wtorek, 28 sierpnia 2012
Zgubny trop I
Luna obudziła się rano tuż przed zachodem słońca. Przetarła oczy i wyszła na zewnątrz. Niebo zieleniło się, a wiatr lekko wiał z zachodu. Listki tańczyły, a cała kraina dopiero budziła się do życia. Lunia nie lubiła czekać aż wszyscy wstaną. Postanowiła sama obudzić resztę swojej rodziny.
- Mamo, tato, wstawajcie!- rozległ się głos lwiczki po całej podziemnej jaskini.
Królowa ziewnęła i szturchnęła męża, że ten przebudził się.
Zagus niechętnie spojrzał na Talę jednym okiem, ale zaraz je zamknął.
Tala westchnęła i wstała.
- Znasz ojca, kiedy tylko może to śpi- oznajmiła.
- Jeżeli ma taką ochotę to nie budźmy go- odparła Luna ciągnąc mamę za łapę.
- Dokąd mnie prowadzisz?- zapytała Tala.
- Muszę ci coś pokazać.
Luna wyszła razem z mamą na dwór.
- Spójrz- wskazała łapą- Słońce wschodzi tam, a zachodzi tam.
- To racja- odparła Tala.
Luna zamyśliła się i zapomniała co chciała powiedzieć dalej.
Tala spojrzała na nią wyczekująco.
- Zapomniałam co chciałam powiedzieć- zaśmiała się Luna.
- Powiesz mi jak sobie przypomnisz- oświadczyła mama i polizała córkę po głowie.
Luna wiedziała co ma zrobić. Iść do Pami. Po drodze przypomniała sobie co chciała powiedzieć mamie. Nie miała chęci wracać tam, żeby jej to tłumaczyć. Powie to swojej przyjaciółce.
Pami akurat spała. Luna ukradkiem obudziła ją.
- Co jest?- zapytała przez sen.
- Psst!
Pami otworzyła oczy szerzej.
- Chodź ze mną na dwór- odparła- Muszę ci coś pokazać.
Lwiczki wyszły przed dom Pami.
- O co chodzi?
- Znalazłam czyjś trop. Chciałam o tym powiedzieć mamie, ale tak ją zagadałam o jakimś słońcu, że sama zapomniałam o co chciałam zapytać.
- Co w związku z tym- spytała Pami spoglądając na Lunę.
- Chcesz się wybrać ze mną na poszukiwanie sprawcy?
- Nie...- ziewnęła Pami- Chcę spać.
Luna spojrzała na nią błagalnym wzrokiem, że Pami zgodziła się.
- Mamy niewiele czasu, bo jak moi rodzice zorientują się, że mnie nie ma wpadną w szał- odparła.
- Moi i tak się tym nie przejmują. Myślą, że jestem na tyle duża żeby sobie poradzić w każdej sytuacji.
Lwiczki poszły mokrymi śladami z błota i kawałkami piór.
Nie wiedziały dokąd prowadzi. Szły tak przez godzinę.
- Luna ja nie wytrzymam- odrzekła Pami.
- Co się dzieje?- zapytała ostrożnie.
- Pić mi się chce- odparła Pami.
- Tam jest mały strumyczek, tam ugasisz pragnienie- powiedziała Luna biegnąc w stronę płynącej rzeczki.
Obie napiły się. Zrobiły sobie odpoczynek przed dalszą wyprawą.
- Spójrz!- krzyknęła Pami- Tutaj trop się urywa! I co my teraz zrobimy? Nawet nie wiemy jak wrócić!
Luna również się spłoszyła.
- Nie martw się, jakoś sobie poradzimy.
Zaczęła rozglądać się panicznie.
- Tylko spokojnie, na pewno jest gdzieś ten trop, przecież możemy wrócić się po nim- odparła.
Spojrzały za siebie, ale błotne ślady już wyschły...
środa, 22 sierpnia 2012
Dlaczego
Mała Lilian próbowała wiele razy zaprosić swoją siostrę do zabawy, ale ona nie miała zamiaru spędzać z nią czasu. Wolny czas spędzała tylko na spotkaniach z Luną.
