Tala i Zagus już opuścili Rajską Ziemię. Luna nie przebywała tego dnia w domu. Była u Pami. Tam czuła się znacznie lepiej. Opowiedziała również o tym co zaszło między nią, a Unis. Satha po prostu sobie w tym momencie poszła. Jakby się czegoś bała lub przekazanie tej wiadomości nie należało do niej. - Nie obchodzi mnie już to. Chcę normalnie żyć. Z początku było dobrze, ale teraz te całe dziwne zajścia już mi komplikują życie. Jest coraz gorzej. Mam zamiar o tym zapomnieć, że to się nie wydarzyło, że to tylko sen. Pami uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że Lunie leży to na sercu i sama pewnie w takiej sytuacji co przyjaciółka nie wyglądałaby lepiej. - Za niedługo przyjdzie do mnie Imsi. Zaprosiłam ją, właściwie to przychodzi tutaj ze względu na ciebie. Chce się z tobą spotkać i sprawdzić czy wszystko gra. Lwiczka spojrzała pytająco na nią. - Miała też przyjść Tamari, ale jej wypowiedzi są niekończące, więc nie dałam jej tej propozycji. W międzyczasie po mieszkaniu Pami błąkał się Pakro. Luna nie zwracała na niego uwagi, ale jednak za bardzo ją na siebie zwracał. Wreszcie odważyła się zapytać. - Dlaczego jest taki zaniepokojony? - Pamiętasz niespodziankę jaką szykowałam dla mamy razem z nim? Luna pokiwała głową, że naturalnie, pamięta. - No to właśnie teraz przyszedł czas aby ją dostała. Dziś są jej urodziny. - Serio?- zdziwiła się Luna- Nic nie mówiłaś. - Twoja mama i ojciec byli tu u nas bardzo wcześnie rano i złożyli jej życzenia tuż po tym odeszli. - A ty co robiłaś w międzyczasie tak wcześnie?- odparła księżniczka. - Ja widziałam to kątem oka. Byłam tak śpiąca, że nie wiem czy czegoś nie przekręciłam. Nastała chwila milczenia. Lew był bardzo niespokojny. W jego uszach dudniło mu niezadowolenie jakie Kama wyda z siebie, gdy ujrzy niespodziankę. - Załamie się- szepnął cicho, ale nie dość, żeby nie usłyszała tego Luna. Wstała i podeszła do niego. - Dlaczego boisz się, że może się nie spodobać?- zapytała. - Ech, bo jak coś takiego może się spodobać, a ja po prostu zapomniałem o jej urodzinach i robiłem na ostatni moment. - Nie przesadzaj, ważne w jakich intencjach to robiłeś. Zobaczy, że się starałeś i ci zależało i jeżeli naprawdę jej na tobie zależy to prezent spodoba jej się bez względu na to jak wygląda, a zapewne jest cudny. Pakro rozweseliła ta myśl i opuścił lwiczki. W tej właśnie chwili do jaskini wtargnęła Imsi. Rozweselonym głosem przywitała się ze wszystkimi. - Widziałam jak nadciąga tu Kama- odrzekła- Lepiej chodźmy stąd- odparła mrugnąwszy okiem do Pami. Rzeczywiście ledwo po ich wyjściu Kama podążała do swojego domu. - Oby się udało- szepnęła Luna i wszystkie poszły dalej. Biegły przez Trawiaste Pola aż pod Rajski Pomnik z kwiatów. - Ale on jest piękny- zachwyciła się Luna. W tej chwili Pami chwyciła ją za łapę. - CO? - Zobacz, ktoś tu biegnie- odparła lwiczka. Imsi również to zauważyła. - A czego wy się boicie, chodźcie przywitamy się z nią- powiedziała i bez kolejnych chwil namysłu rzuciła się przed siebie. Jednak lwica nie biegła do nich. Nie zamierzała tego uczynić, ale Imsi była pierwsza. - Hej, czego chcesz?