- krzyknęła.
- A kto mi zabroni iść za przyjaciółką!? Zrobię to i nikt mnie nie powstrzyma!- warknęła. 
Beżowa postanowiła już więcej nic nie mówić niepotrzebnego. Widziała gniew w oczach Pami, wiedziała też, że mówi całkiem serio.

Luna w tym czasie siedziała na kamieniu. Spojrzała przed siebie, na puszczę, która rozpościerała się przed nią. Widziała coraz wyraźniej przed sobą jaskinię, w której znajdowało się Berło. Wbiła wzrok w swoje odbicie w wodzie. 
- Oszalałam- powiedziała.
Usłyszała szelest za sobą. Momentalnie odwróciła się. 
- Znowu...- w jej głosie było słychać cierpienie.
Chwyciła się za głowę i zmrużyła oczy. Gdy je otworzyła wszystko było czarne. W oddali Jaskinia Eude płonęła. Spojrzała po raz kolejny w jeziorko i przeraziła się. Wstała i zaczęła biec. Obiecała sobie, że to ostatnia rzecz jaką wykona. Była wykończona. Chciałaby wreszcie żyć jak inni, bez niepotrzebnych zmartwień.
- Teraz tak się poświęcam, że wręcz muszą to docenić! Już nigdy więcej! Z resztą co może się stać jakbym nie znalazła tego Berła. Nic. Właśnie funduję sobie szlaban na wszystko, jak tylko wrócę do domu. Już tak dawno w nim nie byłam, nie widziałam Michaela, Imsi, Wivy, Unis, Tamari, a nawet stęskniłam się za czarnym humorem Otty. To jest życie księżniczki- podsumowała. 

Kremowa lwica nie wiedziała którędy ma podążać aby nie spuścić przyjaciółki z oczu. Nie wiedziała, gdzie jest, ale cały czas widziała z daleka jaskinię. Wydawała się pozornie mała. Droga była dość daleka. Pami nie wyobrażała sobie jak można do niej się dostać. 

- Siema! -usłyszała i krzyknęła.
- Wyluzuj, maleńka, czego się tak lękasz?
- Mógłbyś mi nie krzyczeć prosto w twarz- uśmiechnęła się- Wtedy byłyby dobrze.
- Sorki. Jestem Stiver. Lew, który robi złe pierwsze wrażenie na lwicach, nudzący się natręt. Coś więcej?
- Przestań, nie jesteś pewnie aż taki zły- odparła. 
- Co tu robisz?
- Chcę znaleźć przyjaciółkę, wyruszyła na wyprawę, nie mogę jej samej zostawić. Ma na imię Luna.
- Chmm...- zamyślił się Stiver- Coś kojarzę, to taka mała biała, z niebieskimi oczami - Pami cały czas kiwała głową- różowym nosem, która udawała Raini?
Pami nagle przestała potakiwać.
- Jaką znowu Raini?
- Tak mi się przedstawiła, wiedziałem, że kłamie. 
- Nie ważne. Wspominałeś, że się nudzisz. No to mam dla ciebie propozycję. Poszedłbyś ze mną?
- Z wielką chęcią!- wykrzyknął wesoło lew i szybko pognał przed siebie- Na co jeszcze czekasz?

------------------------------------------------

* Serdecznie polecam stronę od Skazy komixsy.blogspot.com : )

* Zmieniłam również nazwę bloga stylowaa .

