Pami w tym czasie podążała do swojego domu. Była bardzo ciekawa jak poszło z prezentem dla Kamy. W końcu urodzinowy prezent był bardzo ładny. Gdy zbliżała się, coraz bardziej była niespokojna. Była możliwość i ta druga, zła. Kama mogła być zawiedziona, ale tą myśl Pami szybko sprzątnęła z głowy. Weszła do środka. Pierwsze co zobaczyła to Pakro opartego łapą na kamiennym stołku. To był bardzo dziwny widok, ale też wszystko-mówiący.
- Co się stało? Nie spodobał się jej?- zapytała ze smutkiem i rozmyślała w głowie nad pocieszeniami jakie może zastosować, by rozchmurzyć lwa.
- Wręcz przeciwnie, spodobał się jej, nawet bardzo, tyle, że...
Pami nastawiła uszu.
- Tyle, że co?- spytała.
- Nie wiem czy do końca. Nie wiem co się w ogóle stało Ciągle teraz siedzi przy nim i nawet nie chciała słuchać moich życzeń, rozkazała abym wyszedł.
Pami usłyszawszy to zdenerwowała się. Coś musiało stanąć na drodze tego.
Weszła do jednego z pomieszczeń i zastała Lilian i Kamę.
- Dalej! Jeszcze!- wołała Kama.
Pami przyjrzała się tej sytuacji. Na kręcącym stoliczku, który wykonała z ojcem biegała Lilian i popisywała się sztuczkami, które wcale nie były nadzwyczajne. Coś wydawało się Pami, że Lilian zachowuje się tak jak kiedyś podczas dawnej zabawy.
- Lilian!- warknęła Pami podchodząc gwałtownie- Złaź z tego!
Kama zdziwiła się, ale nic nie powiedziała na to.
- No to wy porozmawiajcie, a ja zostanę sama z tym maleństwem- odparła.
Pami siłą zaciągnęła na podwórze siostrę i skierowała się do niej.
- Fajnie, nie? Mama jest zadowolona!- odrzekła Lili z uśmiechem.
- Tak, ale ojciec wręcz przeciwnie!
Mała lwiczka zrobiła dziwną minę.
- Dlaczego?
- Dlaczego?- powtórzyła z irytacją w głosie- Pakro nie wie co bardziej odciąga jej uwagę prezent, nad którym napracowałyśmy się czy twój durnowaty taniec, którym dotychczas się popisujesz!
- Wyluzuj, ważne, że się cieszy.
- Jesteś naprawdę nienormalna- powiedziała Pami- Słyszałaś słowo podziękowania, gdy Pakro wręczał go jej, czy od razu zaproponowałaś swój taniec? Prezentujesz go już ile czasu?
- Nie całą godzinę, ale to mój prezent.
- Bardzo fajnie, tylko daj też możliwość przebywania z mamą też innym, a nie tylko wszystko kręci się naokoło ciebie. Słyszałaś, nawet nie udało mu się złożyć życzeń, a ty je składasz już nie wiem jak długo. Nadal się złościsz o to co zaszło między nami?
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, nie wiem o czym mówisz- zasapała Lilian.
- Racja, wściekasz się o to nadal, tyle, że to nie mnie sprawiasz przykrość tylko ojcu! Nie gadaj, że nie wiesz, leży smutny przy stole i wzdycha, to co ty robisz nie ma w ogóle najmniejszego sensu, po co ci to było? Że w momencie wręczenia naszego prezentu ty skoczysz na niego i zaczniesz się wydurniać i odwrócisz jej uwagę od tych konkretnych rzeczy?
- Mój taniec jest ważny- powiedziała ze złością granatowa lwiczka- Może ty go nie doceniasz, ale mama tak!
- Posłuchasz wreszcie sama siebie?!
- Gdybyś była taka wygadana w stosunku do innych, a nie tylko do mnie byłoby dobrze.
Pami zrobiła zdziwioną minę.
- Wiem o wszystkim i o tym jak Imsi cię broniła. Nie jestem taka zacofana w świecie jak ci się wydaje- odparła Lilian i odwróciła się- Już biegnę mamusiu!- zawołała- A ty spróbuj tego nie zepsuć- skierowała się do Pami i uśmiechnęła złowrogo.
- Może i tak... - przyznała z aprobatą- Ale jednak nie wiesz jeszcze o świecie nic.
Luna dobrze ukryła w swoim domu szkatułkę tak aby nikt jej nie znalazł. W międzyczasie przebywała z Tamari. Mała lwiczka zajmowała się czymś dosyć dziwnym. Księżniczkę bardzo ciekawiło czym właściwie się zajmuje, więc zapytała:
- Co robisz?
- Ach, ja?
Luna pokiwała głową.
