wtorek, 30 lipca 2013
,, Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.''
- To się nie dzieje naprawdę! Nie!
Pami biegła przez szerokie pole.
- To czyste szaleństwo!
Kierowała się teraz do domu, gdzie słyszała niedawno rozmowę o Lunie.
- One muszą wiedzieć coś więcej. Tylko gdzie to było?- zastanawiała się młoda lwica- A tak! Chatka z takim dziwnym płotkiem!
Przeskoczyła przez niego i wtargnęła niepytana do wnętrza. Za równo jak Eiseh spojrzała na nią Mira.
- Co się dzieje? Dajecie jej tak po prostu odejść?- zapytała Pami z żalem.
- Komu?- zdziwiła się Mira.
- Lunie!- krzyknęła lwica.
- Nie zmienimy jej losu, jeżeli tego nie wykona to dopiero będą problemy. Przewidziałam, że w nocy będzie miała zamiar się wymknąć- odparła Eiseh.
- To bardzo ryzykowne, nie chcę jej stracić! Na swojej drodze ma tysiące niebezpiecznych pułapek!
Mira odstawiła miskę, którą dotąd trzymała. Spojrzała na nią łagodnie.
- Słonko, nie martw się, będzie dobrze- stara lwica chwyciła ją za brodę.
- A właśnie, że nie będzie!- Pami wyrwała głowę szarpnięciem- Widać wy też mnie nie rozumiecie!
Po tych słowach w wejściu pojawiła się Xenna ze swoją flaszeczką. Jak gdyby nigdy nic, z kamienną twarzą postawiła ją na skalnej półce.
- A ty?- kremowa spojrzała na nią- Luna nic dla ciebie nie znaczy? Nie jest ci już potrzebna? Masz co chciałaś i już się nią nie przejmujesz?
- Słuchaj, umowa była, że idę z nią przez jakiś czas- do mojego celu. Jestem już czysta.
Pami nie wierzyła w to co słyszy.
- W takim razie ja pójdę za nią!
Wybiegła z szałasu, Eiseh zerwała się za nią.
- Nie możesz!- krzyknęła.
- A kto mi zabroni iść za przyjaciółką!? Zrobię to i nikt mnie nie powstrzyma!- warknęła.
Beżowa postanowiła już więcej nic nie mówić niepotrzebnego. Widziała gniew w oczach Pami, wiedziała też, że mówi całkiem serio.
Luna w tym czasie siedziała na kamieniu. Spojrzała przed siebie, na puszczę, która rozpościerała się przed nią. Widziała coraz wyraźniej przed sobą jaskinię, w której znajdowało się Berło. Wbiła wzrok w swoje odbicie w wodzie.
- Oszalałam- powiedziała.
Usłyszała szelest za sobą. Momentalnie odwróciła się.
- Znowu...- w jej głosie było słychać cierpienie.
Chwyciła się za głowę i zmrużyła oczy. Gdy je otworzyła wszystko było czarne. W oddali Jaskinia Eude płonęła. Spojrzała po raz kolejny w jeziorko i przeraziła się. Wstała i zaczęła biec. Obiecała sobie, że to ostatnia rzecz jaką wykona. Była wykończona. Chciałaby wreszcie żyć jak inni, bez niepotrzebnych zmartwień.
- Teraz tak się poświęcam, że wręcz muszą to docenić! Już nigdy więcej! Z resztą co może się stać jakbym nie znalazła tego Berła. Nic. Właśnie funduję sobie szlaban na wszystko, jak tylko wrócę do domu. Już tak dawno w nim nie byłam, nie widziałam Michaela, Imsi, Wivy, Unis, Tamari, a nawet stęskniłam się za czarnym humorem Otty. To jest życie księżniczki- podsumowała.
Kremowa lwica nie wiedziała którędy ma podążać aby nie spuścić przyjaciółki z oczu. Nie wiedziała, gdzie jest, ale cały czas widziała z daleka jaskinię. Wydawała się pozornie mała. Droga była dość daleka. Pami nie wyobrażała sobie jak można do niej się dostać.
- Siema! -usłyszała i krzyknęła.
- Wyluzuj, maleńka, czego się tak lękasz?
