poniedziałek, 30 lipca 2012

Kłopoty


Od tego czasu Luna i Pami zaczęły się częściej spotykać. Bardzo się polubiły i uważały się za przyjaciółki. Mogły sobie ufać nawzajem i wspierać w trudnych sytuacjach, a chyba to jest najważniejsze? Jednak po między ich wspaniałą przyjaźnią stanęła jedna przeszkoda- Michael.
- Luna, gapisz się na niego już od godziny- odparła z oburzeniem Pami. 
Luna nie przejęła się tym co powiedziała jej przyjaciółka. Właściwie to mało ją to interesowało. W myślach był tylko jeden, on, sam Michael razem z nią.
Pami nie dostawszy żadnej odpowiedzi pomachała łapą przed pyskiem Luny.
Ona pokiwała głową i zamrugała. 
- Mówiłaś coś?- zapytała.
Pami westchnęła.
- Wiem co się święci- powiedziała po chwili- Zakochałaś się w nim!
Luna odsunęła się od niej. 
- Wcale, że nie!- odparła.
Pami spojrzała na nią po raz kolejny.
- No dobra, może tak trochę...- przytaknęła.
- Wiedziałam!- krzyknęła Pami.
- No i co mam zrobić? Nie mogę przestać o nim myśleć, a jak się na niego zapatrzę to nie potrafię oderwać wzroku.
- Musimy ci znaleźć inne zajęcie niż patrzenie się na Michaela- rzekła Pami- Może zacznijmy od zaraz.
- Co masz na myśli?- zdziwiła się Luna patrząc na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
- Mały odpoczynek ci nie zaszkodzi, a polepszy i oczyści twoje myśli. Staniesz się niezależna i będziesz wolna! 
Luna nadal nie rozumiała o co chodzi przyjaciółce. Pami to wyczuła i wytłumaczyła.
- Pójdziemy teraz na mały spacer-wycieczkę. Pobawimy się, odetchniemy i zapomnimy o wszystkich zmartwieniach.
- No, zgoda...- powiedziała nieco ściszonym głosem Luna.
Lwiczki wybrały się kilka minut po ich rozmowie. Same wiedzą co będzie dla nich najlepsze. 
Wybrały się na Kryształowe Wzgórze.
- Dlaczego to Wzgórze nazywa się Kryształowe?- zapytała Luna.
- Sama nie wiem. Może dlatego, że rosną tu kwiaty, w których są kryształki.
Luna zbliżyła się do jednego i ujrzała piękny, świecący kryształ w kwiatku.
- Ale piękny! Może weźmiemy sobie jeden kwiatek, albo kryształek?- zaproponowała.
- Nie!- zaprzeczyła Pami- To by zniszczyło całą populację, a tego chcielibyśmy uniknąć, prawda?
Luna zastanowiła się. Sama nie wiedziała co ma powiedzieć. 
