środa, 5 grudnia 2012

Czego ode mnie chcesz?


Lwiczka nie przepadała za nową opiekunką. Często wymykała się z domu tak żeby nie spostrzegła tego Unis. Luna chciała udowodnić, że nie nadaje się na nową niańkę i żeby Satha wróciła do poprzedniego stanowiska. Mimo to tak się nie działo. W prawdzie Unis często była przerażona, że nie może znaleźć nigdzie Luny. Wracała późnym wieczorem, a wtedy pytała się ją  gdzie była. Księżniczka zadzierała nos do góry i nic nie odpowiadała na te spostrzeżenia. Tak było i tego razu. 
Bardzo wczesnym rankiem zbudziła się i rozejrzała. Unis miło spała w koncie, a wtedy lwiczka wykorzystała nadarzającą się okazję. Wyszła z Królewskiej Groty i odetchnęła świeżym powietrzem. Od razu na jej powitanie zaśpiewały ptaszki. Uśmiechnęła się i powędrowała dalej. 
- Chyba teraz pójdę do Imsi. Mam nadzieję, że już wróciła... ale zaraz, zaraz. Przecież ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie ona mieszka.
Luna usiadła i podrapała się po głowie. Niebo cały czas było granatowe z jaśniejszymi porannymi chmurkami. Dopiero na samym horyzoncie wyłonił się ciepły żółć, co uradowało lwiczkę. 
- No dobra, odpuszczę sobie poszukiwania domu Imsi. Później się z nią spotkam... 
W tym momencie zdała sobie sprawę jak mało ma przyjaciół, a chociażby kolegów. 
- Przecież nie będę zawracała ciągle głowy Michaelowi. Ma swoje życie, swoje sprawy, a w nich nie zawsze znajdzie się czas dla mnie- odparła.
Zaś przez myśl przeniknęła jej jedna myśl o ... Nie! W sekundzie wymazała sobie to z pamięci. 
- Nie mogę wrócić do domu, a więc muszę ten czas aż do popołudnia przeczekać sama- rozejrzała się mówiąc następujące słowa- Może jest tutaj ktoś... Ktokolwiek do zabicia czasu na rozmowie.
Spostrzegła mały punkcik poruszający się w trawie. Zaciekawiła się któż to taki. Zbliżyła się ostrożnie i odchyliła trawę, gdy usłyszała czyjś okropny warkot.
Mała równie śnieżna lwiczka rzuciła się na nią. Luna jednak była silniejsza, ale to nie miało znaczenia. Nieznajoma była bardzo zwinna i od razu wywinęła się z łap Luny. 
Dyszała jak szalona.
- O hej!- przywitała się- Mam na imię Tamari, przepraszam jeżeli cię tak przestraszyłam, ale akurat nie lubię jak ktoś mnie podchodzi od tyłu. Po za tym uwielbiam się bawić. Potraktuj to także jako nawyk. Nie chcę się przechwalać, ale naprawdę dobrze mi to wychodzi. Jestem z tego znana jak i za równo z tego, że jestem straszną gadułą. Czasem nie potrafię się pohamować. Znam parę takich osób które mówiły mi, że bardzo mi się nal...- i tu urwała bo Luna zakryła jej pysk łapami.
- Dziękuję- odparła Tamari.
- Nie dałaś mi dojść do słowa, nawet przywitać, a więc cześć.
Lwiczka ukłoniła się.
- Pochodzę z królewskiej rodziny, dla ścisłości... księżniczka- przedstawiła się Luna- Uciekłam z domu, bo mam taką jedną głupią opiekunkę. Nową, a ja jej nie cierpię.
- Tak... to znaczny spadek godności- odrzekła Tamari.
Luna zrobiła zdziwioną minę.
- Jaki spadek godności. Nie, chodzi o to, że poprzednia była lepsza, taka miła, wyrozumiała i szlachetna, a ta? Ta jest taka... niepoukładana.
- A skąd to wiesz? Od kiedy zaczęła swoją pracę.
- Właściwie parę dni temu...
- No właśnie, nie możesz jej tak od razu oceniać. Może daj jej szansę. Mną raczej zajmują się rodzice, a właściwie to tylko mama. Ojca nie widzę na oczy już dość długi czas- powiedziała Tamari.
- To tak samo jak u mnie!- wykrzyknęła Luna- Tle, że matki też nie widzę już całe dni i noce. Nawet nie wiem co się z nimi dzieje, ale boję się o to zapytać Sathę, bo skieruje mnie do Unis, a to oznacza kompletną katastrofę. 
Tamari okręciła się parę razy i podskoczyła do góry.
- Co ty robisz?- zainteresowała się księżniczka.
- Bawię się. U nas w okolicy Rajskiej Ziemi to jest znak rozpoznawczy. Może pobawisz się ze mną? 
Lwiczki bawiły się przez cały czas. Spacerowały po alejkach i na pagórkach. Trwało to do późnego wieczora. 
Unis niepokoiła się o małą. Zobaczyła ją nadchodzącą z daleka.
- Nareszcie, wytłumacz się teraz! Gdzie byłaś?!
- Nidzie- odparła lwiczka zmieniając od razu wyraz twarzy.
- Mówię coś do ciebie!- krzyknęła Unis ciągnąc do siebie lwiczkę.
- Zostaw mnie! Nie twój interes! Trzymaj się swoich spraw!
Luna wbiegła do środka. Satha spojrzała na nią.
- Za taką współpracę to dziękuję bardzo- odrzekła załamana lwica oddalając się. 

3 komentarze:

  1. Ciekawa postać z tej Tamari:) No i trochę żal mi Unis...
    Zapraszam na mojego nowego bloga - zyciekopy.blogspot.com oraz do wzięcia udziału w konkursie na zyciemilele.blogspot.com:)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna notka. luna troche gupio robi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka. :3 Tamari jest trochę jak na mój gust śmieszna, a zarazem głupia. xD Czekam na dalsze części.

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz? : )