środa, 24 lipca 2013

Ostateczność












- Serio, nie miło zachowałaś się wobec niego- powiedziała Xenna po chwili wędrówki.
- Co ty powiesz? Wielki z niego natręt!
- Racja- przyznała z aprobatą- Może i z niego natręt, ale też ma uczucia, uwierz.
Luna machnęła łapą. Xenna uniosła brwi i skrzywiła się.
- A tak właściwie to jak chcesz się dostać do Jaskini Eude?- zapytała.
- Sama nie wiem, jakąś drogą.
- Nie radzę iść przez Równiny Wiecznych, tam jest wyjątkowo niebezpiecznie. Mama kiedyś mnie przed nimi ostrzegała, dlatego tam się nie zbliżam. Ostrzegam również ciebie.
- Postaram się zachować wobec nich dystans- oświadczyła.
Żółta postanowiła już więcej się nie odzywać aby nie pogorszyć sprawy. Zauważyła, że prosta droga, którą dotąd kroczyły urywała się. Ogromna góra z wydeptaną ścieżką wyrosła przed nimi jak z podziemi.
- To tutaj!- krzyknęła Xenna i rzuciła się przed siebie.
- Co tutaj?- zapytała Luna.
- Tu znajduje się mój cel. 
Zaczęła się wspinać po kolejnych stopniach góry. Trawa z wesołej zieleni zamieniała się w bardzo mocno bordowy, prawie zgniły. Czuć było w powietrzu... krew?
- Nie podoba mi się to- oznajmiła księżniczka rozglądając się pospiesznie.
- No musi tu być- towarzyszka w ogóle nie zwracała na nią uwagi. 
Jej rozbiegany wzrok był nieco przerażający. Wreszcie spostrzegła pomarańczowy kwiat, z którego ulatniał się złoty pyłek. Ruszyła w jego kierunku. Zadowolona gapiła się na niego przez długi czas.
Za to Luna miała złe podejrzenia.

- Bierz to co chciałaś i spadajmy stąd- popędzała.
Xenna odkręciła małą flaszeczkę i zaczęła zbierać złoty pyłek. 
- Nie chce on tu wlecieć!- denerwowała się.
- Daj, pomogę. 
Luna podeszła do koleżanki, przykucnęła chwytając flaszeczkę, ale zaraz upuściła ją na ziemię. Spojrzała przed siebie. 
- Co jest?- zdziwiła się Xenna.
- Widziałam coś- szepnęła.
- Co takiego?
- Słyszę głosy...
- Czyje?
- Nie wiem, ale nie chcą abyśmy tutaj przebywały... Radzą nam odejść.
- Oj, daj spokój- uniosła flaszeczkę i nabrała pyłku- I widzisz, wszystko po sprawie. Luna, co jest?
Lwica cały czas trzymała łapę przed sobą. Jej pysk drgał, a oczy mieniły się. Xenna podążyła za jej wzrokiem i również skamieniała. Przed nimi nieopodal stała czarna postać. Była ubrana w podarty płaszcz, w ręku trzymała jakiś kij. Patrzyła na nich, w każdym razie tak się im zdawało. Nie widziały twarzy tego stworzenia. Zaraz za tą czarną postacią wyłoniła się kolejna i jeszcze następna.
- To chyba ich teren- stwierdziła Luna- A my jesteśmy nieproszonymi gośćmi. 

Pami szła dość długo. Cały czas była w jakiejś wiosce. Ulatniał się zapach palonego ogniska. Osada za osadą, domek za domkiem i tak w nieskończoność. 
-Chwila!- lwica przymrużyła oczy- Czy ja dobrze słyszę?
Cofnęła się o parę kroków i przyczaiła za pniem.
- No nie ma jej, Xenny też.
- Mówię ci żebyś się nie martwiła, mam wrażenie, że wiem co robią. Luna jest skazana na ten los.
Eiseh zdawała się być tym niezrażona.
- Jestem coraz bliżej- wymamrotała Pami i szybko pobiegła przed siebie.

- No i co teraz?- spytała z paniką w głosie Xenna.
Nie dostała odpowiedzi. Czarne postacie osaczyły je ze wszystkich stron. Woń krwi zaczęła się natężać, a ich oczy nagle zabłysły na kolor czerwieni. 
- Trzeba wiać!- oznajmiła żółta spoglądając na Lunę błagalnym wzrokiem.
- Za późno- powiedziała dziwnie zmienionym głosem.
Xenna rzuciła się w stronę zejścia z góry. O dziwo stwory usunęły się z jej drogi. Były skupione wyłącznie na białej lwicy.
- To się nie dzieje naprawdę- powtarzała sobie Xenna- To nie możliwe! Nie mogę jej tam tak zostawić!
Zobaczyła, że ktoś biegnie w jej stronę. 
- Proszę pomóż mi!- krzyknęła żółta w stronę Pami.
- Co się stało?- spytała.
- Koleżanka, która ze mną szła ma kłopoty!- rozpaczała.
- Uspokój się- powiedziała kremowa.
- Ale Luna nie może czekać!- zapłakała.
- Luna?- zdziwiła się, a jej oczy zabłysnęły. 
Szybko Xenna wskazała jej drogę. Luna stała tam sama obrócona plecami.
- To ona- odparła Pami- Luna!- krzyknęła.
Lwica nie odwróciła się. Przyjaciółka powoli podeszła do niej.
- Już jest dobrze, wszystko w porządku...- zawiesiła głos.
Spojrzała w jej oczy. Nie były niebieskie jak dawniej. Teraz ukazywały gniew, zawiść. Były zupełnie puste. Nie okazywały żadnej emocji.
- Luna!- zawołała Pami po raz kolejny potrząsając nią.
Biała spojrzała na nią, a następnie odepchnęła. Ruszyła przed siebie.
- Co się z tobą dzieje. Wracajmy już, chcę to skończyć.
- Muszę odnaleźć Berło- odparła szybko.
Zaczęła biec wdrapując się po skałach. Przyjaciółka nie odpuszczała.
- Luna, nie!
Księżniczka odwróciła się.
- Ale ja nie żartowałam!- powiedziała Pami przez łzy.
- Ja też- odparła Luna i zniknęła we mgle.