- Spójrz!- Pami wskazała łapą na równiny- Tam jest pełno innych lwiątek, których jeszcze nie znamy. Może się z nimi zakolegujemy i na chwilę zapomnimy o...
- Wiem- odparła Luna.
Ruszyły we wskazanym kierunku. Już od kilkunastu metrów, które przeszły ujrzały małe lwiątka i te w ich wieku bawiące się na Rajskiej Ziemi jak gdyby nigdy nic.
- Ale tu wesoło!- odparła Luna- Nie wiedziałam o takim miejscu.
- Ja też nie, ale widzisz, że jak się spaceruje to można wiele zobaczyć.
Pobiegły do pobliskiej gromadki lwiątek.
- Cześć wam!- przywitała się Pami.
Lwiątka przestały na chwilę bawić się i skierowały wzrok na nieznajome.
Luna i Pami były od nich o wiele starsze, a mimo to maluchy zachowywały się jakby były w tym samym wieku co oni.
- Co tu robią te dwie dziwaczki?- zapytało jedno z lwiątek.
Cała gromadka zaczęła się śmiać. Przyjaciółki oburzyły się.
- Słuchaj mały!- warknęła Pami- Nie będziesz nam tutaj pyskować!
Luna odciągała ją, bo Pami była do wszystkiego zdolna.
- Duża mnie straszy!- lwiątko krzyknęło i rozpłakało się.
Wszystkie natomiast rozpierzchły się.
- Nie no, przestań płakać- Luna próbowała pocieszyć malca.
Na nieszczęście zjawiła się jego matka.
- Co się stało synku?- zapytała z troską.
- One mnie straszą i chciały pobić!- krzyknął lwiak.
- Wcale nie!- wrzasnęła sprzeciwem Pami, ale wszyscy zlekceważyli ją.
Matka skierowała się ze wściekłością do lwiczek.
- Wynoście się, jeżeli nie chcecie żebym zrobiła coś niemiłego- warknęła.
Obie odskoczyły słysząc groźbę i zaczęły się wycofywać.
Gdy były już na Kryształowym Wzgórzu odetchnęły z ulgą.
- Nie mam zamiaru już nigdy tutaj wracać- odparła Luna.
Pami przytaknęła z kwaśną miną. Wróciły do domu. Usiadły w grocie pod wodospadem i zaśmiały się.
- I co? To wystarczyło?- zapytała Pami śmiejąc się na cały głos.
Lunie nagle posmutniała mina. 
- Co się stało?
Luna pokiwała głową i usiadła przed wodospadem. Spojrzała na Michaela.
Pami zrozumiała co się dzieje.
- Nie wykluczone, że kiedyś będziecie razem, ale na razie możecie zostać przyjaciółmi- pocieszyła ją.
- Serio tak myślisz?- zdziwiła się Luna.
- Jak najbardziej. Jesteś piękna, a takie piękne zazwyczaj kradną serca wszystkich lwów.
- Ty też jesteś piękna- odparła Luna przytulając przyjaciółkę.
Obie ruszyły w stronę Michaela i innych lwiątek razem pobawić się w chowanego.

