środa, 20 lutego 2013

Iście szatański plan



Otty była jednym z najbardziej opanowanych lwów, jakie chodziły po tej Ziemi. Potrafiła ukryć emocje przed każdym, kiedy tego zapragnęła. Potrafiła zarzucić genialną maskę, zatuszować idealne kłamstwo, mogła zrobić wszystko. Dlatego skarciła się w myślach, że widok jednej, beznadziejnej Luny ubrudzonej od stóp do głów błotem, poszarpanej z przenikliwym uśmieszkiem, tak wytrącił ją z równowagi. Siedziała usilnie ukrywając zaskoczenie. 
- Luna?- zapytała z pełną wrogością na jaką mogła się zdobyć.
Lwiczka wzruszyła ramionami, a Otty nie umiała oderwać od niej wzroku.
- Czego tutaj szukasz?
- Schronienia, na dworze nieustannie pada deszcz.
- To już nie mój problem- odparła.
- Może gdybyś była milsza pozwoliłabyś mi tutaj przebyć jakiś czas.
- Ja, jestem dla ciebie taka milutka zawsze i co z tego mam?
Luna spojrzała na nią pogardliwie.
- Właśnie zauważyłam- przyznała.
- Jeszcze tu jesteś, nie pozwoliłam ci tutaj zostać.
- A z resztą na dworze przy tej ulewie jest przyjemniej niż u ciebie z tą potworną atmosferą jaką tworzysz.
Rzeczywiście, mogłabyś trochę przystopować.
- Jak ja nie cierpię tego wstrętnego alter ego- rzekła wypychając Lunę z mieszkania.
- Może zacznij go wreszcie słuchać- powiedziała biała lwiczka na pożegnanie.
- Ta, ta jasne- odparła Otty mrużąc oczy.
Luna brnęła teraz po ubłoconej dróżce. 
- Po co mnie tak daleko niosło?
Jakież wielkie było jej zdziwienie, gdy ujrzała Wiwę. Lwica również ją rozpoznała.
- Siemka, co tu robisz?- zapytała.
- Próbuję dostać się do domu, ulewa rozpętała się tak nagle, a po drodze trafiło się  kilka mniej przyzwoitych osób. 
Unis uśmiechnęła się do niej.
- No to co masz zamiar stać tak tu przy tej niesprzyjającej pogodzie czy wejdziesz do środka.
- Do środka czego?- zapytała.
Lwica kiwnęła głową na małą wnękę w skale. Postawiła tam małą, a sama usiadła na mokrej trawie.
- Wchodź, przecież się zmieścisz- zawołała lwiczka.
- Wiem, ale wolę zostać tutaj. Uwielbiam deszcz- oświadczyła Wiva.
- To dlaczego mi kazałaś się tutaj skryć? Chcę do ciebie dołączyć.
- Nie pozwolę, abyś się przeziębiła z mojego powodu. Po za tym ja jestem bardzo odporna na taką pogodę, a ty jesteś jeszcze...- tutaj zastanowiła się- mała- dokończyła.
Śnieżna lwiczka popatrzyła na nią błagalnym wzrokiem. Słyszała to już znaczną ilość razy, że z powodu bycia za małą omija ją mnóstwo przyjemności.
- I co w związku z tym?
Wiva spojrzała na nią z daleka.
- Właściwie nic, po prostu gorzej to zniesiesz.
- Haha!- zaśmiała się Luna schodząc po kamieniach- Ale jestem księżniczką i do tego niezwykłą lwiczką, naprawdę nie chce mi się opowiadać dlaczego tak jest, uwierz na słowo.
- Okej, wierzę ci. 
Deszcz powoli ustawał i zmienił się teraz w bardzo lekki. Wszędzie było pełno kałuż, a słońce wyglądało zza pomarańczowego nieba.
- Może się przejdziemy?- zaproponowała Wiva.
