sobota, 1 czerwca 2013
Pękata Ziemia
Przez jakiś czas nie padło ani jedno słowo. Lunie wydawało się to wszystko coraz dziwniejsze. Nadal miała żal do Yoego. Wciąż przemyśliwała co jej powiedział. Spławiła go, ale mimo, że wydawało się to mało wiarygodne, było prawdziwe?
- Hej...- powiedziała cicho.
Eiseh spojrzała w jej stronę.
- Wiesz co poradzić na ...?
- Ale na co?- spytała lwica dziwiąc się.
- Wyobraź sobie, że przychodzisz na świat, po kilku latach nieprzejmowania się niczym dowiadujesz się, że masz jakieś dziwne zadania do wykonania... Dziwne zjawiska pojawiają ci się przed oczami. Później dowiadujesz się, że od tych misji zależy twoje dobro i życie innych. Jak reagujesz?
Eiseh przez chwilę milczała. Lunie przeszło przez głowę, że może ją wyśmieje albo zapyta o co chodzi, lecz tak się nie stało.
- Pewnie starałabym się zapobiec temu wszystkiemu.
- A nie byłby to dla ciebie wielki szok? Jak jakąś misję ominiesz to los sprawi ci jakąś wielką przykrość. Pozbędzie się tego co staje ci na drodze do wypełnienia jej.
- A ty przez takie coś przechodzisz?- zapytała beżowa stając.
- W pewnym sensie tak i jest mi bardzo ciężko. Jak chcesz wiedzieć, to ty właśnie teraz doprowadzasz mnie do drugiej misji.
- A ile ich jest przed tobą?
- Skąd mogę wiedzieć? Może mi to zniszczyć życie.
- Sama nie wiesz, może gdy się urodziłaś ktoś rzucił na ciebie klątwę.
Lunie zaiskrzyły oczy. Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć, tego jak była trzymana przed wielkim tłumem, może... To własnie wtedy!
- Dzięki za podsunięcie pomysłu, dowiem się kto jest tego sprawcą. Nie obraź się, ale nie rozmawiajmy już o tym więcej.
- Jak można nie rozmawiać o tym skoro właśnie po to tu jesteśmy?- uśmiechnęła się Eiseh.
- Gdzie my się w ogóle znajdujemy?- zdziwiła się Luna, bo cały czas szła za towarzyszką.
- To jest Pękata Ziemia. Tutaj się wychowywałam, poznasz tu kilka osób, które są w stanie ci pomóc.
Pami i Befl znajdowali się wśród kamiennych półek.
- Pójdę pierwszy- odrzekł lampart.
- A jak coś ci się stanie?
- Spokojnie, jak już mówiłem, znam te rejony jak własną kieszeń...
I w tej chwili runął jak długi zapadając się w ziemię. Lwiczka krzyknęła i podbiegła zaglądając do dziury, gdzie spadł Befl. Na szczęście nic mu nie było.
- Przyznaj się, nie masz pojęcia, gdzie się znajdujemy- oświadczyła.
- Nie ma czasu na wygłupy, pomóż mi się stąd wydostać!- krzyknął.
- Dobra, dobra. Liczysz na to, że ktoś taki jak ja pomoże komuś takiemu jak...- tu zrobiła lekką przerwę- Ty- Befl zmarszczył brwi- Wydostać się z tak ogromnego zagłębienia.
- Weź jakąś linę czy co.
- A skąd ja ci wytrzasnę linę, no nie wiem, może zlepię skały i powstanie winorośl!
- A mogłabyś?- spytał pospiesznie.
Pami złapała się za głowę.
- Tak, oczywiście- przytaknęła.
- Wiedziałem! No to leć!
Lwiczka przewróciła oczami i postanowiła znaleźć coś... co znaleźć w tej jaskini do pomocy jest w stanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo przyjemny rozdział:) Jestem ciekawa, kogo spotka Luna:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej, wiem że nie odzywałam sie dość długo. Świetna notk i naprawde ciekawa! Czekam na dalsze!!!!
OdpowiedzUsuń