niedziela, 23 grudnia 2012

Powołanie


Luna w ogóle nie zwracała uwagi na to ile czasu upłynęło od jej wyjścia z domu. Każda chwila spędzona obok przyprawiała ją o szczęście i niezmierną radość. Nie chciała tego zmieniać. Jednak wiedziała, że jak wróci to zadowolenie minie, a Satha i Unis będą ją zamęczać wypytywaniem i zapewne wymyślaniem kar jakie mogłyby wycedzić za nie posłuszeństwo małej. Leżała teraz obok Michaela, ale nagle wstała gwałtownie. Lewek właśnie w tej chwili obudził się.
- J-ja muszę już iść- oświadczyła z dziwną tajemniczością w głosie.
- Ale dlaczego, Luna co się stało?- zapytał.
- Ja muszę- odparła.
Pocałowała go na pożegnanie i oddaliła się bez słowa. Michael spojrzał w ziemię. Martwił się o Lunę i przez pewien czas zastanawiał się czy nie powinien za nią pójść, tak na wszelki wypadek. Tylko sprawdzić czy wszystko gra, ale tego nie uczynił. Księżniczka robiła krok po kroku, z czasem szło jej to powolniej. Wreszcie stanęła. Rozejrzała się. Stała na zupełnym pustkowiu. Słyszała ciche szepty wydobywające się spod liści. Zdawało jej się przed sekundą, że ktoś wymówił jej imię. Tak, z pewnością ktoś to zrobił.
- Kto tu jest?- zapytała gniewnym głosem.
Szepty ucichły. Liście przestały się ruszać.
- Mogłabym przysiądź, że coś słyszałam- wyszeptała.
Poszła dalej nie zwracając uwagi na to co się dzieje dookoła. W pewnej chwili dziwne głosy zaczęły być nie do zniesienia i teraz nawet nie zwracały uwagi na to, czy Luna rzeczywiście je słyszy, czy może wręcz przeciwnie. Lwiczka podążyła ku małym strumieniu wydobywającym się spośród skał. Obmyła łapy i westchnęła. Było zupełnie ciemno w miejscu, w którym się znajdowała. Zupełnie nic nie było widać, więc trudniej było się kierować do domu. Postanowiła przeczekać ten czas dopóki się nie rozjaśni. 
Gdy się obudziła nie znajdowała się w miejscu, w którym była poprzednio. Powoli zaczynała kojarzyć co się tutaj dzieje. Łapy miała przywiązane jakimiś małymi lianami do podłoża, a dookoła niej stało mnóstwo wpatrujących się ze zdziwieniem i lekkim oszołomieniem stworków.
Zrobiła ruch, żeby się uwolnić i wtedy małe tajemnicze istotki rozbiegły się.
- Oj, błagam was. Wy się mnie boicie? Bądźmy szczerzy, prędzej ja powinnam się was przestraszyć! I coście za jedni i czego ode mnie oczekujecie.
- Zamilcz, to ci wszystko wytłumaczymy- odparł jeden z większych maluchów- Znajdujesz się w mieście elfów, znanym też jako Effalen.
- Pierwszy raz o czymś takim słyszę. To daleko od Rajskiej Ziemi?
- Nie, właściwie to obie te krainy graniczą ze sobą. Jest jeden problem. Tylko my wiemy jak się do niej dostać, żadna inna żywa istota nie.
- Acha, czyli rozumiem mam się nie wygadać? A właściwie po co mnie tu sprowadziliście?
- Jesteś Kyleinos, ta która ma nas ocalić- powiedział jeden głosik.
- Nie tylko nas, ale i całe pobliskie Ziemie- odparł drugi.
- Chwila, moment. Czyli to jednak prawda? Jestem jakąś tam... załóżmy wróżką.
Elfy pokiwały głowami.
- To kim jestem? I za pewne wiecie coś o Czarnej Róży, zgadza się?
- Tak, masz jeden krok za sobą. Teraz musisz odnaleźć Skrzydlate Berło pod Tonącym Wodospadem- odezwał się poprzednio mówiący z elfów.
- Skrzydlate Berło, tak?- Luna zrobiła zdziwiono-oburzoną minę- Jasne, jeszcze czego.
- Ty niczego nie rozumiesz?Jesteś księżniczką i do tego wybranką. Wiesz jaki to dar? 
- Żaden dar, tylko przysparzanie problemów!- odparła.
- Musisz wykonać wszystkie kroki by dostać nagrodę i zostać nie tylko królową Rajskiej Ziemi, ale i naszej i oddalonych. Jeżeli nie wykonasz chociaż jednego z nich w danym terminie dostaniesz ostrzeżenie coś w rodzaju.. drobnej kary. Jeżeli i to zignorujesz dostaniesz karę, która nawet będzie w stanie cię mocno zranić.
- Mało z tego pojmuję- przyznała lwiczka- Ale wiem jedno. Chcę się jak najszybciej znaleźć w domu. Teraz! 
- Proszę, to dla naszego dobra, jak i dla twojego! Wiele zależy od ciebie!- zaczęły szlochać.
- Dobra, już dobra. Może znajdę dla was te jakieś tam Berło. 
- Jeden z elfów poprowadzi cię do niego. Dostaniesz również różne rzeczy do przetrwania. Za kilka dni zjawi on się po ciebie. W dodatku nie powinnaś nam robić łaski. Robisz to przede wszystkim dla siebie. 
- Serio?- zakpiła Luna- Warto wiedzieć. A teraz odprowadźcie mnie z powrotem bo się spieszę. Pewnie w domu się martwią. Ile to czasu mnie już nie było?
Lwiczka podrapała się po głowie.
- Spokojnie- odparł jeden- Naszej rozmowy nie było...
Wtedy księżniczka obudziła się. Otwarła szeroko oczy i dyszała.
- Uff... to tylko sen- westchnęła. 

5 komentarzy:

  1. Coś mi się wydaje, że to wcale nie był sen;) Zapraszam do mnie na nowe rozdziały.
    PS Przepiękny rysunek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzm się tan rysunek jest taki sweet...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję, że tak bardzo się Wam podoba : P
    Nyota, Ty zawsze tak szybko potrafisz to rozgryźć : DDD
    Tak, zgadza się. To nie był sen ; ))

    OdpowiedzUsuń
  4. Super nocia. Ciekawe jak wyglądają te elfy : P

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz? : )