Stały teraz na zielonym pagórku i spoglądały w dół Złocistej Doliny.
- Ona naprawdę się mieni- przyznała Luna- A ja się dziwiłam po co nadają takie dziwne nazwy.
- Każda nazwa coś w sobie kryje.
Ruszyły truchtem rozpryskując na boki rosę z trawy. Luna wskakiwała w każdą kałużę po drodze. Zachęcała do tego nawet Wivę, ale ta z początku wypierała się. Później jednak przyłączyła się do zabawy.
- To gdzie mieszkasz? 
- Tam niedaleko- Luna wskazała łapą Królewską Grotę.
- A no przecież, zapomniałam- zaśmiała się.
Przyspieszyły, a Wiva odprowadziła lwiczkę aż pod samo wejście.
- Świetnie się bawiłam, dzięki, że zdecydowałaś się mi towarzyszyć- odparła.
- Nie ma za co i tak nie mam nic do roboty.
Gdy obie tak sobie gawędziły Unis bardzo się stresowała. Nie wiedziała, gdzie podziewa się księżniczka. Usłyszała jakieś głosy z dworu, więc postanowiła to zbadać. Ujrzawszy jakąś nieznajomą lwicę rozmawiającą z Luną bardzo się zdenerwowała.
- Luna!- warknęła- Co ty tu z nią robisz? Gdzie się zaś podziewałaś?
- To jest Wiva, moja koleżanka, odprowadziła mnie...
- Nie interesuje mnie kim ona jest. Ja jestem twoją opiekunką, a ty sobie ich nie wybierasz.
- Przepraszam, słuchając pani wypowiedzi wnioskuję, że zabraniasz jej spotykania się z koleżankami, przyjaciółmi? 
- Na to pozwalam, ale nie na nałogowe wymykanie się z domu, a potem ja muszę się przejmować czy nic jej nie jest!- rzekła Unis.
- To może przestań tak ją kontrolować! Jest świetną, mądrą lwiczką i chyba nie jest już takim dzieckiem za jakie pani ją uważa- powiedziała prychając Wiva.
- Będziesz mnie pouczać w sprawach wychowania dzieci? A jakie masz w tym doświadczenie?
- Proszę przestańcie- przerwała Luna.
Jednakże kłótnia dalej się ciągnęła, a na małą nikt nie zwrócił uwagi. Na koniec Wiva zaśmiała się Unis prosto w twarz. 
- Szczerze współczuję Lunie, że musi mieć utrapienie z czymś... takim.
Pożegnała się z koleżanką i zmierzyła pogardliwym wzrokiem nianię.
Luna chwyciła się za głowę i weszła do środka. Wiadomo, Unis nie była jeszcze do końca zapoznaną opiekunką, ale starała się przez to słowa Wivy bardzo ją zasmuciły. Wszystko wyszło na to, że źle zajmuje się podopieczną...
Luna weszła do miejsca przeznaczonego wyłącznie dla niej. Położyła się na ziemi i naburmuszona przymknęła lekko oczy. 
,, Unis niczego nie rozumie, nie chce, albo nie potrafi''- pomyślała- ,, Może czuje się osamotniona, że jej tak zależy na moim towarzystwie? Pójdę do niej''.
Lwiczka pozbierała się i już miała pójść, gdy nagle coś ją oślepiło. Spojrzała w tym kierunku. Ujrzała swoją szkatułkę, którą niedawno znalazła. Teraz wydobywało się z niej jakieś dziwne światło. 
- Co..?
Luna zbliżyła się do niej z niedowierzaniem i wtedy stało się coś dziwnego.
Ziemia pod nogami księżniczki zatrzęsła się tak mocno, że Luna straciła równowagę i upadła. Uderzyła głową o ścianę i wtedy nie widziała już nic. 