czwartek, 26 lipca 2012

Przyjaźń

Luna miała sporo kolegów, ale na żadnego z nich nie mogła liczyć tak bardzo jak na swoją  przyjaciółkę Pami. W prawdzie miała też Michaela, ale to tylko chłopak. Nie może mu powiedzieć o takich dziewczęcych problemach, zmartwieniach i smutkach. 
Pewnego dnia Luna bawiła się na podwórku. Biegała za białym motylem. Nie potrafiła go zatrzymać. Motyl najwyraźniej nie miał ochoty na zabawę. Zmarszczyła nosek i prychnęła na niego. Motyl od razu odleciał. Usiadła na pobliskim kamieniu i spojrzała w jeziorko. Pływały w nim małe rybki. Uderzyła łapą w wodę, a wszystkie rozpierzchły się. Nagle dostrzegła w jeziorku czyiś cień. Nie należał do niej, więc spojrzała za siebie. Ujrzała małą lwiczkę mniej więcej w tym samym wieku co ona. 
- Cześć- przywitała się z uśmiechem.
- Witaj- oświadczyła zadowolona Luna- Co cię tu sprowadza.
- Mieszkam niedaleko siedziby królów. Właściwie to kilka kroków w lewo.
Luna wytrzeszczyła oczy.
- Ja tam mieszkam!
- Gdzie?- zdziwiła się lwiczka.
- W '' siedzibie władców ''. Jestem ich córką!- oznajmiła ze śmiechem.
- Nie wierzę! Ty jesteś Luną, tak?
- Tak!
Obie zaczęły się śmiać. Trwało to tak kilka sekund, a później wszystko ucichło.
Luna spojrzała na nieznajomą, a ona na nią. 
- To... jak masz na imię?- zapytała.
- Pami- odrzekła lwiczka.
- Fajnie.
Siedziały na przeciw siebie nie wiedząc co teraz uczynić.
- Hej, może masz ochotę na zabawę?- spytała po pewnym czasie Luna.
- Tak, ale w co?
Luna zastanowiła się. Znów zapadła cisza.
- Może w berka, albo w chowanego?
- W chowanego- powiedziała Pami i zaczęła liczyć.
Luna szybko ruszyła szukać miejsca, gdzie mogłaby się ukryć.
Pami doliczyła do trzydziestu i ruszyła na  poszukiwania.
W szybkim tempie znalazła Lunę schowaną za wielkimi, fioletowymi pieczarkami.
- Skąd wiedziałaś, że ja tu jestem?- zapytała podejrzliwie.
- Widziałam twój ogon- zaśmiała się Pami.
- Może teraz ja cię poszukam?- zapytała Luna.
Pami zaczęła uciekać. ,, Nie może mnie znaleźć ''- pomyślała.
Pobiegła bardzo daleko od miejsca, gdzie była Luna.
Nagle nadepnęła na czyjąś nogę.
- Oj, przepra...- i nie dokończyła.
Stanęła jak wryta przed wielką, tajemniczą postacią.
- Co tu robisz?!- ryknął przeraźliwie głośny głos.
Pami zaczęła się wycofywać. Słońce zaczęło padać pod kąt, więc lwiczka ujrzała w całej okazałości, groźnego, wielkiego wilka.
Zaczęła się powoli cofać. Wilczysko zauważyło to.
- No gadaj!
- T-to... nie jest Rajska Ziemia..?- zapytała z grozą w głosie.
- Heh!- zaśmiał się potężny zwierz- Rajska Ziemia skończyła się już kilkadziesiąt metrów stąd!
Pami nadepnęła na gałązkę, która złamała się pod jej nogami. Wilczur zaczął gonić małą lwiczkę.
- Luna!- piszczała- Ratunku!
Nikt jej nie słyszał. Na szczęście pobiegła drogą na skróty i znalazła się szybciej na Rajskiej Ziemi.
- Pami, co się stało?- zapytała ze zdziwieniem Luna.
- Uciekaj!- krzyknęła lwiczka.
Luna ujrzała potężne cielsko lgnące w ich stronę.
- Pod wodospad!- rozkazała.
- Słyszałeś to?- oznajmiła Tala wychodząc przed dom.
Zaniemówiła ze zdziwienia. Zagus zauważył ciszę i wybiegł. Zobaczył Lunę i Pami biegnącą w ich kierunku, a za nimi podąża ogromny zwierz.
Rzucił się do ataku, a inne białe lwy i lwice pomogły mu w tym. Luna i Pami schowały się za królową, a wilk uciekł.
Lwiczki odetchnęły z ulgą. 
- Nic wam się nie stało?- zapytała z troską Tala.
- Nie nic- odparły.
Pami skierowała się do Luny.
- Ocaliłaś nas. Dałaś dobry znak, żeby uciec pod wodospad.
- A ty ostrzegłaś mnie. Jesteś prawdziwą przyjaciółką- odparła Luna przytulając Pami czule. 
Tak właśnie rozpoczęła się wielka przyjaźń pomiędzy dwoma lwiczkami.

