czwartek, 29 listopada 2012

Nowa niania? Nie, nie !




Luna odsunęła się gwałtownie. Michael zaniepokoił się przez chwilę, ale ta go uspokoiła. 
- Dziękuję- odparła.
Michael uśmiechnął się.
- Wiesz, chyba muszę iść. Jeszcze Satha będzie zła, że tak po protu wychodzę i nie wracam- zaśmiała się.
Pożegnała się z nim i zaczęła powoli kroczyć w kierunku domu. Spojrzała posępnym wzrokiem, ale Satha nie stała przed nim wypatrując jej.
- Dziwne...- zastanowiła się.
Lwiczka pognała tam szybko. Stanęła w wejściu, ale nie ujrzała zupełnie nikogo. Odwróciła się za siebie, a wtedy zobaczyła nadchodzącą Sathę.
- No nareszcie- odparła Luna- Gdzie byłaś? Zaniepokoiłam się.
- A jestem ci do czegoś potrzeba? Co się stało?
- Nie, nic. Naprawdę.
- To dobrze, bo właśnie miałam zamiar cię komuś przedstawić- powiedziała nieco ciszej.
Luna zrobiła skwaszoną minę, ale Satha poszła już dalej. Cała akcja w ogóle nie miała według niej sensu. 
- Komu?- zapytała po długiej chwili milczenia.
- Ha, ha- zaśmiała się Satha.
To jeszcze bardziej zadziwiło Lunę. Zdenerwowało ją to dodatkowo.
- Teraz siadaj do obiadu- zaprosiła ją niania- Potem wszystko ci wyjaśnię.
Przez cały czas Luna nie potrafiła się skupić. Satha spojrzała na nią. 
Siedziała z założonymi łapami podparta o kamienny stół.
- No dalej, jedz. Jedzenie jest pyszne. Nie mów, że nie lubisz jeżyn z kawałkami liści i drobno poszatkowanej gazeli.
- Nie, nie chodzi o to. Ciekawość mnie zżera. Kogo masz zamiar mi przedstawić?
- No dobrze. Skoro tak nalegasz. A właściwie już tu idzie.
- Kto? Kto taki?- obejrzała się szybko za siebie- Nikogo nie ma.
Satha uśmiechnęła się podejrzanie.
- Nie widzisz?- spytała.
Wyprowadziła małą lwiczkę na dwór. 
- Już nadciąga, ale nie stamtąd- zaprzeczyła widząc, że Luna zagląda przed siebie- Za tobą.
Obie zwróciły się teraz w kierunku północy, a przed nimi powoli ukazywała się postać. Luna wytrzeszczyła oczy. Po kilku sekundach zorientowała się, że to lwica. 
- Ale po co ją tu niesie?- zapytała lwiczka- Nie jest tutejsza.
- Widzisz- odrzekła Satha- To moja córka.
- Córka?- powtórzyła Luna- To ty masz dzieci?
- To, że jestem niańką nie oznacza, że nie mogę żyć z rodziną. Jest co prawda już dorosła, ale nadal jest...- i tutaj urwała uśmiechając się.
Lwica wreszcie dotarła do oczekiwanego miejsca.
Ukłoniła się nisko Lunie, a ta zdziwiła się. 
- Witam, mam na imię Unis. 
- Miło mi cię poznać. Satha zdradziła mi, że...
- ... jest moją matką. Tak, zgadza się- odparła lwica.
- Ale... nie wiele rozumiem- powiedziała Luna- Po co tu przyszłaś? Za pewne pobyć z matką.
- Nie, przyszłam ją akurat zastąpić- szepnęła Unis.
- Pff ! Ale w czym?- zakpiła Luna.
Ale nagle dotarło jej do głowy co się święci.
- Nie!- zaprzeczyła zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć- Nie zgadzam się!
- Ale z czym? Moja mama jest już stara więc zastąpię ją w opiekowaniu się tobą.
- Właśnie o to mi chodzi i nie wyrażam zgody. Co się z tobą stanie Satha?
- Nic, będę tutaj z wami mieszkać. Twoi rodzice o tym wiedzą. Zgodzili się na taki układ.
- To możesz mnie pilnować w ten sposób!
- Nie bój się- uspokoiła Unis- Nic ci nie będzie. Nie musisz mieć od razu o mnie złej opinii. Nawet mnie nie znasz. Satha nie ma już siły biegać za tobą, ale ja jestem rześka i podołam tego zadania.
Luna spuściła głowę i zaczęła się oddalać. Unis próbowała ją zatrzymać, ale Satha powstrzymała ją przed tym nierozważnym uczynkiem.
- Przemyśli to i zmieni zdanie. Będzie dobrze- odparła.

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie, robi się coraz ciekawiej i to lubię. Super, czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, jak nowa opiekunka się spisze... Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka. Również cudnie rysujesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka jak zwykle bardzo ciekawa. : 33 Pięknie rysujesz.

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz? : )