czwartek, 14 lutego 2013

To nie podlega dyskusji



 Pami w tym czasie podążała do swojego domu. Była bardzo ciekawa jak poszło z prezentem dla Kamy. W końcu urodzinowy prezent był bardzo ładny. Gdy zbliżała się, coraz bardziej była niespokojna. Była możliwość i ta druga, zła. Kama mogła być zawiedziona, ale tą myśl Pami szybko sprzątnęła z głowy. Weszła do środka. Pierwsze co zobaczyła to Pakro opartego łapą na kamiennym stołku. To był bardzo dziwny widok, ale też wszystko-mówiący.
- Co się stało? Nie spodobał się jej?- zapytała ze smutkiem i rozmyślała w głowie nad pocieszeniami jakie może zastosować, by rozchmurzyć lwa. 
- Wręcz przeciwnie, spodobał się jej, nawet bardzo, tyle, że...


Pami nastawiła uszu. 
- Tyle, że co?- spytała. 
- Nie wiem czy do końca. Nie wiem co się w ogóle stało Ciągle teraz siedzi przy nim i nawet nie chciała słuchać moich życzeń, rozkazała abym wyszedł.
Pami usłyszawszy to zdenerwowała się. Coś musiało stanąć na drodze tego. 
Weszła do jednego z pomieszczeń i zastała Lilian i Kamę. 
- Dalej! Jeszcze!- wołała Kama. 
Pami przyjrzała się tej sytuacji. Na kręcącym stoliczku, który wykonała z ojcem biegała Lilian i popisywała się sztuczkami, które wcale nie były nadzwyczajne. Coś wydawało się Pami, że Lilian zachowuje się tak jak kiedyś podczas dawnej zabawy.
- Lilian!- warknęła Pami podchodząc gwałtownie- Złaź z tego!
Kama zdziwiła się, ale nic nie powiedziała na to.
- No to wy porozmawiajcie, a ja zostanę sama z tym maleństwem- odparła.
Pami siłą zaciągnęła na podwórze siostrę i skierowała się do niej.
- Fajnie, nie? Mama jest zadowolona!- odrzekła Lili z uśmiechem.
- Tak, ale ojciec wręcz przeciwnie! 
Mała lwiczka zrobiła dziwną minę.
- Dlaczego?
- Dlaczego?- powtórzyła z irytacją w głosie- Pakro nie wie co bardziej odciąga jej uwagę prezent, nad którym napracowałyśmy się czy twój durnowaty taniec, którym dotychczas się popisujesz!
- Wyluzuj, ważne, że się cieszy.
- Jesteś naprawdę nienormalna- powiedziała Pami- Słyszałaś słowo podziękowania, gdy Pakro wręczał go jej, czy od razu zaproponowałaś swój taniec? Prezentujesz go już ile czasu?
- Nie całą godzinę, ale to mój prezent.
- Bardzo fajnie, tylko daj też możliwość przebywania z mamą też innym, a nie tylko wszystko kręci się naokoło ciebie. Słyszałaś, nawet nie udało mu się złożyć życzeń, a ty je składasz już nie wiem jak długo. Nadal się złościsz o to co zaszło między nami?
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, nie wiem o czym mówisz- zasapała Lilian.
- Racja, wściekasz się o to nadal, tyle, że to nie mnie sprawiasz przykrość tylko ojcu! Nie gadaj, że nie wiesz, leży smutny przy stole i wzdycha, to co ty robisz nie ma w ogóle najmniejszego sensu, po co ci to było? Że w momencie wręczenia naszego prezentu ty skoczysz na niego i zaczniesz się wydurniać i odwrócisz jej uwagę od tych konkretnych rzeczy?
- Mój taniec jest ważny- powiedziała ze złością granatowa lwiczka- Może ty go nie doceniasz, ale mama tak!
- Posłuchasz wreszcie sama siebie?!
- Gdybyś była taka wygadana w stosunku do innych, a nie tylko do mnie byłoby dobrze.
Pami zrobiła zdziwioną minę. 
- Wiem o wszystkim i o tym jak Imsi cię broniła. Nie jestem taka zacofana w świecie jak ci się wydaje- odparła Lilian i odwróciła się- Już biegnę mamusiu!- zawołała- A ty spróbuj tego nie zepsuć- skierowała się do Pami i uśmiechnęła złowrogo. 
- Może i tak... - przyznała z aprobatą- Ale jednak nie wiesz jeszcze o świecie nic.