Lilian czuła się odtrącona. Pamiętała te chwile, kiedy bawiła się z Pami. Była tylko dla niej. Teraz po śniadaniu od razu biegnie nad wodospad nie zwracając uwagi na nią. Wtedy spogląda na mamę, a ona wzrusza ramionami i liże po łebku córkę.
Jednak to nie wystarcza. Lilian czuje zazdrość. Spodziewała się, że kiedyś tak będzie.
Tego dnia postanowiła się postawić. Nie przepadała za Luną.
Nie miała innego wyjścia. Gdyby się wycofała taka sytuacja powtarzałaby się codziennie.
Musiała coś na to poradzić. Nie wiedziała od czego zacząć.
- Mamo, wychodzę!- odparła.
Rozpoczęła od poszukiwania siostry i Luny. Nie potrafiła ich wypatrzeć, ale po pewnym czasie udało jej się to dokonać.
Stanęła i schowała się za dużym kamieniem. Wyjrzała i zmrużyła oczy.
Obie bawiły się najlepiej na świecie. Nie zważały na nic.
Mimo wszystko stanowczo podeszła do bawiących się wesoło przyjaciółek.
Pami spojrzała na nią ze zdziwieniem, a ona zrobiła poważną minę.
- Co ty tutaj robisz?- zapytała.
- Pewnie znowu twoja mama przysłała ją tu żebyśmy się nią zaopiekowały...
- Nie!- krzyknęła Lili.
Lwiczki zdziwiły się na taki nagły zwrot. Nie wiedziały nadal po co tu przyszła.
- A więc na czym skończyłam- odrzekła Lilian.
- Na wydarciu się na nas- przypomniała Luna.
Lilian zmierzyła ją wzrokiem.
- Okej, o co ci mała chodzi?- zapytała Luna nie wytrzymując.
- O co mi chodzi? O co mi chodzi?!- podniosła ton- Może o to, że jak ciebie nie było to wszystko się układało!
- O co ci chodzi?!- krzyknęła Pami odsuwając ją od przyjaciółki.
Lilian zalała się łzami.
- Zbierasz mi siostrę, przez ciebie Pami nie spędza ze mną w ogóle czasu i zapewne ciebie lubi bardziej ode mnie!
Lilian zaczęła się wycofywać, ale Pami chwyciła ją gwałtownie.
- Słuchaj!- zaczęła- Ciebie kochałam najbardziej na świecie, ale jeżeli nie akceptujesz ważnych dla mnie osób to lepiej się ze mną wcale nie zadawaj.
Lili odbiegła i nawet się nie oglądając za siebie.
- Chodź- zakomenderowała Pami.
Luna posłusznie podążyła za nią.
Tego wieczoru Luna i Pami usiadły na Złocistym Wzgórzu.
Oglądały perseidy*, które leciały na niebie.
- Spójrz! Tam była!- powiedziała Luna wskazując na miejsce pomiędzy dwoma gwiazdami.
Gdy obydwie się tak wspaniale bawiły, zza kamienia wyglądała smutna Lilian.
Była zmartwiona i zawiedzona. Miała pewność, że już nie odzyska swojej siostry...
piątek, 17 sierpnia 2012
Zazdrość
Od dość dawna Lunie bardzo podobał się Michael. Gdy go widziała nie potrafiła się normalnie zachować jak kumpela.
Serce zaczynało jej modniej i szybciej bić, łapy drgały i cała była zdrętwiała.
Na szczęście przechodziło jej to po kilku minutach i potrafiła być tą... normalną.
Jednak tego co się stało nie był nikt w stanie przewidzieć.
Jak zapewne wiecie Luna i Pami niedawno poznały swoich pierwszych nieprzyjaciół.
Lwiczki myślały, że już po wszystkim. Myliły się.
Otty potrafi bardzo zajść za skórę toteż nie dziwne, że dokonała takiego czynu.
Razem ze swoją przyjaciółką Popo tworzyły duet.
Otty najwyraźniej nudziło się i znalazła sobie ofiary, które zamierzała nękać przez najbliższy czas.
Luna lażała na trawie szukając czterolistnej koniczynki.
Pami przybiegła do niej i zaciekawiła się co robi przyjaciółka.
- Czym się zajmujesz?- zapytała bez chwili namysłu.
- Ech... szukam czterolistnej koniczynki, ale najwyraźniej nie mogę mieć szczęścia.