sobota, 21 lipca 2012

Coś więcej niż przyjaźń

Pewnego razu Luna wyszła szybciej  domu niż zawsze to robiła. Zagus i Tala jeszcze spali i nie mieli pojęcia, że ich córka wybiera się tak szybko rankiem.
Spostrzegli to po pewnym czasie, a dokładniej spostrzegł to Zagus. Jak zawsze śniło mu się coś, co według niego jest nieprzyjemne. Postanowił się obudzić.
Przetarł oczy łapą i ziewnął. Mlasnął parę razy i popatrzył na miejsce, gdzie zawsze spała Luna. Uśmiechnął się i położył głowę na ziemi. Nagle zaś podniósł ją szybko patrząc znowu w miejsce spania Luny. Wstał i zaczął trącać łbem Talę.
- O co chodzi?- zapytała szybko jeszcze śpiąc Tala.
- Widziałaś Lunę? Nie ma jej tu.
Tala również zdziwiła się, że nie widzi córki na miejscu jej legowiska.
- Pewnie wyszła wcześniej- odparła lwica kładąc się znów w to samo miejsce.
- I co? Mamy się tym nie przejmować?
- Nie...Wie co robi- zapewniała Tala zasypiając powoli.
Zagus jeszcze raz rozejrzał się i zrobił to samo co żona.
Luna w tym czasie biegała po łąkach. Była taka szczęśliwa, że nareszcie znalazła wymarzonych przyjaciół.
Nagle dostrzegła idącego w jej stronę jakiegoś lewka. Stanęła i wpatrzyła się w niego. Oczy jej nie myliły. Był to Michael.
- Cześć!- zawołał z daleka.
Luna pobiegła szybko w jego stronę. 
- Nawet nie wiesz jak miło cię widzieć!- krzyknęła- Co tu robisz tak wcześnie?
- A ty?- zaśmiał się.
- Ja zadałam pierwsze pytanie- oświadczyła Luna zadzierając nosa do góry.
- Heh, no dobra. Miałem iść do babci w odwiedziny.
Luna spojrzała na niego podejrzliwie.
- No dobra! Szybciej wstałem. Nie umiałem już później zasnąć.
- To tak samo jak ja!- wykrzyknęła uradowana.
Zapadła chwila milczenia. Luna rozejrzała się dookoła i zatrzymała wzrok na Michaelu. On uśmiechnął się do niej, a ona również tak postąpiła.
- To...- zaczęła.
- Więc...- odparł Michael.
- Do zobaczenia- powiedziała szybko Luna uśmiechając się do lewka.
- Do zobaczenia- powtórzył Michael ruszając w swoją stronę.
- Ale było gorąco- odparła Luna, gdy była już daleko.
Po południu Luna poszła z Talą na Jasne Wzgórze. Miały razem pozbierać Złociste Jagody.
- Tu jest jedna!- zawołała zrywając łapką i kładąc na ziemi jedną z jagód.
- Musimy mieć ich całkiem sporo- odparł Tala.
Lunie nagle wypadła z pyszczka jedna z jagódek.
- Wracaj!- zawołała biegnąc za jagodą. 
Widać było, że nie ma zamiaru się zatrzymać. Zrobiła to dopiero kiedy uderzyła w drzewo, a tam Luna dopadła ją.
- Mam cię! Teraz i nie uciekniesz!
Luna wzięła do zębów zdobycz i odwróciła się.
Krzyknęła, ale było już za późno. Leżała jak długa na innej osobie.
- Przepraszam- odparł lewek pomagając wstać młodej lwiczce.
- Michael? A po co tu jesteś?- zapytała zdziwiona.
- Mam coś dla ciebie- odparł trzymając w pyszczku kwiatek.
- Jak on piękny!- zawołała Luna- Dzięki.
Mówiąc to polizała go w policzek. Wzięła kwiatek i odbiegła.
- Jejku!- zapiszczała Luna- Możliwe, że on też coś do mnie czuje!
Znalazła się przy Tali.
- A skąd ten kwiatek?- zapytała mama spoglądając na Lunę.
Ona zaczerwieniła się i szybko zmieniła temat. 
Od tej pory przyjaźń zamieniła się w coś więcej niż tylko to czym dotychczas była...