- Mógłbyś mi nie krzyczeć prosto w twarz- uśmiechnęła się- Wtedy byłyby dobrze.
- Sorki. Jestem Stiver. Lew, który robi złe pierwsze wrażenie na lwicach, nudzący się natręt. Coś więcej?
- Przestań, nie jesteś pewnie aż taki zły- odparła.
- Co tu robisz?
- Chcę znaleźć przyjaciółkę, wyruszyła na wyprawę, nie mogę jej samej zostawić. Ma na imię Luna.
- Chmm...- zamyślił się Stiver- Coś kojarzę, to taka mała biała, z niebieskimi oczami - Pami cały czas kiwała głową- różowym nosem, która udawała Raini?
Pami nagle przestała potakiwać.
- Jaką znowu Raini?
- Tak mi się przedstawiła, wiedziałem, że kłamie.
- Nie ważne. Wspominałeś, że się nudzisz. No to mam dla ciebie propozycję. Poszedłbyś ze mną?
- Z wielką chęcią!- wykrzyknął wesoło lew i szybko pognał przed siebie- Na co jeszcze czekasz?
------------------------------------------------
* Serdecznie polecam stronę od Skazy komixsy.blogspot.com : )
* Zmieniłam również nazwę bloga stylowaa .
środa, 24 lipca 2013
Ostateczność
- Serio, nie miło zachowałaś się wobec niego- powiedziała Xenna po chwili wędrówki.
- Co ty powiesz? Wielki z niego natręt!
- Racja- przyznała z aprobatą- Może i z niego natręt, ale też ma uczucia, uwierz.
Luna machnęła łapą. Xenna uniosła brwi i skrzywiła się.
- A tak właściwie to jak chcesz się dostać do Jaskini Eude?- zapytała.
- Sama nie wiem, jakąś drogą.
- Nie radzę iść przez Równiny Wiecznych, tam jest wyjątkowo niebezpiecznie. Mama kiedyś mnie przed nimi ostrzegała, dlatego tam się nie zbliżam. Ostrzegam również ciebie.
- Postaram się zachować wobec nich dystans- oświadczyła.
Żółta postanowiła już więcej się nie odzywać aby nie pogorszyć sprawy. Zauważyła, że prosta droga, którą dotąd kroczyły urywała się. Ogromna góra z wydeptaną ścieżką wyrosła przed nimi jak z podziemi.
- To tutaj!- krzyknęła Xenna i rzuciła się przed siebie.
- Co tutaj?- zapytała Luna.
- Tu znajduje się mój cel.
Zaczęła się wspinać po kolejnych stopniach góry. Trawa z wesołej zieleni zamieniała się w bardzo mocno bordowy, prawie zgniły. Czuć było w powietrzu... krew?
- Nie podoba mi się to- oznajmiła księżniczka rozglądając się pospiesznie.
- No musi tu być- towarzyszka w ogóle nie zwracała na nią uwagi.
Jej rozbiegany wzrok był nieco przerażający. Wreszcie spostrzegła pomarańczowy kwiat, z którego ulatniał się złoty pyłek. Ruszyła w jego kierunku. Zadowolona gapiła się na niego przez długi czas.
Za to Luna miała złe podejrzenia.
- Bierz to co chciałaś i spadajmy stąd- popędzała.
Xenna odkręciła małą flaszeczkę i zaczęła zbierać złoty pyłek.
- Nie chce on tu wlecieć!- denerwowała się.
- Daj, pomogę.
Luna podeszła do koleżanki, przykucnęła chwytając flaszeczkę, ale zaraz upuściła ją na ziemię. Spojrzała przed siebie.
- Co jest?- zdziwiła się Xenna.
- Widziałam coś- szepnęła.
- Co takiego?
- Słyszę głosy...
- Czyje?
- Nie wiem, ale nie chcą abyśmy tutaj przebywały... Radzą nam odejść.
- Oj, daj spokój- uniosła flaszeczkę i nabrała pyłku- I widzisz, wszystko po sprawie. Luna, co jest?