Pami usiadła obok niej.
- Samo w sobie, że masz kolegów i rodzinę jest wielkim szczęściem- odparła- Zawsze może być gorzej.
- Mówisz?- zapytała Luna i wstała- Coś mnie bardzo trapi.
- A co?- spytała Pami.
- Czuję niepokój, jestem jakaś spięta.
Luna odeszła, a Pami zaglądała za nią przez dłuższy czas.
Smutno jej było, że przyjaciółka ma zmartwienia.
Tym czasem lwiczka usiadła na trawie i rozejrzała się.
Ujrzała zza krzaka grzywkę i ucho Michaela.
Postanowiła, że zbierze swoje siły i zagada do niego.
Zrobiła krok w jego kierunku i zamarła w sekundzie.
Schyliła się i schowała za krzakami. Tak, oczy jej nie myliły.
Stała jak wryta, a oczy wytrzeszczyły jej się jeszcze bardziej.
Otty siedziała obok Michaela. Spostrzegła za sobą Lunę i zrobiła kpiącą minę.
Położyła głowę na jego ramieniu, a on uśmiechnął się.
Luna czuła ból. Ten silny ból. Otty najwyraźniej o to chodziło.
Taki był jej plan. Znalazła sobie kozła ofiarnego i teraz się nad nim znęca.
Luna odbiegła szybko, a Michael odwrócił głowę.
- Słyszałaś coś?- zapytał.
- Nie, nic- odparła szybko Otty.
Mała księżniczka biegła. Biegła i nie zwracała uwagi na nic.
To co ujrzała było najgorszym. Otty startowała do Michaela, a dobrze wiedziała, że Luna się w nim podkochuje.
Może i nie czuje nic do niego, ale robi to jej na złość i wiedziała, że Lunę to zaboli.
Dobiegła do małego jeziorka. Łzy puściły jej się z oczu.
Zrozpaczona zakryła twarz obydwiema łapami.
Dlaczego ją spotyka takie nieszczęście. Otty teraz nie przestanie, a Luna dobrze o tym wiedziała.
Na następny dzień lwiczka nie wychodziła z groty pod wodospadem.
Tala martwiła się o córkę, ale Luna nie była w stanie wytłumaczyć jej tego wszystkiego.
Siedziała w ciszy ze schyloną głową. Tala trzymała się na dystans. Nie chciała do końca zdołować małej.
Lwica wyszła na zewnątrz i podeszła do swojej przyjaciółki z dzieciństwa Kamy, mamy od Pami i Lilian.
- Co jest?- zapytała.
- Martwię się o Lunę. Jest zdołowana, a ja absolutnie o niczym nie wiem.
- Może ma jakichś nieprzyjaciół?- zaproponowała Kama.
- Nie rozumiem dlaczego nie spędza czasu z Pami- oświadczyła królowa.
Obie zamyśliły się bez słowa. Nagle pojawiła się Lilian.
- Lili, wiesz co teraz robi twoja siostra- zapytała Kama.
- Siedzi na kamieniu i nie wie co robić. Zaproponowałam jej wspólną zabawę, ale odmówiła- odparła lwiczka.
- Może się na siebie pogniewały?- zamartwiła się Tala.
- Nie sądzę- powiedziała Lilian- Dzisiaj widziałam je wesoło rozmawiające. Potem pożegnały się, a Pami usiadła na kamieniu.
- Na pewno nie są skłócone- odparła Kama.
- Skąd wiesz?- zapytała Tala.
- Zapytaj Pami- odparła.
Pami nadciągała do mamy dość szybkim krokiem.
- Pami, słonko, powiesz mi czy nie pokłóciłaś się z Luną?- spytała Tala.
- Nie, czemu?- zaprzeczyła Pami ze zdziwieniem.
- No, bo siedzi sama w grocie i jest bardzo smutna.
- Ja o niczym nie wiem- odparła Pami i poszła.
- Czyli nie o to chodzi- powiedziała Kama i chwyciła do zębów młodszą córkę.
Tala spojrzała w stronę groty i westchnęła ciężko.
niedziela, 12 sierpnia 2012
Siostra Pami
Nadchodził wieczór. Luna bawiła się jeszcze z Pami na polance w Zielonym Gaju.