- zapytała. Nieznajoma zmierzyła ją wzrokiem od łap po sam czubek głowy. Miała szczęście, że lwica jednak była miła w stosunku do innych, a zwłaszcza do dzieci i od razu rozpromieniła się. - Witaj, mam na imię Wiva i teraz właśnie nie mam czasu, spieszę się. Za pewne szukasz towarzystwa, ale ja ci nie mogę go zapewnić. - Nie, nie. Może przyjaciółki stoją tam- wskazała na pagórek, a Luna i Pami pomachały. Wivu uśmiechnęła się i ciągnęła dalej. - To miłe. Gdy się jest razem można robić praktycznie wszystko. Nie mówcie, że się nudzicie. - No właśnie szukamy jakiejś zabawy. Może ty wiesz co mogłybyśmy porobić? - Chmm.. właśnie podążam na małe przyjęcie. Nic mi nie wspominano o tym, że nie mogę nikogo ze sobą zabrać, więc. Chodźcie ze mną jeśli tego bardzo chcecie. - Naprawdę możemy?!- w głosie Imsi było słychać niezmierne szczęście. - E, tam. I to wszystko jedno- rzekła Wiva mrużąc oko do małej. Poszła, a Imsi pokiwała łapą, aby Pami i Luna ruszyły swoje tyłki poszły za nią. Gdy tak się spieszyły natrafiły na małe wgniecenie. Luna przewróciła się i wstała. - To nic, przewróciłam się na...- i tu jej głos się urwał. Obie z przerażeniem spojrzały na ogromny ślad łapy. Miał niewymiarowe ślady, ale należał do lwa. - Nawet największy lew, nie posiadałby tak ogromniastej łapy- powiedziała Pami z przerażeniem. - Rzeczywiście, jak od wielkiej stopy. Kto mógłby taki ślad wytworzyć? - Nie mam pojęcia, a ślady ciągną wgłąb lasu. Popatrzyły za nimi, tworzyły prawie ścieżkę. Pokusa była zbyt wielka.
Rodzice Luny już szykowali się do odejścia. Księżniczka w międzyczasie bacznie obserwowała ich każdy ruch. Nie zachowywali się dziwnie, ale Luna i tak miała wątpliwości. Tala spojrzała na nią, a widząc jej zmieszaną minę uśmiechnęła się i pogłaskała po głowie. Luna odsunęła się gwałtownie z grymasem. Nie lubiła jak ktoś traktuje ją jak dziecko. W prawdzie nim jeszcze była, ale już nie takim maluchem jak wcześniej. Wiedziała co i jak i bardzo dobrze orientowała się w okolicy. Zagus w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Lwiczkę zdenerwowało to, więc podeszła nieco bliżej i spojrzała mu w oczy. Żadnej reakcji. Wtedy wskoczyła mu na grzbiet i pociągnęła za ucho. - Luna, złaź ze mnie. Nie widzisz, że jestem zajęty- odparł lew ze złością w głosie. Luna speszyła się i zmierzyła złym wzrokiem, czego również nie zauważył. ,, Traktowanie jak powietrze lub jak jakiegoś malucha''- pomyślała-,, Żebyście się nie zdziwili''- dodała po chwili. Wyszła na dwór. Pogoda nie była zbyt piękna, ale zawsze jest dobry czas by spotkać się z najlepszą kumpelą. Poszła więc skrótem, a ku jej zdziwieniu ujrzała Unis. A no, przecież nie było jej w grocie, więc to znaczyło tylko jedno. Ale co tutaj robiła? Była odwrócona plecami i jakby lekko pochylona. Luna ostrożnie podeszła do niej i z ukrycia przyjrzała się. Zdziwiła się widząc, że Unis szepcze coś do siebie, a potem spuszcza głowę. - O co tu chodzi?