- Nie mam pojęcia co sobie wyobrażałam, nie mogę żyć bez ciebie- zapłakała.
- Ja podobnie- odparła Pami przytulając ją mocniej do siebie- Ale co tu robisz?
- Bawię się z Imsi w chowanego, ale to już nie istotne. Nic nie będzie w stanie nas rozdzielić. Wiele rzeczy wydarzyło się. Od dawna śnią mi się dziwne rzeczy, które są prawdą.
- Jak to?- zainteresowała się Pami.
- Satha też ma coś z tym wspólnego. Miałam znaleźć Czarną Różę i w pewnym sensie odnalazłam ją, ale bardzo dawno temu. Teraz muszę szukać jakieś Berło i ja się boję tego...
- Nie martw się, możesz na mnie liczyć. Przejdziemy przez to razem.
- Za kilka dni zjawi się ktoś po mnie i muszę go szukać, bo to jest bardzo ważne. Jeszcze nie czaję do końca o co chodzi, ale zaczynam się domyślać. Tych misji będzie więcej, a jak jakiejś nie wykonam to coś złego mnie spotka, coś co mnie może nawet zaboleć. Ale wątpię w to.
Luna otarła łzy i zaśmiała się. Nagle zza krzaków wyłoniła się Imsi.
- A co wy tu robicie i to razem?- spytała speszona.
- Nie mam zamiaru już dłużej kłócić się z Pami. Jest moją przyjaciółką, a jeżeli tobie choć trochę na mnie zależy to zaakceptujesz to.
Imsi zrobiła skwaszoną minę. Od zawsze chciała mieć Lunę tylko dla siebie, a Pami była w tym jej przeszkodą. W gruncie rzeczy Luna zawsze pisnęła słówko o Pami i widać, że naprawdę zależy jej na tym. Lwiczka westchnęła i przewróciła oczami.
- Sama nie wiem, musiałabym się nad tym zastanowić..- ale po tych słowach ruszyła i przytuliła obie.
- To znaczy, że nie masz nic przeciwko?
- No pewnie, że nie- odrzekła Imsi- Szczęście moich przyjaciół to także moje szczęście, więc ...
Razem zaczęły wracać do domu. Opowiadały sobie przy tym różne żarty i śmiały się na cały głos. Gdy były już bardzo blisko Luna spojrzała w bok, zlekceważyła to co zobaczyła, ale zaraz potem znowu popatrzała w tamtą stronę. Nie słuchała już co mówią rówieśniczki. Otwarła szeroko oczy i stanęła.
- Luna!- zawołała Pami.
Obie lwiczki obejrzały się za nią czy wszystko w porządku, ale ta rzuciła się we wskazanym kierunku.
- Luna!- krzyknęła Ismi i zaczęły biec za nią.
Księżniczka nie wierzyła własnym oczom. Tak, to oni. To naprawdę oni!
- Tato!- wrzasnęła Luna i rzuciła się Zagusowi na szyję.
Lew zaczął się śmiać, a obok niego wyłoniła się Tala.
Imsi i Pami stanęły nieopodal i uśmiechnęły się.
- Chodź- oświadczyła Pami- Damy im trochę czasu.
Luna wtulała się w futro swoich rodziców.
- Ale co wy tutaj robicie?
- My wracamy do domu na jakiś czas, a potem znowu wyruszamy- odparła Tala.
- A tym razem dokąd?- zapytała z grymasem.
- Nie ważne- powiedział Zagus wstając- Przez kilka dni będziemy tutaj u was, a potem musimy iść.
Lwiczka spochmurniała. Nie chciała zostawać sama z... niańkami. Zwłaszcza z Unis. Dosyć już miała tego.
- Ja już muszę iść- odparła spoglądając w stronę Pami i Imsi.
Od razu pokapowali się o co jej chodzi.
- Jak chcesz to idź. Baw się dobrze.
Luna odbiegła. Jak to dobrze, że miała takich dobrych rodziców. Nie to, że się o nią nie troszczyli. Troszczyli i to bardzo tyle, że ufali małej lwiczce. Była coraz starsza i coraz mądrzejsza. Za niedługo nie będzie już potrzebowała opiekunki. Będzie na tyle dorosła i rozsądna, że będzie mogła sama decydować jak ułoży się jej dalsze życie.
ciesze się że się pogodziły
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Luna i Pami się pogodziły:)
OdpowiedzUsuń