Tala wyszła spod wodospadu i rozejrzała się. Dostrzegła córkę, ale widząc jej wspaniałą zabawę nie chciała jej przerwać.
Mimo dobrych intencji Tali i tak zabawa dwóch lwiczek została przerwana przez mamę Pami- Kamę.
Przyszła ona z siostrą Pami.
- Cześć dziewczyny- przywitała się- To jest Lilian, nie wiem czy już ją znasz Luna.
- Jeszcze nie. Miło mi cię poznać- zwróciła się do małej lwiczki.
- Jest od was młodsza i pragnę żebyście się nią zaopiekowały przez jakiś czas, kiedy mnie nie będzie.
- Oczywiście- odparła Pami.
Kama uśmiechnęła się i opuściła lwiątka.
- To co chciałabyś robić?- zapytała Luna.
- Bawić się z wami! Jest tu tyle wspaniałych i ciekawych rzeczy, a odkąd moja siostra zaprzyjaźniła się z tobą to mało czasu spędza ze mną no i się nudzę i nie wiem co mam ze sobą zrobić, a gdy ktoś się nudzi to...
Luna spojrzała na przyjaciółkę, a ona zaśmiała się.
- Wiem, dość dużo mówi- odrzekła.
- Dość?- spytała.
Zerknęła na małą, która nie przestała mówić swojej opowieści.
- T-ty wiesz co? Bardzo ładna ta twoja wypowiedź, ale jeżeli chcesz się z nami bawić to musisz zrobić to już teraz. Zostało mało czasu.
Lili od razu pobiegła.
- Ej, ale w co się bawimy!?- krzyknęła.
- W chowanego, ja chowam wy kryjecie!- odpowiedziała.
Luna westchnęła ciężko i razem z Pami oparły się o drzewo, zakryły oczy i zaczęły liczyć.
Dla Luny trwało to w nieskończoność. Nie koniecznie polubiła siostrę przyjaciółki.
Krótko mówiąc nie przepadała za nią.
Znalazły ją jednak w oka mgnieniu.
- Skąd wiedziałyście gdzie jestem? Podglądywałyście!
- Nie, nie podglądałyśmy- poprawiła ją Luna.
Cały wieczór spędzili na zabawie z Lilian. Luna wróciła do domu, gdy Kama odebrała jedną z córek.
Odetchnęła z ulgą. Była wymęczona i ani chwili dłużej nie udałoby jej się wytrzymać z tym zwierzątkiem.
----------------------------------------------------------------
Wiem, krótkie, ale następna notka będzie o wiele dłuższa.
wtorek, 7 sierpnia 2012
Pierwsi wrogowie
- Mamo, ty tym razem zostajesz w domu. Ja postanawiam iść tam z Pami- oświadczyła Luna.
Tala uśmiechnęła się i polizała córkę po głowie.
- Dobrze, tylko uważajcie na siebie- odparła mama.
Luna zachwyciła się, że razem z przyjaciółką ma pozwolenie na samowolny spacer.
- I co? Dobrze, że nie musimy mieć opieki- powiedziała Luna- Ostatnio na jagodach byłam z mamą. Właściwie odkąd pamiętam to zawsze tam z nią byłam.
- A widzisz, teraz idziemy tam całkiem same. Dobrze, że nasi rodzice nie są nadopiekuńczy- odrzekła Pami.
Luna pokiwała szybko głową. Wtedy to by był prawdziwy koszmar. Ale jednak okazuje się, że gdy zwracają większą uwagę na swoją pociechę tym lepiej dla wszystkich...
Lwiczki pobiegły z małym koszyczkiem zrobionym z traw.
- Ile ich tu jest!- zawołała Luna biegnąc uradowana z koszykiem w pysku.
Położyła go na ziemi i obie ruszyły do zbierania.
- Nie pamiętam żeby tak dużo ich tu rosło!- krzyknęła Pami.
- A ja pierwszy raz widziałam żeby były takie duże! Chyba, że są zmutowane!
Zaczęły się śmiać i wsypywać jagody do koszyka. Po dłuższym upływie czasu koszyk był prawie pełen.
- Jeszcze trochę i pobijemy rekord!