Lwica cały czas trzymała łapę przed sobą. Jej pysk drgał, a oczy mieniły się. Xenna podążyła za jej wzrokiem i również skamieniała. Przed nimi nieopodal stała czarna postać. Była ubrana w podarty płaszcz, w ręku trzymała jakiś kij. Patrzyła na nich, w każdym razie tak się im zdawało. Nie widziały twarzy tego stworzenia. Zaraz za tą czarną postacią wyłoniła się kolejna i jeszcze następna.
- To chyba ich teren- stwierdziła Luna- A my jesteśmy nieproszonymi gośćmi.
Pami szła dość długo. Cały czas była w jakiejś wiosce. Ulatniał się zapach palonego ogniska. Osada za osadą, domek za domkiem i tak w nieskończoność.
-Chwila!- lwica przymrużyła oczy- Czy ja dobrze słyszę?
Cofnęła się o parę kroków i przyczaiła za pniem.
- No nie ma jej, Xenny też.
- Mówię ci żebyś się nie martwiła, mam wrażenie, że wiem co robią. Luna jest skazana na ten los.
Eiseh zdawała się być tym niezrażona.
- Jestem coraz bliżej- wymamrotała Pami i szybko pobiegła przed siebie.
- No i co teraz?- spytała z paniką w głosie Xenna.
Nie dostała odpowiedzi. Czarne postacie osaczyły je ze wszystkich stron. Woń krwi zaczęła się natężać, a ich oczy nagle zabłysły na kolor czerwieni.
- Trzeba wiać!- oznajmiła żółta spoglądając na Lunę błagalnym wzrokiem.
- Za późno- powiedziała dziwnie zmienionym głosem.
Xenna rzuciła się w stronę zejścia z góry. O dziwo stwory usunęły się z jej drogi. Były skupione wyłącznie na białej lwicy.
- To się nie dzieje naprawdę- powtarzała sobie Xenna- To nie możliwe! Nie mogę jej tam tak zostawić!
Zobaczyła, że ktoś biegnie w jej stronę.
- Proszę pomóż mi!- krzyknęła żółta w stronę Pami.
- Co się stało?- spytała.
- Koleżanka, która ze mną szła ma kłopoty!- rozpaczała.
- Uspokój się- powiedziała kremowa.
- Ale Luna nie może czekać!- zapłakała.
- Luna?- zdziwiła się, a jej oczy zabłysnęły.
Szybko Xenna wskazała jej drogę. Luna stała tam sama obrócona plecami.
- To ona- odparła Pami- Luna!- krzyknęła.
Lwica nie odwróciła się. Przyjaciółka powoli podeszła do niej.
- Już jest dobrze, wszystko w porządku...- zawiesiła głos.
Spojrzała w jej oczy. Nie były niebieskie jak dawniej. Teraz ukazywały gniew, zawiść. Były zupełnie puste. Nie okazywały żadnej emocji.
- Luna!- zawołała Pami po raz kolejny potrząsając nią.
Biała spojrzała na nią, a następnie odepchnęła. Ruszyła przed siebie.
- Co się z tobą dzieje. Wracajmy już, chcę to skończyć.
- Muszę odnaleźć Berło- odparła szybko.
Zaczęła biec wdrapując się po skałach. Przyjaciółka nie odpuszczała.
- Luna, nie!
Księżniczka odwróciła się.
- Ale ja nie żartowałam!- powiedziała Pami przez łzy.
- Ja też- odparła Luna i zniknęła we mgle.
sobota, 20 lipca 2013
Zamówienia do odebrania!
Więc niedawno zaproponowałam Wam abyście z okazji pierwszych urodzin bloga zamówili u mnie jakieś obrazki.
Są już gotowe i do odebrania : )
Są już gotowe i do odebrania : )
Dla Bąbelka
Dla Damu
Dla Frank
Dla Gabrieli
Dla Asi-Jammy
Jedyna praca z wilkami dla Keili J
Dla Sheza
No to już chyba wszystkie : )
sobota, 13 lipca 2013
Rozstanie
Pami sama nie wiedziała kiedy to Beflowi udało się przebrnąć przez większą część Doliny Śmierci.
- Masz szczęście, że spałaś- oświadczył- Mam wrażenie, że nie chciałabyś oglądać tego co tu się działo.