sobota, 20 lipca 2013

Zamówienia do odebrania!

Więc niedawno zaproponowałam Wam abyście z okazji pierwszych urodzin bloga zamówili u mnie jakieś obrazki.

Są już gotowe i do odebrania : )



Dla Bąbelka


Dla Damu


Dla Frank


Dla Gabrieli


Dla Asi-Jammy



Jedyna praca z wilkami dla Keili J


Dla Sheza


No to już chyba wszystkie : )

sobota, 13 lipca 2013

Rozstanie


Pami sama nie wiedziała kiedy to Beflowi udało się przebrnąć przez większą część Doliny Śmierci.
- Masz szczęście, że spałaś- oświadczył- Mam wrażenie, że nie chciałabyś oglądać tego co tu się działo.
Po takim miłym powitaniu od razu zerwała się na równe nogi.
- Co się działo?- zapytała z desperacją.
- A takie tam, walczyłem z różnymi stworzeniami, rosiczkami i zwierzętami. Chyba dam sobie nowy przydomek Befl Niepokonany.
- Ta jasne- zaśmiała się- Jesteśmy już nie daleko końca?
- Tak, już raczej nic takiego przed nami nie będzie.
- To dobrze!- ucieszyła się i zaczęła skakać- Już nie mogę się doczekać!
Idąc tak tyłem nagle poczuła coś lepkiego za plecami.
- Uważaj!- krzyknął Befl.
Pami wpadła w ogromną pajęczynę. Jej łapy przykleiły się do białych nitek. 
- Ogromne pająki? Nie dziękuję!- zakpiła.
- Ja tu żadnego nie widzę- odparł lampart, ale jego wzrok przykuł nadchodzący wolnymi krokami kilku-nożny stwór.
- Oj, cofam to co powiedziałem.
Ruszył w stronę lwicy i zaczął ją odrywać. Pająk postanowił sprężyć się i odepchnąć Befla na bok. Sądził, że chce sam skonsumować jego zdobycz.
- Nie zbliżaj się, to moje!- powiedział gigant.
Cętkowany z początku nie wiedział co ma powiedzieć. 
- Najpierw musisz mnie stąd usunąć- warknął.
- Ach, tak?
Pająk wystawił zęby i rzucił się biegiem w ich stronę. W ostatniej chwili zrezygnowany już lampart zasłonił Pami plecami. Stwór zaatakował i ugryzł go z całej siły. Lwica zorientowawszy się co właśnie zaszło, szybko rozszarpała pazurami pajęczynę i nabrawszy więcej siły niż poprzednio uderzyła pająka, aż jedna noga odleciała. Ten zaś skulił się i zawył. Zaczął się wycofywać. Kremowa szybko ściągnęła ciało Befla na ziemię.
- Nic ci nie jest?- spytała- Proszę, nie zostawiaj mnie teraz.
- Sądzę, że resztę wędrówki musisz być już sama. Nie martw się o mnie, idź do celu, odnajdź przyjaciółkę i wracajcie do domu- zakrztusił się.
- A co z tobą.
Ale on jedynie uśmiechnął się do niej.
- Nie wzywaj pomocy, to i tak nic nie da. Sprężaj się, czeka tu jeszcze nie jedna tego typu pułapka- odparł i zamknął oczy.
Lwica zaczęła krzyczeć i szarpać go aby się obudził. Ostatecznie położyła na nim głowę oblewając mu kark kolejną dawką łez. 