- Szkoda tylko, że mało osób się o tym dowie. Właściwie to tylko moja mama i twoi rodzice.
- Wiesz jak ciężko jest porozmawiać z moim ojcem? Cały czas go nie ma albo nie ma ochoty na rozmowę tylko na spanie- odparła Luna.
- Mojego też często nie ma, ale gdy jest to często ze mną rozmawia.
- No chociaż z tobą pogada, nie to co mój. Właściwie...
I tu urwała zdanie.
- G-gdzie są nasze jagody?!- krzyknęła Luna.
Pami obejrzała dokładnie miejsce, gdzie postawiły koszyk.
- Teraz nikt już się nie dowie o naszym rekordzie- zapłakała.
- Nie marudźmy- zaproponowała Pami- Idźmy go poszukać!
Lwiczki ruszyły na pogoń za zgubą. Nie miały pojęcia dokąd iść, ale rozdeptane jagody wskazywały, gdzie ich szukać.
Ujrzały przewrócony koszyk, więc zaraz go podniosły.
- Kto to mógł zrobić?- zapytała przerażona Luna.
- Nie wiem, ale połowy nie ma- odrzekła Pami zbierając resztki z ziemi.
Nagle za krzakami coś się poruszyło.
- To na pewno ten ktoś kto siedzi za krzakami nam to zwędził- odparła Pami wstając.
- Nie wydaje mi się, a jeżeli to nie będzie on?- zapytała Luna.
- Czas się przekonać.
Zbliżyły się do rośliny i ostrożnie wyjrzały przez kłodę, która leżała tuż pod ich łapami.
Zobaczyły dwie lwiczki pałaszujące ich zerwane jagody. Śmiały się na głos i krzyczały.
- Wy!- Luna wybiegła.
Miała łzy w oczach ze wściekłości. Nie wiedziała, że ktoś może dokonać czegoś tak potwornego.
Obie nagle wstały ze zdziwieniem.
- Jakim prawem zabrałyście nasz koszyk i jeszcze się beszczelnie z tego cieszycie!- krzyknęła Luna.
- Stał tak sobie, to dlaczego nie miałybyśmy wziąć- zaczęła jedna.
- To nie znaczy, że do nikogo nie należy!- warknęła Pami pomagając przyjaciółce.
- Otty, wiedziałaś, że to od nich- zaczęła jedna.
- Kim wy w ogóle jesteście?- zapytały przyjaciółki.
- Jestem Otty, a to Popo- odparła lwiczka o fioletowawym kolorze wskazując na swoją rówieśniczkę.
- Ja jestem Luna, a to Pami.
- Wyluzujcie, wyglądacie jak dwa spocone prosiaki!- zaśmiała się Popo.
Nieznajome zaczęły pękać ze śmiechu.
- Naprawdę macie marne teksty, żeby nas zagiąć!
- Ach tak?- zapytały i prysnęły jagodami Pami prosto w pysk i w oczy.
- Przestańcie!- krzyknęła Luna.
- Ty też chcesz?- spytały trzymając kolejną partię.
- Jesteście odrażające! Niech no tylko mój tata się o tym dowie- groziła Luna.
- Oj, bo my boimy się twojego ojca!- pyskowała druga lwiczka.
- To lepiej zacznijcie się bać, bo on jest władcą Rajskiej Ziemi!
Lwiczki teraz na dobre zaczęły się śmiać. Nie potrafiły się powstrzymać, nie wierzyły, że Luna jest królewską córką.
Później wystawiły języki i zaczęły pokazywać różne gesty w stronę przyjaciółek.
Luna zmarszczyła brwi, a jej usta zadygotały. Odwróciła się i wtedy łzy puściły jej się z oczu.
- Lepiej chodźmy stąd- powiedziała szybko Pami ciągnąc ją za łapę.
Obie uciekły, a po kilkudziesięciu krokach odetchnęły.
- Przynajmniej mamy tyle jagód- powiedziała Luna zaglądając na dno koszyka- Teraz mama powie, że nie nadaję się do chodzenia samej na jagody.
- Powiemy co się stało! Będę z tobą!
- Nie- zaprzeczyła Luna- Nie chcę żeby ktokolwiek dowiedział się o tym zajściu...
sobota, 4 sierpnia 2012
Wycieczka
Luna znowu siedziała zamyślona przy kamieniu spoglądając na Michaela.