- zapytała siebie- Czy nie może być tutaj nigdy normalnie? Lwica zaczęła się oddalać, a Luna popatrzyła na nią. Gdy zniknęła, skierowała swój wzrok w miejsce, w którym stała. Przyjrzała się i spojrzała w niebo. Nic nadzwyczajnego. - Haha!- zaśmiała się- Też coś. Ja tu mam jedno życie, to normalne, a tam drugie- te misje jakieś głupie. Nigdy te oba światy się nie zetkną. Poszła dalej, nie wiedząc jakie wielkie znaczenie miały jej słowa, które popłynęły hen daleko. Księżniczka zawędrowała w końcu pod dom Pami. Ujrzała ją razem z ojcem zajętym czymś. Pami również zobaczyła Lunę przy czym krzyknęła głośno. Przywitały się ciepło. - Może gdzieś pójdziemy, ale widzę, że jesteś zajęta. - No właśnie...- odparła Pami i zabrała Lunę na stronę- Robię z ojcem specjalną niespodziankę dla mamy. - Acha, spoko- odrzekła Luna z lekkim smutkiem w głosie. Za to Pami odbiegła entuzjastycznie. Lwiczka postanowiła wrócić do siebie. Kopnęła napotkawszy pierwszy lepszy kamień. Niebo pociemniało, a Rajska Ziemia pogrążyła się w zupełnej ciszy. Nawet nie było słychać choć jednego ze śmiechów jakiegoś lwiątka. Przedtem o tej porze to się nie zdarzało. Coraz dziwniejsze uczucie osłabiało Lunę. Gdy doszła do groty usłyszała rozmowę, a brzmiała ona miej więcej tak: - Jeżeli tego nie zrobi, to się nie uda! - Ma jeszcze czas nie zaprzątajmy jej tym głowy, bo zacznie coś podejrzewać. Księżniczka zacisnęła zęby i jak gdyby nigdy nic weszła dziwnie rozpromienionym krokiem do środka. Unis i Satha od razu spojrzały ze zdziwieniem. - Ty tu?- zapytała Unis. - A czy coś nie tak? Satha zaczęła powoli się wycofywać wolnym krokiem, aż wreszcie zostawiła Unis i Lunę zupełnie same. - Słuchaj jest taka pewna sprawa, chyba najwyższy czas żeby cię o wszystkim powiadomić, choć nadal sądzę, że nie jesteś jeszcze gotowa. - Nie no, czekaj. Chmm...- zamyśliła się- Może przypadkiem chciałabyś mi powiedzieć o tych dziwnych zdarzeniach, misjach i nieustannie dziwnych snach? Unis aż wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. - No powiedz, jak mogłabym tego nie zauważyć?! Odczepcie się ode mnie! Uważacie mnie za nie wiadomo kogo, a ja nie prosiłam się o tytuł księżniczki nie mówiąc już o jakichś tam zadaniach rujnujących mi życie! Lwica już chciała otworzyć pysk i powiedzieć coś, ale zostało jej to przerwane. - Nic nie mów!- zażądała Luna zmieniając głos. Oczy zaświeciły się jej i puściły pierwsze łzy. Wybiegła z groty przed siebie pozostawiając opiekunkę w wielkim osłupieniu.
Lwiczka wygrzewała się na słońcu. Na jej pysku widniał lekki uśmiech. Zapomniała już o pewnych sprawach, które miały miejsce niedawno. Wyprężyła łapy i odetchnęła. Słońce, które do tej pory grzało jej zadowolony pysk nagle schowało się za wielką czarną chmurą. Luna otwarła lekko oczy i wstała.