Luna dobrze ukryła w swoim domu szkatułkę tak aby nikt jej nie znalazł. W międzyczasie przebywała z Tamari. Mała lwiczka zajmowała się czymś dosyć dziwnym. Księżniczkę bardzo ciekawiło czym właściwie się zajmuje, więc zapytała:
- Co robisz?
- Ach, ja? 
Luna pokiwała głową.
- Plotę koszyczki. Są bardzo wygodne w użyciu. Ta stara metoda nigdy się nie starzeje, zawsze jest wykorzystywana. Często zajmujemy się jakimiś dziwnymi zajęciami. Nauczono mnie wiele pradawnych dziwnych zajęć dla zabicia czasu, ale w tej chwili to może być najbardziej przydatne. Nawet nie masz pojęcia co można w nich nosić, wszystko zaczynając od płatków kwiatów po ciężkie kamienie...
- Jasne- przerwała jej- Może już o nic więcej nie będę się pytać.
Tamari zmierzyła ją wzrokiem lekko uśmiechając się. Widocznie podejrzewała o co Lunie chodzi. 
Lwiczka uniosła głowę do góry i już chciała zapytać czy patrzyła się kiedyś na chmury i wyobrażała sobie z nich różne rzeczy, ale wiedziała jaka odpowiedź padnie, więc wstrzymała się.
,, Niech se tam plecie te koszyczki, chociaż nie zamęcza mnie długimi wytłumaczeniami''- pomyślała- ,, W końcu dla nas obu będzie lepiej''.
Wstała i rozejrzała się. Wokoło latało mnóstwo przeróżnych kolorowych motyli. Siadały na kwiatkach, a Tamari odganiała je łapą mówiąc przy tym bardzo dużo. Lwiczka z początku patrzyła na to nieustannie, bo wyglądało to tak śmiesznie, ale coś nie dawało jej spokoju. Jeden z motyli usiadł jej na nosie i przyglądał się jej.
- Hej!- powiedziała do niego.
Zamyśliła się i nagle jakiś dziwny dreszcz przeszył ją, jakaś dziwna wizja pojawiła się jej przed oczami. Przymknęła oczy, a gdy znowu je otworzyła widziała wszystko w czerwono- czarnych kolorach. Drzewa były zeschłe, ziemia sucha i popękana, a chmury pokrywały lekko czerwone i rozgrzane słońce. Na jej nosie nie przebywał już piękny kolorowy motyl, zamiast jego ujrzała okropne stworzenie jakby ważka tyle, że miało więcej odnóż do tego kolczastych, oczy płonęły wrogością, a skrzydła były jakby od nietoperza. Wszystko było dziwnie przesiąknięte złą atmosferą, a Luna widząc to cierpiała, w końcu spojrzała na swoje łapy. Nie były one już śnieżno białe, lecz czarne, jak węgiel z wyciągniętymi pazurami i jakiś dziwny głos jakby z horroru przemawiał do niej.
Upadła na ziemię, motyl odleciał, a Tamari w sekundzie rzuciła koszyczkami i ruszyła na pomoc.
- Luna, co się dzieje!?- zawołała z lekką grozą w głosie- Powiedz!
Księżniczkę zemdliło, ale ocknęła się.
- J-ja ... ja sama nie wiem.
Tamari przyglądała się jej z trwogą. Luna nie była przekonana co do końca mogła oznaczać ta wizja. Towarzyszka dotknęła jej łapy i przez chwilę była cicho.
- Co robisz?- zapytała Luna.
- Wyczuwam od ciebie energię- odparła- Wiem co widziałaś. Musisz się pospieszyć.
- Skąd wiesz? I z czym mam się pospieszyć?
- Wiesz, nie mówiłam tego nikomu, ale potrafię dotknąć kogoś i przy skupieniu dowiedzieć się wszystkiego czego chcę. Nie ważne...
Luna patrzyła na nią jak na jakieś monstrum.
- Masz się pospieszyć z danym ci zadaniem nim będzie za późno... 
Usłyszały grzmot i z nieba spadły pierwsze krople deszczu. Luna pożegnała się i pobiegła skrótami, gdzie mieszkała Otty. Wątpiła, że okaże się na tyle życzliwa aby ją przyjąć, ale warto chociaż spróbować. Może wykaże się większą roztropnością niż dotychczas. 

------------------------------------------------------------
Obrazki były bardzo dawno wykonane, więc nie są zbyt piękne, ach i mój stary podpis : PP