Pami akurat przechodziła tamtędy.
- Cześć Luna- przywitała się z przyjaciółką.
Luna uśmiechnęła się do niej.
- Znowu obserwujesz co robi Michael?
Lwiczka przytaknęła nieśmiało. Pami przewróciła oczami i zaśmiała się.
- To dlaczego jak tak bardzo chcesz nie powiesz mu, że chcesz się z nim pobawić, albo, że chcesz iść na spacer?- spytała.
- Boję się- odparła cicho Luna.
- Ale czego?! Przecież jesteś księżniczką Rajskiej Ziemi, ty nie masz prawa się niczego bać! Te ziemie i zwierzęta żyjące na niej należą do ciebie!
- No, prawda, ale czasem chcę być tą zwykłą lwiczką. Taką jak ty. Nie mieć żadnych zmartwień, nie mieć niczego na głowie.
- Możesz żyć w ukryciu, albo... wyjść z niego- odparła Pami.
Luna skrzywiła się, ale Pami nalegała.
Wreszcie zdobyła się na odwagę i zapytała Michaela czy nie poszedłby z nią na spacer.
- Michael, nie zechciałbyś, czy chciałbyś, pójść ze gdzieś mną?- zapytała.Michael nie zrozumiał większości z tego co powiedziała Luna, ale się domyślił.
- Chcesz z nami się pobawić?- spytał.
Lunie nie do końca chodziło o to żeby bawiła się ze wszystkimi.
Chodziło jej o to żeby bawić się z Michaelem, sama.
- No...- przytaknęła niepewnie- Ale ja chciałam ci coś pokazać. Bez nich.
Wskazała na gromadkę wołającą swojego kolegę.
- Ja na razie gdzieś pójdę!- oświadczył odchodząc z Luną.
Byli zawiedzeni.
- To co mi chciałaś pokazać?- zapytał.
- Chodź szybko!
Lwiątka pobiegły szybko przez pola.
- To tutaj, uważaj.
Wychylili się przez kłodę i zachwyt wziął ich obu.
Michael oniemiał.
- Ale piękny widok. Skąd znalazłaś takie wspaniałe miejsce?
- Heh, jak się jest księżniczką, to wie się o wielu rzeczach- odparła Luna ze śmiechem.
Pobiegli wzdłuż wąwozu i znaleźli się na Diamentowej Polance.
Luna rzuciła się w trawę i próbowała schwytać motyla.
Michael brodził w trawie, a ona poradziła mu, żeby się położył.
Zrobił to co kazała i od razu wydawało się weselej.
Bawili się tak do wieczora, a Luna cieszyła się, że Michael jest wyłącznie dla niej.
czwartek, 2 sierpnia 2012
Nad wodospadem
Luna siedziała na trawie przed domem. Rozmyślała i była zachwycona.
Michael podarował jej kwiatka. Jeszcze nikt nigdy jej go nie podarował!
Co prawda ona była w nim zakochana, ale nie wiedziała, że on również coś do niej czuje. Okazało się, że Michael tak samo jak Luna dostał zauroczenia.
- Jesteśmy dla siebie stworzeni!- mówiła Luna.
Tala tak słuchała co córka mówi sama do siebie. Nie chciała jej w tym przeszkadzać. Ale po pewnym czasie zapytała czy wszystko w porządku.
- Jak najbardziej- odrzekła zdziwiona Luna.
Tala i tak nie wierzyła w słowa córki. Wie, że prędzej czy później dowie się o tym.
W tym czasie Pami przybiegła do Luny z nowymi wieściami.
- Cześć Luna! Mam dobre wieści!
Luna przestała na chwilę bujać w obłokach i skierowała się do przyjaciółki.
- Możemy iść za niedługo na jagody!- oświadczyła.
- Za '' niedługo'' to znaczy ile?- zapytała podejrzliwie Luna.
- No... pojutrze- odparła.
Luna zaśmiała się.
- Pójdę z tobą. Podobno jest tam bardzo dużo nowych jagód.
- Tak, ale moja mama powiedziała, że musimy nazbierać ich bardzo dużo, żeby pozwalała mi wychodzić na jagody kiedy tylko będę chciała.