- Poszukam sobie innego miejsca albo zacznę coś innego robić- burknęła pod nosem. Po pewnym czasie zrobiło się zupełnie ciemno, mimo, że był dopiero ranek. Szare chmury zasnuły zupełnie całe niebo nie przepuszczając ani jednego promienia słońca. Nie chciała wracać i znowu wysłuchiwać jadaczki Unis i Sathy. Miała już ich serdecznie dosyć. Postanowiła posiedzieć na kamieniu ze spuszczoną głową. - Może pójść do Pami- pomyślała przez chwilę- A nie będę jej zawracać głowy. Co ona ma mnie wiecznie gościć. Ja jej też nie za bardzo mam możliwości zaprosić do mojego domu, bo z takimi opiekunkami to... Później ruszyła wolnym krokiem przed siebie. - Luna, cześć!- usłyszała czyjeś wołanie. Obejrzała się i zobaczyła biegnącą w jej stronę Tamari. - Tak się cieszę, że cię widzę. Bardzo mi się nudziło samej spacerowanie po sawannie, a właściwie fajnie było tylko lepiej jest zawsze w czyimś towarzystwie. Pewnie zauważyłaś, że słońce zaszło i zrobiło się tak ponuro, ale to nic i tak jest fajnie. Już wyobrażam sobie... - Wolniej, wolniej!- powiedziała Luna z trudem kalkulując to co lwiczka do niej powiedziała- To co porobimy?- zapytała, ale widząc jak Tamari otwiera pysk, który potem tak trudno jest uciszyć dodała- Może ja zaproponuję. Rozejrzała się dookoła i zupełnie nic nie mogło jej przyjść do głowy. - Wiesz możemy mnóstwo rzeczy robić, jest tak wiele zabaw. Mam pomysł może pobawimy się w ciuciu babkę. Ale w tej zabawie jest łatwo oszukiwać nie zakrywając łapami oczu, więc może w chowanego, ale nie. Lepiej w przeskakiwanie kamieni, albo zabawa w rzucanie patyków. Z resztą jest trochę niebezpieczna, bo jak ktoś dostanie patykiem w oko to... Luna już nie skupiała się na słowach Tamari. Po pierwszych trzech zdaniach jakie wypowiedziała w ciągu kilku sekund straciła orientację. W dodatku stało się coś dziwnego. Lunie zakręciło się w głowie i upadła na ziemię. Tamari w sekundzie przestała, a jej słowa zaczęły dziwnie brzmieć. Księżniczka czuła jak zaczynają drętwieć jej różne części ciała zaczynając od łap aż do ogona. Nie potrafiła wstać, a przed oczami miała różne migające obrazki. Już nic nie słyszała. Wszystko ucichło... Ocknęła się dopiero w pewnej grocie. Przeraziła się i próbowała wstać, ale zaraz przybiegła do niej Tamari. - Nie wstawaj!- krzyknęła. - Gdzie ja jestem? C-czy to... to jest twój dom? Tamari pokiwała niechętnie głową. - Łał. Nie wiem co jest dziwniejsze... to, że wypowiedziałaś jedynie dwa słowa czy to, że pierwszy raz widzę coś podobnego. Jednak lwiczka zignorowała uwagi Luny i skupiła się na czym innym. - Wszystko w porządku? Na pewno to zwykła migrena albo coś w tym stylu. Wiesz, często zapewne tak się dzieje lwom, nikt nie jest doskonały naprawdę. Nie załamuj się tym, wierz w siebie! Luna popatrzyła na nią z takim zdziwieniem, że Tamari nie miała nic więcej do opowiedzenia. Jeszcze nigdy w życiu nie słyszała czegoś takiego, że bóle, zdrętwienia i osłabienie są powodem małej wiary w siebie. Pokiwała tylko głową i zaliczyła kolejną nieudaną próbę wstania. - Radzę ci dobrze, poleż jeszcze chwilę. Może przynieść ci coś do picia. Mamy bardzo duży wybór: sok porzeczkowy, śliwkowy, morelowy i dekulowy. Ale mamy i wodę źródlaną, mydlaną, świeżą, zgęstniałą, słoną, mogę wyliczać w nieskończoność. - Tak, w to akurat uwierzę- odparła Luna. - No to na jaką masz ochotę, mamy również mokrą. - Zdaje mi się, że wszystkie są mokre- rzekła podejrzliwie- Ale może być obojętnie jaka. Tamari pobiegła, a ona zaczęła zastanawiać jaki to wszystko miało sens. Może to zaś jakieś wizje w związku z tymi misjami. ,, Sama nie wiem''- pomyślała- ,, Ale widzę, że czegoś się domagają, a ja tego nie zmienię...''.