piątek, 8 lutego 2013

Podstępy nie popłacają II


Zdenerwowała się i ruszyła w stronę przyjaciółek. Zdziwienie ich było niezmierne. 
- Haha ! Bardzo śmieszne, przyłapałyście mnie na kradzieży tandetnego przedmiotu. 
Lwiczki zaś zatkało. W końcu co miały odpowiedzieć. Kłótnia z nią nie miałaby w ogóle sensu i tak jakoś by z niej wybrnęła. 
- Weź przestań już, dobrze wiesz, że nie powinnaś tak postąpić, to nie twoja rzecz, nie nauczono cię, że nie wolno tak robić..?- zaczęła Pami.
Za to Otty wybuchnęła lawiną śmiechu. Wszyscy zamilkli.
- Masz nogi jak wie skrzyżowane drogi i jeszcze będziesz się mi tu rozpowiadać?- zapytała- Nie uważam się wcale za fajną. Mnie za fajną już uważają po prostu- stwierdziła zobaczywszy dziwne miny wpatrujące się w nią.
Lwiczka spojrzała w dół i spuściła uszy. Imsi patrzyła na to wszystko ze zdziwieniem. Dlaczego Luna i Pami nic jej nie przygadają. Chyba się nie boją?
Jeszcze długo zaglądała na zdarzenie, które jej po prostu odebrało mowę, była w tak wielkim osłupieniu.
W końcu po jakimś czasie Otty skierowała się ku Imsi.
- A to kto? Ochroniarz? Haha!
Imsi bardzo sprowokowało to podejrzenie i postanowiła przystąpić do akcji.
- Co ty sobie wyobrażasz co?! Masz coś nie równo pod sufitem! Na początku kradniesz bezkarnie, a po tym wszystkim masz jeszcze czelność zadzierać nosa?!- ryknęła lwiczka, że Otty aż zatkało. Nie spodziewała podejrzewała, że ktoś mógłby się tak do niej zwracać.
- Ja ci coś jeszcze powiem- dodała Imsi- Nie oceniaj wszystkich swoją miarą! Jak ci coś nie pasuje to wynoś się i nie wracaj! Po co tu jesteś? Aby zatruwać życie innym? Masz coś do mnie? To napisz to proszę na kartce, włóż do koperty i wsadź sobie w d...
Popo aż zakryła pysk łapą z niedowierzania po ostatnim zdaniu. Nagły podziw małej agresywnej lwiczki był nie do opisania. Otty aż otwarła pysk ze zdziwienia i tak już została. 
- Jeszcze tu jesteś? A właściwie do czegoś się przydasz, chodź ze mną bo moja lama nie chce zdechnąć, a duże prawdopodobieństwo, gdy cię ujrzy to zadziała błyskawicznie.
Ismi odwróciła się i poszła przed siebie. Luna i Pami również były w niemożliwym szoku. Jak można się postawić Otty?
- To bardzo proste, jest słaba. Od razu to wyczułam i czego wy się tak boicie?
Lwiczki i tak nie mogły długo uwierzyć w to czego były właśnie świadkiem, a Otty z wrażenia zacisnęła tylko pięści.
Ale stało się. Ale jak? Te pytania ciągle chodziły im po głowie.
- Co tak wolno idziecie?- zawołała Imsi.
Przyspieszyły kroku i pobiegły na Białą Polanę. Rzuciły się na białe kwiaty rosnące wszędzie. Obejmowały bardzo duży obszar i zdawało się, że tylko z nich z się składa. 
Wieczorem Luna wracała do domu z Pami. Przyjaciółka popatrzyła w smętne oczy księżniczki.
- Będzie dobrze- zapewniła ją- Nie martw się.
Luna podniosła na nią wzrok.
- Jak ty mnie dobrze znasz...- przyznała- Skąd wiesz o czym myślę?
- Oj, błagam cię. Twoja mina wszystko mówi. Wiem, że martwisz się tym co dalej będzie. Może Unis i Satha zapomną i wszystko wróci do ładu i składu.
- Coś w to wątpię- odparła i zamilkła.
Pożegnały się i Luna powoli powlokła się do Królewskiej Groty.
Nie zastała tam żywego ducha.
,, Pewnie gdzieś wyszły''- przemknęło przez myśl małej- ,, No nic''
Usiadła na kamiennym stołku i oparła się łapami o ścianę. W tym momencie wtargnęła Unis. Ujrzawszy wzrok Luny od razu spoważniała, lecz nie odezwała się słowem. Luna obserwowała jej ruchy. Najchętniej to przemówiłaby do niej jak było i tym podobnie, ale teraz nie mogła się na to zdobyć. Opuściła pomieszczenie i udała się w głąb groty, za to Unis uważnie przyjrzała się jej podejrzliwym wzrokiem.