Luna i Xenna szły wydeptaną ścieżką między trawami.
- Zastanawiam się czy ci się uda- powiedziała żółta- To nie takie proste, ale mam nadzieję, że temu podołasz.
- A dlaczego miałoby mi się nie powieść?
- No wiesz- zaczęła- Nie tylko ty musisz je odnaleźć jak już wspominałam.
- A kto jeszcze?- zirytowała się Luna kolejnymi faktami, o których nie miała pojęcia.
- Skąd mogę wiedzieć kto? Po prostu wiem, że ktoś, więc radzę uważać.
Księżniczka zamyśliła się.
,, Ktoś inny też? A może już tam jest, a my tak zwlekamy! Zaraz, zaraz, może to ja będę pierwsza. Już nie wiem''.
- Po co ty masz iść?- nagle spytała niebieskooka.
- Słucham?
- Po co ty wyruszasz ze mną? Wspominałaś, że chcesz coś na naszej drodze znaleźć.
- A tak, nie pytaj. To taki drobiazg, nie ważne- powiedziała Xenna schylając głowę.
- Aha.
Zerknęła na to co trzymała w łapie. Mała flaszeczka była koloru seledynowego. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. Miała na sobie skąpe przybranie- kilka mieniących się małych kamieni i wstążkę. Nie pytała jednak do czego służy, pewnie do zamknięcia czegoś. Wzruszyła ramionami.

Pami pozbierała się po kilkunastu minutach. Ostatni raz spojrzała na ciało Befla i wstała. Nie miała pojęcia dokąd zmierzać. Drzewa były przegniłe, nie miło pachniały, jak i wyglądały. Zbliżała się do końca Doliny Śmierci. Wreszcie postawiła łapy na zielonej trawie. 
- Już wiem dlaczego nazywasz się Doliną Śmierci- odparła Pami spoglądając za siebie- Cieszysz się dostając kolejne ofiary do kolekcji, ale ja ci tego nie wybaczę. 
Roztrzęsiona szła parę kroków. Usłyszała jakieś wołanie, ktoś biegł w jej kierunku.
- Luna?
- C-co?- zapytała ze zdumieniem lwica- Nie, Pami.
Lew, który pytał pobiegł dalej. 
- Musiała tu być! I coś nabroić- stwierdziła po chwili- Ale żyje!
Zerwała się i szybko podążyła przed siebie. 

----------------------------------------------------------
Pragnę Was uprzedzić, że rozdziały po woli jak zauważyliście zmieniają się w bardziej ''drastyczne''. Mam nadzieję, że nikogo to nie zniechęci do dalszej lektury : )

czwartek, 11 lipca 2013

Urodziny bloga


Tak więc dzisiaj są pierwsze urodziny bloga Księżniczki Luny!
Z tej okazji mam zamiar to w jakiś sposób uczcić.

Mam dla Was propozycję. Jeżeli chcecie mogę narysować dla każdego jeden rysunek z wybranymi postaciami z Króla Lwa, bloga mojego czy Waszego.
Zamówienia składajcie w komentarzach! 

Termin: 20.07


środa, 3 lipca 2013

Decyzja



Pami musiała się wrócić i przyniosła Beflowi coś co znalazła w jaskini.
- To gałąź?- zapytał podejrzliwie.
- Tak mi się wydaje- stwierdziła rzucając z rozmachem długie coś w dół.
- To przecież wąż!- krzyknął z przerażeniem.
- Jaskiniowy wąż, krzywdy nie zrobi, a teraz łap!
Befl niechętnie chwycił się oślizgłego stworzenia.
- Dlaczego to ja mam łapać za głowę?- pisnął z przerażeniem.
- Bo ja cię ratuję- powiedziała Pami.
- Chyba się nie boisz?- zakpił syczącym głosem.
- No, łap i nie marudź!- rozkazała już coraz bardziej zniechęcona.
Befl ostrożnie chwycił za niekończącą się szyję stworzenia, a wąż pomógł Pami go wyciągnąć. Lampart położył się plecami na ziemi.
- Dzięki- skierował wzrok na Pami.
- Nie mi dziękuj tylko jemu- uśmiechnęła się.
Wąż również odwzajemnił uśmiech, nieco niechętnie spojrzał na Befla.
- A ty powinieneś iść na dietę- odparł ze szczerością i popełznął w stronę wyjścia z jaskini.
- Jaki nieokrzesany- przyznał Befl.
- Uspokój się. Widzę światło, chodź!
Wydostali się z jaskini i stanęli przed Doliną Śmierci. Pami tylko spojrzała na Befla błagalnym wzrokiem.
- Serio?- syknęła.
- No niestety, chodź, chodź- ponaglał.