niedziela, 15 lipca 2012

Zabawa


Obrazek z internetu

Luna siedziała w domu rozmyślając co stało się kilka dni temu. 
Tala zauważyła, że córka siedzi sama w kącie. Podeszła do niej, a Luna nawet nie zwróciła na nią uwagi.
Lwica westchnęła ciężko i opuściła małą. Luna obejrzała się, ale Tali już nie było. Odwróciła głowę w ścianę.
Wyobraziła sobie Michaela. Od kąd go poznała nie może o nim zapomnieć. Cały czas ma go w myślach.
Zagus właśnie siedział naprzeciw wodospadu przed skałą.
- Może zainteresowałbyś się wreszcie co robi twoje córka?- odparła Tala zbliżając się do męża. 
Lew niechętnie obrócił głowę w jej stronę i podniósł się leniwie.
- A co właściwie teraz robi?- zapytał.
- W tym momencie siedzi sama w kącie- odrzekła oburzonym głosem Tala zbliżając się do Zagusa- Może byś coś na to poradził.
- Ale jak ja mam ją zabawić?- zapytał szybko.
- Sam coś wymyśl, może spacer? Nie widzisz, że dziecko się nudzi?
- Przecież sama może wychodzić kiedy chce, nie zmuszajmy jej.
- Ale w czyimś towarzystwie z pewnością będzie się lepiej czuła. Jak dotąd nie zachowywała się tak dziwnie. Od paru dni jest jakaś zamknięta w sobie.
Zagus wstał i popatrzył poważnie na Talę. Wiedział o czym myśli.
- Nic jej nie będzie, powiedziała, że znalazła sobie kolegów, którzy wcale jej nie obśmiali, jak to mówiłaś. 
- Właśnie, może z tego powodu jest jakaś nieśmiała? Pójdę zapytać!
- Nie- powiedział stanowczo Zagus- Daj jej spokój. Wszystko jest w porządku.
Lew uspokoił Talę. Sama nie wiedziała czy wszystko do końca jest w porządku.
Postanowiła pójść do Luny i sama osobiście ją o to zapytać.
- Słonko, nadal tu siedzisz?- zapytała- Powiedz, coś cię dręczy, ktoś ci dokucza?
- Nie mamo- odparła w pośpiechu Luna.
Tala mimo wszystko usiadła obok małej lwicy. Ta spojrzała na nią obojętnie.
- Nie zachowywałaś się tak. Czemu odkąd poznałaś nowych kolegów wszystko się zmieniło?
Luna nie chciała o tym rozmawiać.
Tala poszła, a młoda lwiczka znów zamyśliła się. Wyobrażała sobie ją i Michaela biegnących przez łąki poprzez gęste trawy. Przy nim czuje się taka bezpieczna.
Myślom jednak nie udało się długo funkcjonować, bo Zagus przeszkodził im w tym.
- Wyjdź na podwórko, spójrz jaki piękny dzień dziś mamy.
Luna spiorunowała go wzrokiem, ale mimo wszystko wyszła.
Jej oczom ukazał się tłum lwiątek. Maluchy bawiły się w berka. Luba bardzo chciałaby dołączyć, ale nie znała nikogo spośród bawiących.
Nagle ujrzała... nie! To nie możliwe! Ujrzała Michaela!
Od razu uśmiech triumfował na jej pysku. Nie wiedziała jednak czy będzie tam mile widziana. Może Michael nie będzie chciał jej poprosić do zabawy i wyszła by na kretynkę. Usiadła więc na kamieniu i spuściła łeb. Patrzała się teraz jak to wspaniale bawią się małe lwiątka, a ona sama, jedna siedzi na uboczu. To było okropne uczucie.
Niespodziewanie podbiegła do niej jakaś nieznajoma lwiczka.
- Hej, pobawisz się z nami?- zapytała szybko.
Luna spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Ja nie wiem... czy mogę...- wyszeptała.
- Chodź! Im więcej nas w berka tym lepiej!- odparła ciągnąc Lunę w stronę wesołej gromadki.
Po drodze nieznajoma zapytała ją jak ma na imię.
- Ej!- krzyknęła. 
Wszystkie spojrzenia teraz skierowały się na nią.
- To jest Luna- wskazała na lwiczkę obok- Będzie się z nami bawić. Siedziała taka sama, więc pomyślałam, że nie będziecie mieli mi tego za złe jak poproszę ją żeby do nas dołączyła. Każdy ma prawo się bawić!
Lwiątka zaczęły się witać z Luną i uściskały ją serdecznie.
- Luna?- zapytał ze zdziwieniem Michael- A co ty tu robisz?
- Przecież tu obok mieszkam- zaśmiała się.
- Tak! Nie zauważyłem. Chodź, właśnie bawimy się w berka. 
Lwiczka szybko pobiegła i teraz już znała wszystkie lwiątka w okolicy.
Może nie zapamiętała ich imion, ale ważne, że są znajomi!