----------------------------------------------------------
Czytajcie ogłoszenia ; )

niedziela, 3 lutego 2013

Podstępy nie popłacają I


Lwiczki podążały śladami prowadzącymi do lasu, a tam trop się urwał. Pami rozejrzała się na wszelki wypadek. 
- I co teraz?- zapytała- Zachciało się nam tropu wielkiej stopy, a teraz mamy wielkie kłopoty.
- W prawdzie nie powinnyśmy się oddalać, ale zdaje mi się, że Imsi nawet nie zauważyła naszego zniknięcia.
- No, za bardzo była podekscytowana nową koleżanką- powiedziała Pami śmiejąc się. 
- Tak, racja, ale chwila! Coś tu jest, zobacz!- Luna wskazała łapą na małą wypustkę w ziemi- To coś kierowało się na północ. Idziemy?
Pami spojrzała na nią niepewnie.
- Mm... sama nie wiem. Jeszcze się pytasz? Pewnie, ale jak co to twoja wina, ok?
Luna uśmiechnęła się zgadzając na taki układ. Szły dosyć wolnym krokiem. Nie miały pojęcia dokąd zmierzają, za czym tak właściwie, ale były po prostu ciekawe. I tak nie obchodziło je jakieś tam przyjęcie z Wivą. Imsi i tak była by gwoździem programu. Nie przychodzą oglądać swojej koleżanki, wystarczająco dużo razy widzą ją codziennie i to im wystarcza. 
- Może powinnyśmy robić jakieś strzałki czy coś w tym stylu? No wiesz, znajdziemy potem drogę powrotną?- spytała Pami.
- Teraz to już w ogóle nie ma to sensu- odparła księżniczka nie przestając się rozglądać.
Nie chciała również martwić przyjaciółki, bo zdawało jej się, że są coraz głębiej w lesie i gdziekolwiek udać się nie byłoby wyjścia, a ślady zaczynały się ścierać. Wiadomo było jaka reakcja Pami by nastąpiła po takim sprostowaniu. Nie chciała jej tego mówić. Ale ta chwila zbliżała się. Więc Luna stanęła i naprzeciw przyjaciółki i spojrzała jej w oczy. 
- Pami- powiedziała, a ta skierowała oczy na nią- Wiesz, bo muszę ci coś powiedzieć chodzi o to, że...
I tu na wpół urwała. Lwiczka popatrzyła za siebie, tam gdzie Luna kierowała swój wzrok. Spostrzegły jaskinię, ale to nie była taka zwykła jaskinia. Z niej wydobywało się światło, które oświetlało coraz bardziej pogrążający się w ciemności las. Pobiegły w jego kierunku i zatrzymały się. Popatrzyły na siebie i następnie wykonały krok. Znalazły się w jaskini. Światło rozbłysło mocniej niż poprzednio. Luna rozglądała się i nagle krzyknęła.
- Co się stało?!- zawołała Pami podążając ku niej.
- To nic, tylko pajęczyna, przykleiła mi się do nosa- oświadczyła uśmiechając się.
- Nie strasz mnie tak więcej- odparła Pami odwzajemniając uśmiech.
Poszły dalej, a światło zaczęło powoli niknąć, jakby były już ku celu.
Serca biły im mocno, a lekki niepokój ukazał się na ich pyszczkach. Coś po woli zaczęło się ukazywać ich wzroku.
- Luna, wracamy- zaproponowała Pami, ale ta nie słuchała.
Jej wzrok stał się jakiś dziwny, jakiś zamglony. Miała tylko jeden cel. Coś ją tam ciągnęło.
- Jaki on piękny...- wyszeptała.
- Kto!?- spytała z grozą w głosie Pami.
Zatrzymała się i czekała aż Luna również to uczyni. Nie doczekała się jednak. Po jakimś czasie sama ujrzała dziwną rzecz.
Luna była już bardzo blisko, wyciągnęła łapę i wszystko pociemniało.
- Luna!- wrzasnęła rozpaczliwie Pami nie wiedząc, gdzie w ogóle się znajduje.
- Cich...- uciszyła ją Luna- Mam ją.
W łapach trzymała małą szkatułkę, która mieniła się na kolory złoty i srebrny.
- Może powinnyśmy ją tu zostawić. Nawet nie wiemy co znajduje się w środku.
- To się jeszcze okaże.