Luna po długim namyśle postanowiła, że sama pójdzie po Skrzydlate Berło. W nocy nie spała, czekała aż inni zasną. Zerknęła na śpiącą Mirę oraz Eiseh. Rozejrzała się po okolicy- ani żywej duszy. Ostrożnie wyszła z szałasu starając się nie narobić hałasu. Ucieszyła się, gdy wszystko poszło jak po maśle.

- Dokąd się wybierasz?- usłyszała głos za sobą.
Odwróciła się za siebie i ujrzała Xennę. 
- Nie twój interes- odparła zdenerwowana, że ktoś ją nakrył.
- Wiedziałam. Jesteś niezwykłą lwicą.
- Tak, często mi to mówią- przytaknęła Luna i nie zwracając już więcej uwagi na natrętną koleżankę zaczęła maszerować.
- Poczekaj, mogę iść z tobą?- dogoniła ją Xenna.
- Nie, specjalnie wymykam się by nie iść z Eiseh. Nikt nie może ze mną tam iść.
- Jesteś pewna? Przecież się zorientuje, że cię nie ma.
- Ale wtedy będę już daleko stąd- powiedziała z przekonaniem księżniczka.
- Nie, przecież może się o tym teraz dowiedzieć.
- Jakim cudem? 
- Mogę jej o tym powiedzieć- uśmiechnęła się żółta.
- Czego chcesz?- warknęła Luna.
- Przysługi. Skoro już idziesz po Skrzydlate Berło chcę iść przez jakiś czas z tobą. Pomożesz mi znaleźć pewną rzecz, którą napotkamy na drodze.
- Skąd wiesz o Skrzydlatym Berle?- zdziwiła się Luna.
- Eiseh i Mira rozmawiały dziś o tobie. Podsłuchałam ich rozmowę. Od razu się kapnęłam o co biega, one natomiast nie. 
- Ale nie wiem czy mogę ci pozwolić...
- Jesteś taka przewidywalna- powiedziała Xenna i skierowała się do osady.
Wróciła z jakąś małą flaszeczką. 
- To- wytłumaczyła.
- Co, to jest?- spytała niebieskooka.
- Tutaj schowam to czego szukam. Nie martw się, nie pójdę z tobą po nie, potowarzyszę tylko przez jakiś czas. Też mam swoje misje.
Ominęła osłupiałą Lunę i poszła przodem.

- Nie ma opcji! Jest jakaś inna droga!- krzyczała ze złością Pami- Ty zawsze wybierasz te najniebezpieczniejsze!
- Przecież mówię, że to jedyna! To tylko tak strasznie wygląda!
- I w rzeczywistości też jest straszne! Prowadzisz mnie na manowce! Spadam stąd!- oświadczyła.
- Czyli nie masz zamiaru odnaleźć przyjaciółki?
Pami zatrzymała się. Spuściła głowę.
- Nie no, chcę...
- No, to jaki problem?
- Problem widnieje przed nami!- zauważyła po raz kolejny zataczając krąg łapą.
- Oj, daj spokój! Nawet nie wiesz co się z nią dzieje! Im szybciej przez to przejdziemy, tym szybciej dowiemy się prawdy.
- Jakiej prawdy?- Pami przełknęła ślinę.
Befl spojrzał na nią. 
- Wchodź na grzbiet jak się boisz- odparł i uśmiechnął się- Pójdzie jak z płatka.