-------------------------------------------------------------------------
Notki będą pisane co tydzień, bo nie mam zbytnio czasu.

piątek, 13 lipca 2012

Pozory

Luna miała już dwa lata i
znała już dobrze całą okolicę.
- Mamo, dlaczego ja jeszcze nie mam żadnych kolegów?- zapytała pewnego razu.
- Kochanie, nie przejmuj się tym. Wkrótce będziesz miała ich bardzo dużo- odparła Tala.
- A na Rajskiej Ziemi są jakieś lwiątka, które chcą mnie poznać?
- Ależ tak! Nie ważne, że jesteś z królewskiej rodziny, możesz się równie dobrze bawić jak inni.
- A to ma jakieś znaczenie? 
- Zapamiętaj! Jesteś równa każdemu lwiątku z Rajskiej Ziemi. Nie jesteś pod żadnym pozorem gorsza, jasne?- odrzekła Tala. 
- Tak- odparła znudzonym głosem Luna.
- No, a więc możesz teraz iść się bawić. Może akurat znajdziesz jakiś nowych kolegów?
Luna pobiegła, a Tala westchnęła.
- Martwisz się o nią?- zapytał Zagus.
- Tak. Nie wiem czy inne lwiątka nie będą zazdrosne, że władza akurat jej jest przyznana. Mogą ją za to nie tolerować.
- Nie przesadzaj, na pewno ją polubią i nie będą na to zwracać uwagi.
- Myślisz? Wiem jakie potrafią być inne dzieci, a Luna jest bardzo wrażliwa i dobroduszna. Wiem, że nie chce sprawić nikomu przykrości i nie chce się kłócić. To mogą wykorzystać inni przeciwko niej.
Zagus polizał ją po policzku.
- Mówię ci, będzie z nią dobrze- zapewniał.
Lew odszedł, ale przygnębiające myśli Tali nie zniknęły. 
Luna ma swoje humory. Może nie wytrzymać jak ktoś się będzie z niej wyśmiewać. Czy tak się stało?