Nagle Luna spojrzała na tą sytuację zupełnie inaczej. Zasmuciła się, przecież kochała Pami. Była to jej przyjaciółka. Uniosła stęskniony wzrok na nadal złą minę Pami, a ta od razu się zmieszała. Luna lekko uśmiechnęła się, a Pami odwzajemniła jej to. Nagle wpadły sobie w ramiona. Księżniczka rozpłakała się. - Nie mam pojęcia co sobie wyobrażałam, nie mogę żyć bez ciebie- zapłakała. - Ja podobnie- odparła Pami przytulając ją mocniej do siebie- Ale co tu robisz? - Bawię się z Imsi w chowanego, ale to już nie istotne. Nic nie będzie w stanie nas rozdzielić. Wiele rzeczy wydarzyło się. Od dawna śnią mi się dziwne rzeczy, które są prawdą. - Jak to?- zainteresowała się Pami. - Satha też ma coś z tym wspólnego. Miałam znaleźć Czarną Różę i w pewnym sensie odnalazłam ją, ale bardzo dawno temu. Teraz muszę szukać jakieś Berło i ja się boję tego... - Nie martw się, możesz na mnie liczyć. Przejdziemy przez to razem. - Za kilka dni zjawi się ktoś po mnie i muszę go szukać, bo to jest bardzo ważne. Jeszcze nie czaję do końca o co chodzi, ale zaczynam się domyślać. Tych misji będzie więcej, a jak jakiejś nie wykonam to coś złego mnie spotka, coś co mnie może nawet zaboleć. Ale wątpię w to. Luna otarła łzy i zaśmiała się. Nagle zza krzaków wyłoniła się Imsi. - A co wy tu robicie i to razem?- spytała speszona. - Nie mam zamiaru już dłużej kłócić się z Pami. Jest moją przyjaciółką, a jeżeli tobie choć trochę na mnie zależy to zaakceptujesz to. Imsi zrobiła skwaszoną minę. Od zawsze chciała mieć Lunę tylko dla siebie, a Pami była w tym jej przeszkodą. W gruncie rzeczy Luna zawsze pisnęła słówko o Pami i widać, że naprawdę zależy jej na tym. Lwiczka westchnęła i przewróciła oczami. - Sama nie wiem, musiałabym się nad tym zastanowić..- ale po tych słowach ruszyła i przytuliła obie. - To znaczy, że nie masz nic przeciwko? - No pewnie, że nie- odrzekła Imsi- Szczęście moich przyjaciół to także moje szczęście, więc ... Razem zaczęły wracać do domu. Opowiadały sobie przy tym różne żarty i śmiały się na cały głos. Gdy były już bardzo blisko Luna spojrzała w bok, zlekceważyła to co zobaczyła, ale zaraz potem znowu popatrzała w tamtą stronę. Nie słuchała już co mówią rówieśniczki. Otwarła szeroko oczy i stanęła. - Luna!- zawołała Pami. Obie lwiczki obejrzały się za nią czy wszystko w porządku, ale ta rzuciła się we wskazanym kierunku. - Luna!- krzyknęła Ismi i zaczęły biec za nią. Księżniczka nie wierzyła własnym oczom. Tak, to oni. To naprawdę oni! - Tato!- wrzasnęła Luna i rzuciła się Zagusowi na szyję. Lew zaczął się śmiać, a obok niego wyłoniła się Tala. Imsi i Pami stanęły nieopodal i uśmiechnęły się. - Chodź- oświadczyła Pami- Damy im trochę czasu. Luna wtulała się w futro swoich rodziców. - Ale co wy tutaj robicie? - My wracamy do domu na jakiś czas, a potem znowu wyruszamy- odparła Tala. - A tym razem dokąd?- zapytała z grymasem. - Nie ważne- powiedział Zagus wstając- Przez kilka dni będziemy tutaj u was, a potem musimy iść. Lwiczka spochmurniała. Nie chciała zostawać sama z... niańkami. Zwłaszcza z Unis. Dosyć już miała tego. - Ja już muszę iść- odparła spoglądając w stronę Pami i Imsi. Od razu pokapowali się o co jej chodzi. - Jak chcesz to idź. Baw się dobrze. Luna odbiegła. Jak to dobrze, że miała takich dobrych rodziców. Nie to, że się o nią nie troszczyli. Troszczyli i to bardzo tyle, że ufali małej lwiczce. Była coraz starsza i coraz mądrzejsza. Za niedługo nie będzie już potrzebowała opiekunki. Będzie na tyle dorosła i rozsądna, że będzie mogła sama decydować jak ułoży się jej dalsze życie.