Pewnego razu Luna wyszła szybciej domu niż zawsze to robiła. Zagus i Tala jeszcze spali i nie mieli pojęcia, że ich córka wybiera się tak szybko rankiem.
Spostrzegli to po pewnym czasie, a dokładniej spostrzegł to Zagus. Jak zawsze śniło mu się coś, co według niego jest nieprzyjemne. Postanowił się obudzić.
Przetarł oczy łapą i ziewnął. Mlasnął parę razy i popatrzył na miejsce, gdzie zawsze spała Luna. Uśmiechnął się i położył głowę na ziemi. Nagle zaś podniósł ją szybko patrząc znowu w miejsce spania Luny. Wstał i zaczął trącać łbem Talę.
- O co chodzi?- zapytała szybko jeszcze śpiąc Tala.
- Widziałaś Lunę? Nie ma jej tu.
Tala również zdziwiła się, że nie widzi córki na miejscu jej legowiska.
- Pewnie wyszła wcześniej- odparła lwica kładąc się znów w to samo miejsce.
- I co? Mamy się tym nie przejmować?
- Nie...Wie co robi- zapewniała Tala zasypiając powoli.
Zagus jeszcze raz rozejrzał się i zrobił to samo co żona.
Luna w tym czasie biegała po łąkach. Była taka szczęśliwa, że nareszcie znalazła wymarzonych przyjaciół.
Nagle dostrzegła idącego w jej stronę jakiegoś lewka. Stanęła i wpatrzyła się w niego. Oczy jej nie myliły. Był to Michael.
- Cześć!- zawołał z daleka.
Luna pobiegła szybko w jego stronę.
- Nawet nie wiesz jak miło cię widzieć!- krzyknęła- Co tu robisz tak wcześnie?
- A ty?- zaśmiał się.
- Ja zadałam pierwsze pytanie- oświadczyła Luna zadzierając nosa do góry.
- Heh, no dobra. Miałem iść do babci w odwiedziny.
Luna spojrzała na niego podejrzliwie.
- No dobra! Szybciej wstałem. Nie umiałem już później zasnąć.
- To tak samo jak ja!- wykrzyknęła uradowana.
Zapadła chwila milczenia. Luna rozejrzała się dookoła i zatrzymała wzrok na Michaelu. On uśmiechnął się do niej, a ona również tak postąpiła.
- To...- zaczęła.
- Więc...- odparł Michael.
- Do zobaczenia- powiedziała szybko Luna uśmiechając się do lewka.
- Do zobaczenia- powtórzył Michael ruszając w swoją stronę.
- Ale było gorąco- odparła Luna, gdy była już daleko.
Po południu Luna poszła z Talą na Jasne Wzgórze. Miały razem pozbierać Złociste Jagody.
- Tu jest jedna!- zawołała zrywając łapką i kładąc na ziemi jedną z jagód.
- Musimy mieć ich całkiem sporo- odparł Tala.
Lunie nagle wypadła z pyszczka jedna z jagódek.
- Wracaj!- zawołała biegnąc za jagodą.
Widać było, że nie ma zamiaru się zatrzymać. Zrobiła to dopiero kiedy uderzyła w drzewo, a tam Luna dopadła ją.
- Mam cię! Teraz i nie uciekniesz!
Luna wzięła do zębów zdobycz i odwróciła się.
Krzyknęła, ale było już za późno. Leżała jak długa na innej osobie.
- Przepraszam- odparł lewek pomagając wstać młodej lwiczce.
- Michael? A po co tu jesteś?- zapytała zdziwiona.
- Mam coś dla ciebie- odparł trzymając w pyszczku kwiatek.
- Jak on piękny!- zawołała Luna- Dzięki.
Mówiąc to polizała go w policzek. Wzięła kwiatek i odbiegła.
- Jejku!- zapiszczała Luna- Możliwe, że on też coś do mnie czuje!
Znalazła się przy Tali.
- A skąd ten kwiatek?- zapytała mama spoglądając na Lunę.
Ona zaczerwieniła się i szybko zmieniła temat.
Od tej pory przyjaźń zamieniła się w coś więcej niż tylko to czym dotychczas była...
Bardzo fajna notka, czekam na więcej :) Zapraszam na mojego bloga o lwich pokoleniach: to-co-ukryte.bloog.pl
OdpowiedzUsuń