Po takim miłym powitaniu od razu zerwała się na równe nogi.
- Co się działo?- zapytała z desperacją.
- A takie tam, walczyłem z różnymi stworzeniami, rosiczkami i zwierzętami. Chyba dam sobie nowy przydomek Befl Niepokonany.
- Ta jasne- zaśmiała się- Jesteśmy już nie daleko końca?
- Tak, już raczej nic takiego przed nami nie będzie.
- To dobrze!- ucieszyła się i zaczęła skakać- Już nie mogę się doczekać!
Idąc tak tyłem nagle poczuła coś lepkiego za plecami.
- Uważaj!- krzyknął Befl.
Pami wpadła w ogromną pajęczynę. Jej łapy przykleiły się do białych nitek.
- Ogromne pająki? Nie dziękuję!- zakpiła.
- Ja tu żadnego nie widzę- odparł lampart, ale jego wzrok przykuł nadchodzący wolnymi krokami kilku-nożny stwór.
- Oj, cofam to co powiedziałem.
Ruszył w stronę lwicy i zaczął ją odrywać. Pająk postanowił sprężyć się i odepchnąć Befla na bok. Sądził, że chce sam skonsumować jego zdobycz.
- Nie zbliżaj się, to moje!- powiedział gigant.
Cętkowany z początku nie wiedział co ma powiedzieć.
- Najpierw musisz mnie stąd usunąć- warknął.
- Ach, tak?
Pająk wystawił zęby i rzucił się biegiem w ich stronę. W ostatniej chwili zrezygnowany już lampart zasłonił Pami plecami. Stwór zaatakował i ugryzł go z całej siły. Lwica zorientowawszy się co właśnie zaszło, szybko rozszarpała pazurami pajęczynę i nabrawszy więcej siły niż poprzednio uderzyła pająka, aż jedna noga odleciała. Ten zaś skulił się i zawył. Zaczął się wycofywać. Kremowa szybko ściągnęła ciało Befla na ziemię.
- Nic ci nie jest?- spytała- Proszę, nie zostawiaj mnie teraz.
- Sądzę, że resztę wędrówki musisz być już sama. Nie martw się o mnie, idź do celu, odnajdź przyjaciółkę i wracajcie do domu- zakrztusił się.
- A co z tobą.
Ale on jedynie uśmiechnął się do niej.
- Nie wzywaj pomocy, to i tak nic nie da. Sprężaj się, czeka tu jeszcze nie jedna tego typu pułapka- odparł i zamknął oczy.
Lwica zaczęła krzyczeć i szarpać go aby się obudził. Ostatecznie położyła na nim głowę oblewając mu kark kolejną dawką łez.
Luna i Xenna szły wydeptaną ścieżką między trawami.
- Zastanawiam się czy ci się uda- powiedziała żółta- To nie takie proste, ale mam nadzieję, że temu podołasz.
- A dlaczego miałoby mi się nie powieść?
- No wiesz- zaczęła- Nie tylko ty musisz je odnaleźć jak już wspominałam.
- A kto jeszcze?- zirytowała się Luna kolejnymi faktami, o których nie miała pojęcia.
- Skąd mogę wiedzieć kto? Po prostu wiem, że ktoś, więc radzę uważać.
Księżniczka zamyśliła się.
,, Ktoś inny też? A może już tam jest, a my tak zwlekamy! Zaraz, zaraz, może to ja będę pierwsza. Już nie wiem''.
- Po co ty masz iść?- nagle spytała niebieskooka.
- Słucham?
- Po co ty wyruszasz ze mną? Wspominałaś, że chcesz coś na naszej drodze znaleźć.
- A tak, nie pytaj. To taki drobiazg, nie ważne- powiedziała Xenna schylając głowę.
- Aha.
Zerknęła na to co trzymała w łapie. Mała flaszeczka była koloru seledynowego. Nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. Miała na sobie skąpe przybranie- kilka mieniących się małych kamieni i wstążkę. Nie pytała jednak do czego służy, pewnie do zamknięcia czegoś. Wzruszyła ramionami.