Nastał ranek. Lwice szły przez Promienistą Polankę. Z daleka Xennie i Lunie udało się dojrzeć zmierzający ku nim mały punkcik. 
- Skąd ja znam ten chód?- zastanowiła się księżniczka- O nie!
Stiver również ją rozpoznał i nagle zaczął biec w ich kierunku.
- No siema, nie podejrzewałem, że znowu się tu zobaczymy.
- Ja również- odparła Luna- Jeszcze tylko tego brakowało.
Szybkim krokiem ominęły go, ale nadal nie odpuszczał.
- Jakie są twoje ulubione kwiaty? Mnie się podobają te szafirowe.
- A mi nie.
- Ej, nastawiłaś się, że nie lubisz tego co ja, bo zrobiłem złe pierwsze wrażenie?
- Nie, po prostu nam przeszkadzasz, a o pierwszym wrażeniu jakie na mnie wywołałeś nawet nie wspominaj. 
- Ten starszy lew uczepił się nas- szepnęła Xenna.
- Słyszałem i zaprzeczę. Nie jestem stary, jestem dość młody.
- Ale dorosły, umawiam się z kimś w moim wieku, przykro mi- oświadczyła Luna.
Rzeczywiście Stiver wydawał się na o wiele starszego od nich, mimo to kondycję i wygląd zachowywał w świetnej formie. 
- Nie zmyślaj, kolegować się można z każdym nie zależnie od wieku.
- Tutaj już nie chodzi o wiek- zatrzymała się Luna- Po prostu nie chcę się z tobą ''kolegować''. Próbujesz na siłę to na mnie wymusić. Nic z tego.
Stiverowi zrobiło się przykro. 
- Racja, jestem natrętem. Teraz możesz?
- Nie- oznajmiła i oddaliła się.

wtorek, 25 czerwca 2013

Niekończące się pragnienie


Lunie przypomniawszy się o tym natrętnym lwie zrobiło się niedobrze. Zastanawiała się jak można zagadać do kogoś w taki arogancki sposób. Ale tego można się spodziewać po niektórych niewychowanych osobnikach tego typu. 
,, Co, sądził że przez takie zachowanie będzie w stanie mi zaimponować?''- pomyślała z kpiną.
Eiseh jakby wyczytała to z jej myśli.
- Nadal o tym myślisz?- zapytała.
Luna jakby wytrącona z kontekstu udawała, że nie ma pojęcia o co jej chodzi.
- Ale o czym?
- Jak tam sobie chcesz- powiedziała i zatrzymała się- To już blisko.
- Blisko, czego?- znowu zdziwiła się księżniczka- Mówisz jakimiś szyframi, nie rozumiem cię.
- Blisko wioski, lepiej chodź.
Pognały w stronę unoszącego się w górę dymu. Osada była ogrodzona niskimi gałęziami, w garnku gotowała się woda, a wszędzie wokół były porozstawiane rozmaitej wielkości dywany. Eiseh jak gdyby nigdy nic weszła do środka jednego z ustawionych szałasów. Przywitano ją tam wyjątkowo gorąco.
- Witaj, Eiseh- powiedziała jedna ze starych lwic. Miała na sobie wielkie czerwone korale, kwiaty i pasy namalowane farbą.
Lunie dziwnie ona przypominała Sathę. 
,, O jacie! Satha, muszę się sprężyć! Jak ja dawno nie widziałam domu''- pomyślała Luna i z trudem powstrzymała łzy, które napłynęły jej do oczu.
W pomieszczeniu, w którym się znajdowała było bardzo przytulnie i skromnie. 
- A to kto?- zwróciła się do Eiseh stara lwica spoglądając na Lunę.
- Echm, to jest Luna, księżniczka Rajskiej Ziemi. Towarzyszę jej w podróży.
- Jak miło mi cię poznać- powiedziała i chwyciła Lunę znienacka za pysk. Pocałowała ją chyba z pięć razy, a dopiero potem puściła.
,, Oni naprawdę tutaj są dziwni.''
- Nie przedstawiłam się tobie, jestem Mira, a to moja córka Xenna. Nie mam czasu cię oprowadzać, więc zrobi to za mnie ona- znów wskazała na Xennę.
- W tym czasie ja porozmawiam z Mirą o tym co cię gnębi, dobrze- oświadczyła Eiseh.
- Okej- odparła. 
Następnie zerknęła na Xennę. Ta uśmiechnęła się. Była zupełnie żółtą lwicą o szafirowych oczach. Kiwnęła na nią głową i skierowała się do wyjścia. Księżniczka pomaszerowała za nią. 
- No to jak tam u ciebie?- zapytała Xenna, aby zapobiec niekomfortowej ciszy.
Lunę rozzłościło to pytanie, najchętniej odpowiedziała by z sarkazmem: ,, Dobrze, czuję się wyśmienicie. Nie widziałam rodziny, przyjaciół, bliskich od dawna, mój los jest niepewny, wciąż widzę jakieś złe wizje, mam wykonywać tajemnicze zadania, pod groźbą pozbycia się przeszkód jakie mi w tym zawadzają, nigdy nie czułam się lepiej!'' jednak powstrzymała się od tej ironii. Zamiast tego odparła:
- Mogło być gorzej.
Xenna uśmiechnęła się. 
- W jakim celu tu przychodzicie?
,, Do jasnej ciasnej, nie może zapytać się o coś innego, o cokolwiek! Coś z czym nie musi się ukrywać przed światem.''- pomyślała, a na jej pysku pojawił się wyraz grymasu. Lwica musiała najwyraźniej to zauważyć, więc nie czekała na odpowiedź. 
- Mieszkam tu od dzieciństwa. Mój ojciec, gdy byłam jeszcze mała wyruszył na wojnę w obonie Pękatej Ziemi. Od tamtej pory go nie widziałam. Mam starsze siostry i brata. Jestem najmłodsza z rodziny. 
- Ja natomiast jestem jedynaczką. Mówi się, że jedynacy są samolubni i zawsze muszą mieć wszystko co zechcą. Ja taka nie jestem, dlatego wszyscy sądzą, że mam rodzeństwo. Ale ja i tak nie stosuję się do tej metody. Pomimo, że mam rodziców nie widuję się z nimi często. Mam opiekunki i przyjaciół. 
- I w ten sposób wygląda twoje życie?- zdumiła się Xenna.
Luna zaniepokoiła się, że może zacznie ją wypytywać o coś innego.
- Tak, własnie, tak wygląda moje życie. Nuda...
- A ja sądziłam, że księżniczki i książęta mają bajkowe życie, pełne wrażeń i niezapomnianych przeżyć.
- Też mam dużo wrażeń, ale nie chce mi się o nich opowiadać, po za tym to skomplikowane. 
- Mogę posłuchać.
Luna ugryzła się w język. Po co rozwijała ten temat. 
- Spójrz!- zawołała.
Xenna zwróciła głowę w stronę, gdzie wskazała Luna.