- Plotę koszyczki. Są bardzo wygodne w użyciu. Ta stara metoda nigdy się nie starzeje, zawsze jest wykorzystywana. Często zajmujemy się jakimiś dziwnymi zajęciami. Nauczono mnie wiele pradawnych dziwnych zajęć dla zabicia czasu, ale w tej chwili to może być najbardziej przydatne. Nawet nie masz pojęcia co można w nich nosić, wszystko zaczynając od płatków kwiatów po ciężkie kamienie...
- Jasne- przerwała jej- Może już o nic więcej nie będę się pytać.
Tamari zmierzyła ją wzrokiem lekko uśmiechając się. Widocznie podejrzewała o co Lunie chodzi.
Lwiczka uniosła głowę do góry i już chciała zapytać czy patrzyła się kiedyś na chmury i wyobrażała sobie z nich różne rzeczy, ale wiedziała jaka odpowiedź padnie, więc wstrzymała się.
,, Niech se tam plecie te koszyczki, chociaż nie zamęcza mnie długimi wytłumaczeniami''- pomyślała- ,, W końcu dla nas obu będzie lepiej''.
Wstała i rozejrzała się. Wokoło latało mnóstwo przeróżnych kolorowych motyli. Siadały na kwiatkach, a Tamari odganiała je łapą mówiąc przy tym bardzo dużo. Lwiczka z początku patrzyła na to nieustannie, bo wyglądało to tak śmiesznie, ale coś nie dawało jej spokoju. Jeden z motyli usiadł jej na nosie i przyglądał się jej.
- Hej!- powiedziała do niego.
Zamyśliła się i nagle jakiś dziwny dreszcz przeszył ją, jakaś dziwna wizja pojawiła się jej przed oczami. Przymknęła oczy, a gdy znowu je otworzyła widziała wszystko w czerwono- czarnych kolorach. Drzewa były zeschłe, ziemia sucha i popękana, a chmury pokrywały lekko czerwone i rozgrzane słońce. Na jej nosie nie przebywał już piękny kolorowy motyl, zamiast jego ujrzała okropne stworzenie jakby ważka tyle, że miało więcej odnóż do tego kolczastych, oczy płonęły wrogością, a skrzydła były jakby od nietoperza. Wszystko było dziwnie przesiąknięte złą atmosferą, a Luna widząc to cierpiała, w końcu spojrzała na swoje łapy. Nie były one już śnieżno białe, lecz czarne, jak węgiel z wyciągniętymi pazurami i jakiś dziwny głos jakby z horroru przemawiał do niej.
Upadła na ziemię, motyl odleciał, a Tamari w sekundzie rzuciła koszyczkami i ruszyła na pomoc.
- Luna, co się dzieje!?- zawołała z lekką grozą w głosie- Powiedz!
Księżniczkę zemdliło, ale ocknęła się.
- J-ja ... ja sama nie wiem.
Tamari przyglądała się jej z trwogą. Luna nie była przekonana co do końca mogła oznaczać ta wizja. Towarzyszka dotknęła jej łapy i przez chwilę była cicho.
- Co robisz?- zapytała Luna.
- Wyczuwam od ciebie energię- odparła- Wiem co widziałaś. Musisz się pospieszyć.
- Skąd wiesz? I z czym mam się pospieszyć?
- Wiesz, nie mówiłam tego nikomu, ale potrafię dotknąć kogoś i przy skupieniu dowiedzieć się wszystkiego czego chcę. Nie ważne...
Luna patrzyła na nią jak na jakieś monstrum.
- Masz się pospieszyć z danym ci zadaniem nim będzie za późno...
Usłyszały grzmot i z nieba spadły pierwsze krople deszczu. Luna pożegnała się i pobiegła skrótami, gdzie mieszkała Otty. Wątpiła, że okaże się na tyle życzliwa aby ją przyjąć, ale warto chociaż spróbować. Może wykaże się większą roztropnością niż dotychczas.
------------------------------------------------------------
Obrazki były bardzo dawno wykonane, więc nie są zbyt piękne, ach i mój stary podpis : PP
Ale ta Lilian jest... uch!
OdpowiedzUsuńOby się ta sprawa rozwikłała :P
Również martwię się o Lunę, oby te wizje do niczego złego nie doprowadzily.
Ciekawa była ta wizja, ciekawe, co ona oznacza...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie do wzięcia udziału w konkursie:)
Pozdrawiam i życzę wesołych Walentynek <3
Żeby Lunie się nic nie stało...
OdpowiedzUsuńFajna notcia!
Luna Blue
Bardzo ciekawe
OdpowiedzUsuńsuper notka i zapraszam
OdpowiedzUsuńEkstra - pięknie malujesz !
OdpowiedzUsuń;D
OdpowiedzUsuń