Po tych słowach lwiczka otwarła pokrywkę i obie spojrzały do środka. 
- To nie możliwe... Jeszcze się wpakujemy w jakieś tarapaty- odparła Pami.
- Nie przesadzaj, gdyby była taka ważna nie pozostawiono by jej tak na samopas.
- Wiesz, pierwszy raz widzę ciebie w takim stanie- stwierdziła lwiczka- Zawsze to ty mnie przestrzegałaś przed nierozważnym zachowaniem, a teraz role się odwróciły?
Luna nic na to nie powiedziała, ruszyła natomiast do wyjścia. 
- Gdzie teraz?- zapytała Pami.
- Ona nam powie- powiedziała Luna i nagle natchnęło ją coś- Tędy!- rozkazała, a Pami posłusznie poczłapała za nią.
Wątpiła w to, że Lunie uda się coś takiego, ale jakoś w szybkim tempie znalazły się pod Królewską Siedzibą.
Pami otwarła pysk ze zdziwienia i przetarła oczy. To nie było złudzenie, naprawdę znajdowały się na Rajskiej Ziemi.
- A co z tym zrobisz?- zapytała Pami- Jeżeli Satha i Unis to dostrzegą to chyba sobie sierść wyżrą. Może to coś ważnego!
- Jeżeli- powiedziała lakonicznym stwierdzeniem lwiczka, a potem odwróciła się do przyjaciółki- Nie będzie takiej sytuacji, jak jej nie dostrzegą.
- Jak to zrobisz?
- Coś się wykombinuje- rzekła Luna pożegnawszy się.
Nieopodal jednak spacerowała Otty z Popo. Bystry wzrok fioletowej lwiczki wypatrzył z daleka Lunę. 
- Co ona niesie w pysku?- zapytała swojej rówieśniczki.
- Kolejne śmieci do domu, jak podejrzewam.
Otty jednak przykuło uwagę coś w tej tajemniczej rzeczy.
- Coś mi się nie wydaje, żeby ta rzecz nie była bez wartościowa. Muszę ją mieć, ale trzeba wykombinować jakiś podstęp. 
Gdy Luna wyszła z groty ruszyły do akcji. Otty zakradła się z jednej strony, a Popo weszła wejściem głównym. Rozejrzała się, ale w środku nikogo nie było.
Zawołała Otty, a ta przyniosła coś podobnego do szkatułki należącej do Luny. Podstawiły ją na miejscu właściwej, ale Popo wpadła na pomysł żeby nasypać tam jeszcze ziemi. Zachichotały i wybiegły. Pami, która akurat siedziała na pagórku zauważyła to. Zobaczyła blask szkatułki i zaczęła krzyczeć. Luna wychyliła się zza krzaków i aż poczerwieniała ze złości. Razem rzuciły się w pogoń za złodziejaszkami. 
- Nie dogonimy ich nigdy!- powiedziała Pami dysząc szybko.
- Może jednak! Oddawajcie to! 
Krzyki obu lwiczek zainteresowały kolejne zwierzaki. Imsi, która właśnie wylegiwała się na trawie zerwała się widząc Otty i Popo, a za nimi Lunę i Pami. Bezszelestnie podeszła je z drugiej strony. Zahaczyła lianę o dwa kamienie, a Otty biegnąca pierwsza nie patrzyła pod nogi i przewróciła się wpadając prosto do błota. Szkatułka poturlała się z górki. Imsi jednak była pierwsza i pochwyciła ją.
Otty zbierała się z ziemi. Cała była brudna. 
Luna i Pami zatrzymały się i widząc Imsi z ich rzeczą odetchnęły. 
Popo patrzyła na Otty z osłupieniem. Nie miała odwagi podejść i pomóc jej. 
- I po co ci to było?- zapytała Luna. 
- Pewnie chciały ci wykręcić kolejny jakiś żarto-podstęp- odparła Imsi z pogardzającym wzrokiem.
W oczach Otty pojawiły się dwie łzy, ale szybko otarła je. Luna podała jej łapę, ale ta nie chciała pomocy. Wstała i kulejąc poszła nieco dalej. Popo pobiegła za nią. 
Pami pokiwała głową.
- Dziękuję- powiedziała Luna patrząc w oczy Imsi.
- Nie ma sprawy, zawsze do pomocy melduje się sierżant Imsi- zawołała.
Wszystkie zaczęły się śmiać. Otty spojrzała za siebie ze wściekłością. W gadce po za tym zawsze zwyciężała z Luną i Pami, bo te nie potrafiły się postawić. Nie zamierzała odpuścić.