- Spokojnie- odrzekła Luna znów zamyślając się.
- To do zobaczenia!
Pami odbiegła, ale za to do Luny przyszedł Zagus.
Lwiczka spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nigdy przedtem tak do niej nie przychodził.
- Pójdziemy na spacer?- zaproponował.
- Nie chce mi się. Wolę posiedzieć nad wodospadem.
- Co cię tak w to miejsce ciągnie?- zapytał.
Luna spojrzała na niego jeszcze raz, ale ukradkiem. I tak to dostrzegł, ale nie miało to dużego znaczenia.
- W takim razie chodźmy!- odparła szybko wstając.
Chciała udowodnić, że wcale ją tu nie ciągnie, mimo, że to nie była prawda.
Czuła się tutaj taka bezpieczna.
Poszła z Zagusem na Żółte Pola. Tam usiadła i spojrzała na niego.
- No co?- spytał- Pobawimy się?
- Ale w co mogę się z tobą bawić?- zapytała z kpiną.
Zagus zdenerwował się.
- No chodź! Pokażę ci, że ojciec też może być rozrywkowy.
- '' Rozrywkowy ''- zaśmiała się Luna.
Okazało się, że jednak jest. Bawił się z Luną tego dnia wspaniale.
Córka nie wiedziała, że w ojcu jest tyle chęci i siły na zabawę.
Biegali dookoła gęstych traw. W nocy wrócili pod wodospad. Zagus już poszedł, ale Luna zatrzymała się. Spojrzała jeszcze raz na płynącą wodę i westchnęła.
Tala obserwowała to wszystko w ciszy.
,,Co Luna może w nim widzieć''- zastanawiała się.
- Jak najbardziej- odrzekła zdziwiona Luna.
Tala i tak nie wierzyła w słowa córki. Wie, że prędzej czy później dowie się o tym.
W tym czasie Pami przybiegła do Luny z nowymi wieściami.
- Cześć Luna! Mam dobre wieści!
Luna przestała na chwilę bujać w obłokach i skierowała się do przyjaciółki.
- Możemy iść za niedługo na jagody!- oświadczyła.
- Za '' niedługo'' to znaczy ile?- zapytała podejrzliwie Luna.
- No... pojutrze- odparła.
Luna zaśmiała się.
- Pójdę z tobą. Podobno jest tam bardzo dużo nowych jagód.
- Tak, ale moja mama powiedziała, że musimy nazbierać ich bardzo dużo, żeby pozwalała mi wychodzić na jagody kiedy tylko będę chciała.
- Spokojnie- odrzekła Luna znów zamyślając się.
- To do zobaczenia!
Pami odbiegła, ale za to do Luny przyszedł Zagus.
Lwiczka spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nigdy przedtem tak do niej nie przychodził.
- Pójdziemy na spacer?- zaproponował.
- Nie chce mi się. Wolę posiedzieć nad wodospadem.
- Co cię tak w to miejsce ciągnie?- zapytał.
Luna spojrzała na niego jeszcze raz, ale ukradkiem. I tak to dostrzegł, ale nie miało to dużego znaczenia.
- W takim razie chodźmy!- odparła szybko wstając.
Chciała udowodnić, że wcale ją tu nie ciągnie, mimo, że to nie była prawda.
Czuła się tutaj taka bezpieczna.
Poszła z Zagusem na Żółte Pola. Tam usiadła i spojrzała na niego.
- No co?- spytał- Pobawimy się?
- Ale w co mogę się z tobą bawić?- zapytała z kpiną.
Zagus zdenerwował się.
- No chodź! Pokażę ci, że ojciec też może być rozrywkowy.
- '' Rozrywkowy ''- zaśmiała się Luna.
Okazało się, że jednak jest. Bawił się z Luną tego dnia wspaniale.
Córka nie wiedziała, że w ojcu jest tyle chęci i siły na zabawę.
Biegali dookoła gęstych traw. W nocy wrócili pod wodospad. Zagus już poszedł, ale Luna zatrzymała się. Spojrzała jeszcze raz na płynącą wodę i westchnęła.
Tala obserwowała to wszystko w ciszy.
,,Co Luna może w nim widzieć''- zastanawiała się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)