- Przecież to zwykły Gargogłok- odparła.
- Co takiego?- zdziwiła się Luna.
- No coś w rodzaju pustynnego jeża. Nie chcesz odpowiadać, to nie- dodała później.
Domyśliła się, że księżniczka specjalnie zmieniła szybko temat.
- Przepraszam- powiedziała i schyliła głowę.
- Spokojnie, masz prawo zachować milczenie- zaśmiała się Xenna- Chodź, pokażę ci coś niezwykłego.
Żółta znowu zaprowadziła Lunę w jakieś przedziwne miejsce. Całe było pokryte fioletowymi trawami i ogromnej wielkości baobabami. 
,, Zupełnie jak w bajce''- stwierdziła księżniczka, ale nie powiedziała tego na głos. 
Słońce zachodziło, a lekki wiaterek rozwiewał płatki kwiatów, które wesoło hasały w powietrzu. Xenna zaczęła biec na łąkę brnąć w wysokich trawach i śmiejąc się. Luna nagle poczuła ukłucie. Silny ból. Zamknęła oczy i skuliła się. Chwyciła łapami za brzuch. Dyszała ciężko.
- Co się dzieje?!- zapytała drżącym głosem sapiąc.
Gdy rozchyliła powieki, nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Zamiast promiennego słońca i czerwonego nieba widziała jakieś popękania z czarnymi przebłyskami. Trawa dotąd fioletowa zniknęła i pokazała się równie odstraszająca, sucha gleba. 
- Co się dzieje?- po raz kolejny wysyczała.
Spojrzała na łapy. Jak poprzednio, były one czarne, pazury odmawiały posłuszeństwa schowania się. Krzyknęła.
Znajdowała się z powrotem na Promiennej Polance. Xenna klęczała przy niej.
- Nic ci nie jest? Zasłabłaś?
- Tak- powiedziała i z impetem odepchnęła rówieśniczkę. 
Pobiegła pod kamienne zadaszenie. Myślała o tym co się dzieje, coraz częściej. Może to jakaś oznaka, że ma się pospieszyć i niepotrzebnie zwleka w tej wiosce. Chwyciła się za głowę i zaczęła płakać. 
- Muszę iść- stwierdziła- Ale Eiseh musi zostać.