Pami pozbierała się po kilkunastu minutach. Ostatni raz spojrzała na ciało Befla i wstała. Nie miała pojęcia dokąd zmierzać. Drzewa były przegniłe, nie miło pachniały, jak i wyglądały. Zbliżała się do końca Doliny Śmierci. Wreszcie postawiła łapy na zielonej trawie.
- Już wiem dlaczego nazywasz się Doliną Śmierci- odparła Pami spoglądając za siebie- Cieszysz się dostając kolejne ofiary do kolekcji, ale ja ci tego nie wybaczę.
Roztrzęsiona szła parę kroków. Usłyszała jakieś wołanie, ktoś biegł w jej kierunku.
- Luna?
- C-co?- zapytała ze zdumieniem lwica- Nie, Pami.
Lew, który pytał pobiegł dalej.
- Musiała tu być! I coś nabroić- stwierdziła po chwili- Ale żyje!
Zerwała się i szybko podążyła przed siebie.
----------------------------------------------------------
Pragnę Was uprzedzić, że rozdziały po woli jak zauważyliście zmieniają się w bardziej ''drastyczne''. Mam nadzieję, że nikogo to nie zniechęci do dalszej lektury : )
czwartek, 11 lipca 2013
Urodziny bloga
Z tej okazji mam zamiar to w jakiś sposób uczcić.
Mam dla Was propozycję. Jeżeli chcecie mogę narysować dla każdego jeden rysunek z wybranymi postaciami z Króla Lwa, bloga mojego czy Waszego.
Zamówienia składajcie w komentarzach!
Termin: 20.07
środa, 3 lipca 2013
Decyzja
Pami musiała się wrócić i przyniosła Beflowi coś co znalazła w jaskini.
- To gałąź?- zapytał podejrzliwie.
- Tak mi się wydaje- stwierdziła rzucając z rozmachem długie coś w dół.
- To przecież wąż!- krzyknął z przerażeniem.
- Jaskiniowy wąż, krzywdy nie zrobi, a teraz łap!
Befl niechętnie chwycił się oślizgłego stworzenia.
- Dlaczego to ja mam łapać za głowę?- pisnął z przerażeniem.
- Bo ja cię ratuję- powiedziała Pami.
- Chyba się nie boisz?- zakpił syczącym głosem.
- No, łap i nie marudź!- rozkazała już coraz bardziej zniechęcona.
Befl ostrożnie chwycił za niekończącą się szyję stworzenia, a wąż pomógł Pami go wyciągnąć. Lampart położył się plecami na ziemi.
- Dzięki- skierował wzrok na Pami.
- Nie mi dziękuj tylko jemu- uśmiechnęła się.
Wąż również odwzajemnił uśmiech, nieco niechętnie spojrzał na Befla.
- A ty powinieneś iść na dietę- odparł ze szczerością i popełznął w stronę wyjścia z jaskini.
- Jaki nieokrzesany- przyznał Befl.
- Uspokój się. Widzę światło, chodź!
Wydostali się z jaskini i stanęli przed Doliną Śmierci. Pami tylko spojrzała na Befla błagalnym wzrokiem.
- Serio?- syknęła.
- No niestety, chodź, chodź- ponaglał.
Luna po długim namyśle postanowiła, że sama pójdzie po Skrzydlate Berło. W nocy nie spała, czekała aż inni zasną. Zerknęła na śpiącą Mirę oraz Eiseh. Rozejrzała się po okolicy- ani żywej duszy. Ostrożnie wyszła z szałasu starając się nie narobić hałasu. Ucieszyła się, gdy wszystko poszło jak po maśle.
- Dokąd się wybierasz?- usłyszała głos za sobą.
Odwróciła się za siebie i ujrzała Xennę.
- Nie twój interes- odparła zdenerwowana, że ktoś ją nakrył.
- Wiedziałam. Jesteś niezwykłą lwicą.
- Tak, często mi to mówią- przytaknęła Luna i nie zwracając już więcej uwagi na natrętną koleżankę zaczęła maszerować.
- Poczekaj, mogę iść z tobą?- dogoniła ją Xenna.
- Nie, specjalnie wymykam się by nie iść z Eiseh. Nikt nie może ze mną tam iść.