Luna teraz biegła przez łąki. Po drodze widziała mnóstwo interesujących rzeczy.
Spotkała ptaki, gazele, zebry i małpy. Jednak nikt nie przypominał jej z wyglądu. Zmartwiła się.
- Może akurat tutaj nie ma żadnych lwiątek? Może po prostu los zakazał mi się z kimkolwiek zadawać?
Nagle jakby na jej pytanie obok Luny przebiegły trzy lwiątka.
Jedno było całkiem brązowe, drugie miało lekko beżową sierść a trzecie było całkiem czarne.
Luna spojrzała na nich ze zdziwieniem. 
- A ty co za jedna i co robisz na naszych ziemiach- zapytała czarna lwiczka.
- Przepraszam, co?!- zapytała Luna z kpiną w głosie.
- No nasze ziemie- poparła lwiczka, która miała beżową sierść.
- Nie wydaje mi się, że należą do was- odparła Luna z uśmiechem na pysku.
- A co, nie są?- zapytała czarna.
- A mogę wiedzieć kim wy w ogóle jesteście?- spytała Luna po chwili.
- Jestem Dina, to jest Ama, a to Michael- powiedziała czarna.
Luna przejechała wzrokiem po nieznajomej gromadce. Zatrzymała go na lewku.
- Ty jesteś Michael?- zapytała Luna uśmiechając się lekko.
- Jak widać- odparł odwzajemniając uśmiech.
Stali tak wpatrzeni w siebie, ale nagle beżowa lwica imieniem Ama przerwała tą chwile.
- No- odparła.
- Co, no?- spytała Luna.
- Teraz twoja kolej. Przedstaw nam się i co cię sprowadza tutaj.
- Mam na imię Luna. Jestem przyszłą królową Rajskiej Ziemi, na razie księżniczką.
- Bujasz!- odparła z niedowierzaniem Dina.
- Nie bujam. Mówię prawdę. Moi rodzice to Tala i Zagus, teraźniejsi władcy.
Michael otworzył oczy bardzo szeroko.
- No dobra, chodźcie spadamy- odparła Dina.
- Strasznie się rządzisz- powiedziała szybko Luna.
- A ty co?- warknęła odwracając się w stronę Luny- Naucz się nie wtrącać w nieswoje sprawy, księżniczko.
- Zostaw ją!- warknął Michael.
Dina spojrzała kpiącym wzrokiem na Michaela. 
Ama poszła za Diną.
- Dzięki- odparła Luna.
Michael uśmiechnął się do Luny i poszedł za obydwoma lwiczkami.
Stała teraz i patrzyła jak wszystkie trzy lwiątka odchodzą w dal.
Zmarszczyła nosek i usiadła. Jak podejrzewała wcale nie ma szczęścia do poznawania innych osób. Może jeszcze do nich zdoła dołączyć?
Jednak nie. Są już daleko, w dodatku Dina nie będzie chciała nowych znajomości. Ma bardzo trudny charakter i nie da się lubić. 
Luna wstała i ruszyła w kierunku domu. W progu zastała Talę.
- No i jak?- zapytała widząc córkę.
- Nareszcie znalazłam kolegę- powiedziała Luna w domu.
- Naprawdę? A jak się nazywa?- zapytała Tala.
- Michael- odparła Luna- Jest bardzo miły. Poznałam go dzisiaj na łące.
- A jeszcze kogoś poznałaś?- spytała uradowana mama.
Luna zamilkła. Tala spostrzegła spłoszenie na pysku córki.
- Nie... nikogo- powiedziała cichym, stłumionym głosem Luna.

środa, 11 lipca 2012

Narodziny


Na Rajskiej Ziemi nastał już świt. 
Tala i Zagus byli jeszcze w skale pod wodospadem.
W łapach Taly leżało małe lwiątko.
- Spójrz na tą małą- powiedziała uradowana Tala- Tylko jak ją nazwiemy.
Zagus podrapał się po grzywie. 
- Miałem nadzieję, że już wybrałaś dla niej odpowiednie imię.
- Ależ skąd- zaprzeczyła Tala- Mamy je wspólnie wybrać.
- Musimy..?- zapytał z grymasem w głosie Zagus.
- Naturalnie- odrzekła Tala- To jest lwiczka, więc musimy wybrać imię dla lwiczki.
Zagus spojrzał na Talę, a ona na niego.
- Dobra, sama je wymyślę, ale ty masz być tu ze mną.
Zagus przytaknął.
- Już wiem!- nagle coś natchnęło Talę- To będzie idealne imię!
- Jakie?- spytał Zagus zbliżając się do niej.
- Luna- odparła Tala wpatrując się w malucha.
- Luna?- powtórzył Zagus.
- Czy coś nie tak?- zapytała spoglądając na niego.
- Nie nic, tylko tak się pytam... no czy jesteś pewna.
- Tak.. jestem pewna.
Tala polizała po głowie małą Lunę.
Rodzina wyszła przed wodospad. Tłumy zwierząt zgromadziły się przed ich mieszkaniem.
Tala trzymała w pysku Lunę, a Zagus stał cały czas obok.
Zwierzęta ukłoniły się i schyliły nisko głowy.
- Dziękuję wam- powiedziała Tala- Dziękuję. Narodziło się nowe pokolenie. Ma na imię Luna i jest teraz księżniczką i przyszłą królową Rajskiej Ziemi.
Zwierzęta zaczęły krzyczeć, piszczeć i ryczeć.
Słońce było już wysoko na niebie, tak że oświetlało całą pobliską okolicę.
Rodzice byli zadowoleni, że wreszcie mają wymarzone dziecko.
Przedtem nie mieli żadnego. Tak liczyli, że jeszcze może się to zmienić i mieli rację.