Luna miała już dwa lata i
znała już dobrze całą okolicę.
- Mamo, dlaczego ja jeszcze nie mam żadnych kolegów?- zapytała pewnego razu.
- Kochanie, nie przejmuj się tym. Wkrótce będziesz miała ich bardzo dużo- odparła Tala.
- A na Rajskiej Ziemi są jakieś lwiątka, które chcą mnie poznać?
- Ależ tak! Nie ważne, że jesteś z królewskiej rodziny, możesz się równie dobrze bawić jak inni.
- A to ma jakieś znaczenie?
- Zapamiętaj! Jesteś równa każdemu lwiątku z Rajskiej Ziemi. Nie jesteś pod żadnym pozorem gorsza, jasne?- odrzekła Tala.
- Tak- odparła znudzonym głosem Luna.
- No, a więc możesz teraz iść się bawić. Może akurat znajdziesz jakiś nowych kolegów?
Luna pobiegła, a Tala westchnęła.
- Martwisz się o nią?- zapytał Zagus.
- Tak. Nie wiem czy inne lwiątka nie będą zazdrosne, że władza akurat jej jest przyznana. Mogą ją za to nie tolerować.
- Nie przesadzaj, na pewno ją polubią i nie będą na to zwracać uwagi.
- Myślisz? Wiem jakie potrafią być inne dzieci, a Luna jest bardzo wrażliwa i dobroduszna. Wiem, że nie chce sprawić nikomu przykrości i nie chce się kłócić. To mogą wykorzystać inni przeciwko niej.
Zagus polizał ją po policzku.
- Mówię ci, będzie z nią dobrze- zapewniał.
Lew odszedł, ale przygnębiające myśli Tali nie zniknęły.
Luna ma swoje humory. Może nie wytrzymać jak ktoś się będzie z niej wyśmiewać. Czy tak się stało?
Luna teraz biegła przez łąki. Po drodze widziała mnóstwo interesujących rzeczy.
Spotkała ptaki, gazele, zebry i małpy. Jednak nikt nie przypominał jej z wyglądu. Zmartwiła się.
- Może akurat tutaj nie ma żadnych lwiątek? Może po prostu los zakazał mi się z kimkolwiek zadawać?
Nagle jakby na jej pytanie obok Luny przebiegły trzy lwiątka.
Jedno było całkiem brązowe, drugie miało lekko beżową sierść a trzecie było całkiem czarne.
Luna spojrzała na nich ze zdziwieniem.
- A ty co za jedna i co robisz na naszych ziemiach- zapytała czarna lwiczka.
- Przepraszam, co?!- zapytała Luna z kpiną w głosie.
- No nasze ziemie- poparła lwiczka, która miała beżową sierść.
- Nie wydaje mi się, że należą do was- odparła Luna z uśmiechem na pysku.
- A co, nie są?- zapytała czarna.
- A mogę wiedzieć kim wy w ogóle jesteście?- spytała Luna po chwili.
- Jestem Dina, to jest Ama, a to Michael- powiedziała czarna.
Luna przejechała wzrokiem po nieznajomej gromadce. Zatrzymała go na lewku.
- Ty jesteś Michael?- zapytała Luna uśmiechając się lekko.
- Jak widać- odparł odwzajemniając uśmiech.
Stali tak wpatrzeni w siebie, ale nagle beżowa lwica imieniem Ama przerwała tą chwile.
- No- odparła.
- Co, no?- spytała Luna.
- Teraz twoja kolej. Przedstaw nam się i co cię sprowadza tutaj.
- Mam na imię Luna. Jestem przyszłą królową Rajskiej Ziemi, na razie księżniczką.
- Bujasz!- odparła z niedowierzaniem Dina.
- Nie bujam. Mówię prawdę. Moi rodzice to Tala i Zagus, teraźniejsi władcy.
Michael otworzył oczy bardzo szeroko.
- No dobra, chodźcie spadamy- odparła Dina.
- Strasznie się rządzisz- powiedziała szybko Luna.
- A ty co?- warknęła odwracając się w stronę Luny- Naucz się nie wtrącać w nieswoje sprawy, księżniczko.
- Zostaw ją!- warknął Michael.
Dina spojrzała kpiącym wzrokiem na Michaela.
Ama poszła za Diną.
- Dzięki- odparła Luna.
Michael uśmiechnął się do Luny i poszedł za obydwoma lwiczkami.
Stała teraz i patrzyła jak wszystkie trzy lwiątka odchodzą w dal.
Zmarszczyła nosek i usiadła. Jak podejrzewała wcale nie ma szczęścia do poznawania innych osób. Może jeszcze do nich zdoła dołączyć?
Jednak nie. Są już daleko, w dodatku Dina nie będzie chciała nowych znajomości. Ma bardzo trudny charakter i nie da się lubić.
Luna wstała i ruszyła w kierunku domu. W progu zastała Talę.
- No i jak?- zapytała widząc córkę.
- Nareszcie znalazłam kolegę- powiedziała Luna w domu.
- Naprawdę? A jak się nazywa?- zapytała Tala.
- Michael- odparła Luna- Jest bardzo miły. Poznałam go dzisiaj na łące.
- A jeszcze kogoś poznałaś?- spytała uradowana mama.
Luna zamilkła. Tala spostrzegła spłoszenie na pysku córki.
- Nie... nikogo- powiedziała cichym, stłumionym głosem Luna.
Świetne! Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńZgadzam się Super notka !!!
OdpowiedzUsuń