- Jesteś pewna? Przecież się zorientuje, że cię nie ma.
- Ale wtedy będę już daleko stąd- powiedziała z przekonaniem księżniczka.
- Nie, przecież może się o tym teraz dowiedzieć.
- Jakim cudem?
- Mogę jej o tym powiedzieć- uśmiechnęła się żółta.
- Czego chcesz?- warknęła Luna.
- Przysługi. Skoro już idziesz po Skrzydlate Berło chcę iść przez jakiś czas z tobą. Pomożesz mi znaleźć pewną rzecz, którą napotkamy na drodze.
- Skąd wiesz o Skrzydlatym Berle?- zdziwiła się Luna.
- Eiseh i Mira rozmawiały dziś o tobie. Podsłuchałam ich rozmowę. Od razu się kapnęłam o co biega, one natomiast nie.
- Ale nie wiem czy mogę ci pozwolić...
- Jesteś taka przewidywalna- powiedziała Xenna i skierowała się do osady.
Wróciła z jakąś małą flaszeczką.
- To- wytłumaczyła.
- Co, to jest?- spytała niebieskooka.
- Tutaj schowam to czego szukam. Nie martw się, nie pójdę z tobą po nie, potowarzyszę tylko przez jakiś czas. Też mam swoje misje.
Ominęła osłupiałą Lunę i poszła przodem.
- Nie ma opcji! Jest jakaś inna droga!- krzyczała ze złością Pami- Ty zawsze wybierasz te najniebezpieczniejsze!
- Przecież mówię, że to jedyna! To tylko tak strasznie wygląda!
- I w rzeczywistości też jest straszne! Prowadzisz mnie na manowce! Spadam stąd!- oświadczyła.
- Czyli nie masz zamiaru odnaleźć przyjaciółki?
Pami zatrzymała się. Spuściła głowę.
- Nie no, chcę...
- No, to jaki problem?
- Problem widnieje przed nami!- zauważyła po raz kolejny zataczając krąg łapą.
- Oj, daj spokój! Nawet nie wiesz co się z nią dzieje! Im szybciej przez to przejdziemy, tym szybciej dowiemy się prawdy.
- Jakiej prawdy?- Pami przełknęła ślinę.
Befl spojrzał na nią.
- Wchodź na grzbiet jak się boisz- odparł i uśmiechnął się- Pójdzie jak z płatka.
Nastał ranek. Lwice szły przez Promienistą Polankę. Z daleka Xennie i Lunie udało się dojrzeć zmierzający ku nim mały punkcik.
- Skąd ja znam ten chód?- zastanowiła się księżniczka- O nie!
Stiver również ją rozpoznał i nagle zaczął biec w ich kierunku.
- No siema, nie podejrzewałem, że znowu się tu zobaczymy.
- Ja również- odparła Luna- Jeszcze tylko tego brakowało.
Szybkim krokiem ominęły go, ale nadal nie odpuszczał.
- Jakie są twoje ulubione kwiaty? Mnie się podobają te szafirowe.
- A mi nie.
- Ej, nastawiłaś się, że nie lubisz tego co ja, bo zrobiłem złe pierwsze wrażenie?
- Nie, po prostu nam przeszkadzasz, a o pierwszym wrażeniu jakie na mnie wywołałeś nawet nie wspominaj.
- Ten starszy lew uczepił się nas- szepnęła Xenna.
- Słyszałem i zaprzeczę. Nie jestem stary, jestem dość młody.
- Ale dorosły, umawiam się z kimś w moim wieku, przykro mi- oświadczyła Luna.
Rzeczywiście Stiver wydawał się na o wiele starszego od nich, mimo to kondycję i wygląd zachowywał w świetnej formie.
- Nie zmyślaj, kolegować się można z każdym nie zależnie od wieku.
- Tutaj już nie chodzi o wiek- zatrzymała się Luna- Po prostu nie chcę się z tobą ''kolegować''. Próbujesz na siłę to na mnie wymusić. Nic z tego.
Stiverowi zrobiło się przykro.
- Racja, jestem natrętem. Teraz możesz?
- Nie- oznajmiła i oddaliła się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)